Sama idea systemów zabezpieczających rozgrywki online przed oszustami to w dzisiejszych czasach standard, bez którego żadna gra sieciowa raczej nie ma racji bytu. Wobec tego wszyscy są zgodni, jednak problematyczna jest tutaj kwestia rodzaju antycheatów, które w ostatnich latach zdają się coraz bardziej inwazyjne dla naszych komputerów, wnikając często do samego jądra systemu operacyjnego. Fakt ten nie podoba się graczom, którzy martwią się o swoje bezpieczeństwo, ale najwidoczniej eksperci mają co do tego inne zdanie.
Gracze muszą zaufać twórcom zabezpieczeń w grach
Na blogu Push to Talk pojawiła się ostatnio rozmowa Ryana Rigney’a z Paulem Chamberlainem, więc ekspertem zajmującym się właśnie zwalczeniem cheaterów w grach. Mężczyzna przez lata zbierał doświadczenie m.in. w Epic Games czy Riot Games, gdzie odpowiadał właśnie za kierowanie zespołami przeciwdziałającymi oszustwom w Fortninte, League of Legends czy Valorant. Na tym jego kariera się nie kończy, pracował on także dla australijskich organów ścigania czy tamtejszego odpowiednika NSA.
Chamberlain twierdzi, że walka z oszustami w grach to dość ciężki kawałek chleba, jednak gracze nie powinni obawiać się, że antycheaty instalowane w jądrach systemu mogą narażać ich komputery na ataki hakerów. Sami deweloperzy nie mają bowiem interesu w kradzieży danych, a nawet jeśli trafi się ktoś taki, to może tego dokonać bez konieczności wnikania do samego „serca systemu”.
Programiści nie mają motywacji do kradzieży danych lub uszkodzenia komputera, a jeśli zły deweloper chciałby zaszkodzić swoim graczom, nie potrzebuje do tego oprogramowania zapobiegającego oszustwom. Wystarczyłoby zainstalować ich grę.
Paul Chamberlain
Rozmówca nie twierdzi bynajmniej, że gracze niczego nie muszą się obawiać. Problemem jest to, o co tak naprawdę się martwią. Podkreślił on, że do przeprowadzenia skutecznego ataku hakerskiego wystarczy zainstalowana aplikacja, która nie potrzebuje dostępu do jądra, aby przechwytywać kamery, albo wykradać dane kart kredytowych.
Takiego samego zdania jest Clint Sereday, czyli szef działu Anti-Cheat w Roblox. Podkreśla on, że gracze muszą po prostu zaufać twórcom, ale mieć świadomość, że nawet programy operujące na poziomie użytkownika mogą wyrządzać potencjalne szkody.
W całej tej sytuacji dość znacząca jest właśnie kwestia zaufania graczy do twórców, a to nie zawsze stoi na najwyższym poziomie. Często bowiem pojawiają się informację o dość inwazyjnych zabezpieczeniach, które nie tylko wpływają na wydajność, ale często żądają dostępu do szeregu danych niezbędnych do prawidłowego działania systemu. Poza tym dochodzi kwestia skuteczności takich antycheatów i nierzadko zdarza się, że uczciwi gracze zostają zbanowani, a oszuści pozostają bezkarni.
Niektórzy gracze twierdzą, że rozwiązaniem problemu byłoby po prostu postawienie na większą przejrzystość. Dzięki wiedzy, jak działa dane zabezpieczenie, łatwiej jest po prostu zaufać, że na dłuższą metę nie wyrządzi ono żadnych szkód graczom.
Okazuje się to być niemożliwe, bo jak wskazuje kolejny ekspert pracujący w Riot Games — Phillip Koskinas — takie podejście mija się z celem.
Ludzie mogą chcieć powiedzieć: »po prostu pokażcie kod źródłowy takiego zabezpieczenia«, ale jeśli to zrobimy, to nie będzie ono chroniło przed czymkolwiek. Gracze mówią: »Po prostu pokaż mi wszystkie rzeczy, które wykonujesz, a poczuję się komfortowo«. Dokładnie to samo chce wiedzieć każdy oszust! Mam nadzieję, że pewnego dnia taka zabawa w kotka i myszkę nie będzie potrzebna, ale dopóki system Windows się nie zaostrzy swoich zabezpieczeń, musimy sami wykonać wiele zadań.
Phillip Koskinas
Wychodzi więc na to, że dość inwazyjne systemy zabezpieczeń zostaną z nami jeszcze przez długi czas i trzeba się z tym pogodzić. Oczywiście jest to swoista cena, którą musimy ponieść za uczciwą rozgrywkę i równe szanse w sieciowych rywalizacjach. Warto jednak pamiętać, że skoro antycheaty ewoluują, to same oszustwa także i zawsze znajdzie się ktoś, to obejdzie zabezpieczenia.
Źródło: Push to Talk
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.