Raz na jakiś czas mamy okazję dostać w swoje ręce grę inną od wszystkich. Tak też miało być z High on Life – humorystyczną strzelanką stworzoną przez studio Squanch Games. Na jego czele nie stoi nikt inny jak Justin Roiland, którego wszyscy kojarzą z niezwykle popularnym serialem komediowym „Rick i Morty”.
Spis treści
I chociaż ciężko nazwać go growym nowicjuszem, bo razem ze swoim zespołem ma już na koncie inną produkcję, tak podczas zabawy z jego najnowszym dziełem przesadna natura filmowca zdaje się wprost wylewać z ekranu. Zapraszam do zapoznania się z przygotowaną przeze mnie recenzją gry High on Life.
Recenzja High On Life – słowem wstępu
High On Life to barwna strzelanka pierwszoosobowa. Gracz wciela się w niej w cierpiącego na depresję licealistę, którego dom dziwnym splotem wydarzeń ląduje na obcej planecie, a on sam staje się kosmicznym łowcą głów. Niezwykle ważnym elementem gry są stanowiące oddzielną rasę obcych Galatianie, czyli rozgadane bronie, które na bieżąco komentują przebieg wydarzeń. Produkcja mocno celuje w utrzymanie humorystycznej konwencji, co odciska wyraźne piętno na samej fabule.
Premiera gry nie obyła się bez doniesień o problemach ze stabilnym działaniem i tak też było w przypadku mojej kopii ogrywanej na konsoli Xbox Series S. W pewnym momencie należąca do mnie postać przylgnęła do ściany i nie byłem w stanie wykonać nią żadnego kroku naprzód, co poskutkowało przymusem powrotu do ostatniego punktu kontrolnego. Poza tym zauważyłem kilka mniejszych błędów. Ot przykładowo nasi przeciwnicy zyskują od czasu do czasu możliwość przechodzenia przez ściany, a ich ciała po śmierci potrafią się zapętlić w wykonywaniu przedziwnych ruchów.
Twórcy zareagowali na zgłoszenia graczy i dzień po premierze wprowadzili ważący około 9-10 GB patch, mający naprawić bolączki techniczne pozycji. Poprawki obejmują m.in. naprawę problemów z lokalizacją, wydajnością na PC oraz na platformach Zielonych czy polepszenie czytelności tekstu i przycisków.
Tytuł ten jest dostępny na PC, Xbox One i Xbox Series X|S. Od momentu premiery został także udostępniony w bibliotece Xbox Game Pass. Warto też wspomnieć, że polska wersja językowa nie jest na ten moment dostępna.
Fabuła i świat gry
Fabuła High On Life rozpoczyna się jeszcze na Ziemi, która zostaje odwiedzona przez kosmitów. Obcy mordują jednego z sąsiadów głównego bohatera, a akcja zaczyna gwałtownie przyspieszać. Szybko odnajdujemy broń, która instruuje nas w podejmowaniu dalszych kroków. Chwilę później teleportujemy się wraz z całym domem i zabieramy Kenny’ego (bo tak nazywa się nasz pierwszy pistolet) oraz naszą siostrę Lizzie w kosmiczną przygodę. W trakcie jej trwania musimy odnaleźć Garmantuousa – przywódcę kartelu, który chce wykorzystać ludzi jako narkotyki.
Pomóc nam w tym ma legendarny łowca Gene, który jednak lata świetności ma już dawno za sobą. Kosmita stracił obie nogi i obecnie zamieszkuje jedną z ławek znajdujących się w parku. Szybko zawieramy z nim pakt, na mocy którego dostaniemy jego kombinezon i wsparcie. W zamian fioletowy stworek oczekuje jednak, że po naszej śmierci przypadnie mu nasz dom.
Kluczem do pokonania kosmicznego kartelu są wspomniani we wstępie Galatianie, których to kolekcjonowanie jest niezbędne do walki oraz niekiedy popchnięcia fabuły dalej. Każdy z nich ma odrębny charakter i sposób ekspresji, co poskutkowało stworzeniem bardzo charakterystycznego elementu gry. Wraz z postępami w rozgrywce będziemy mogli wybrać sobie nasz ulubiony oręż, ale czasem zostaniemy zmuszeni do skorzystania ze wszystkich jego typów.
W trakcie swojej podróży odwiedzamy wiele zróżnicowanych, kolorowych planet. Twórcy nie bali się skorzystać z ekstrawaganckich kolorów i zdecydowanie wyszło im to na dobre, bo stworzone przez nich środowisko sprawia wrażenie oryginalnego. Roiland stawia tutaj na sprawdzony przez siebie sposób kreowania światów, który znamy z tworzonego przez niego serialu. Znając telewizyjny hit, można z łatwością odnieść się do wykreowanego przez niego stylu.
Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki
Ciekawie połączono tutaj kilka gatunków w jedną całość. High On Life należy przede wszystkim do grona FPS-ów, ale jest uzupełnione motywami znanymi z platformówek. Od czasu do czasu musimy więc użyć superumiejętności naszych pistoletów, aby opuścić lub „zbudować” sobie platformę, na której możemy stanąć. Wszystko to jest na dodatek wzbogacone prostymi zagadkami.
Skrytykować należy za to system strzelania i to, jak gra chce sprawiać wrażenie trudnej. Nasi wrogowie nie stosują żadnej wymyślnej taktyki. Jedynym problemem jest to, że w niektórych momentach zostajemy nimi dosłownie zasypani. Nie stanowią żadnego większego wyzwania, ale od ciągłego wciskania przycisku na padzie odpowiedzialnego za strzał można się za to nabawić odcisków. Co więcej, oponenci zdają się chodzącymi gąbkami na pociski. Dodajmy do tego, że nasze kule odznaczają się taką samą siłą ciężkości co te wystrzeliwane z najtańszych zabawkowych pistoletów, przez co strzelanie zwyczajnie nie sprawia przyjemności.
Jest jednak jeden pozytyw i są nią walki z bossami. Te nareszcie wymagają opracowania jakiejkolwiek taktyki i użycia sprytu. Są wymagające i po ukończeniu dają poczucie satysfakcji. Niestety to tylko kropla w morzu, bo starcia pomiędzy „finałowymi” etapami potrafią mocno wynudzić.
Historia sama w sobie z założenia miała być tłem dla komedii, ale nadal nie uznaję jej za wystarczająco interesującą. Opowieść nie ma w sobie niczego, co zachęcałoby do jej dalszego poznawania – brakuje w niej istotnych punktów zaczepienia. Na plus od samego początku wychodzi za to rzecz, która musiała się udać, czyli żarty każdego rodzaju. Trolling uderza w nas już od samego początku, a wypowiadane gdzieniegdzie kwestie potrafią rozbawić lubujących w tego typu humorze.
Broniom należy poświęcić osobny akapit. Są to bowiem jednocześnie jedyne dobrze zaprojektowane postacie w całej grze, które rzeczywiście zapadają w pamięć. Reszta potrafi jedynie od czasu do czasu rzucić coś zabawnego, a poza tym jest miałka i niewarta wspomnienia. Ich wygląd również sprawia wrażenie niestarannie zaprojektowanego. Ci oczywiście mieli po części prezentować się w ten sposób, ale chyba jednak nie do końca tak to miało wyglądać.
Poszczególne poziomy na początku są ciekawe, ale szybko zaczyna im brakować czegoś, co byłoby w stanie zaskoczyć. Pojedyncze nowości w stylu nowych zagadek są wprowadzane stopniowo, ale to zbyt wątłe urozmaicenie, żeby podtrzymywać uwagę gracza przy ekranie. Tytuł na starcie wydaje się świeży, ale później robi się coraz bardziej monotonnie.
Czuć tutaj ducha „Ricka i Morty’ego”, ale jednak serial zdawał się przygotowywać wszystko lepiej. Grze brakuje tej cząstki, która podobnie jak animowana produkcja Roilanda potrafiłaby wygenerować przyciągającą do ekranu abstrakcję. Kuleje przede wszystkim brak wypełnienia świata czymkolwiek interesującym oraz niedobór charakterystycznych postaci.
Grafika i dźwięk w High On Life
W kwestii grafiki nie ma się do czego przyczepić. Gra wygląda po prostu porządnie. Jeżeli coś jest niedopracowane, to Squanch Games potrafiło to idealnie zatuszować. Trochę się zmartwiłem, gdy przyszło mi zobaczyć, jak w początkowym etapie gry wygląda Ziemia, ale od momentu udania się w kosmos wszystko pod względem graficznym zaczęło się układać. Animacje są płynne, ale też momentami zbyt ubogie w szczegóły.
Twórcom należą się pochwały za coś, co wychodziło im dobrze przez większość gry – mieszanie stylów. Oprawa zwykle jest cukierkowa, ale nie brakuje w niej też elementów brutalności. W ten sposób świat sprawiający wrażenie „piankowego” czasem zalewa się krwią, gdy przychodzi nam użyć noża.
Oprawa dźwiękowa pasuje do klimatu tytułu. Może i brakuje w niej motywów zapadających w pamięci na dłużej, ale trzeba przyznać, ze sam soundtrack został przygotowany bardzo starannie. Muzyka w High on Life kojarzy się z klimatem lat 90. i salonami gier Arcade, co jest zdecydowanie na plus, bo miała nam ona tylko przygrywać w tle i taką funkcję spełnia doskonale. Dubbing również stoi na bardzo wysokim poziomie, a wszystkie jego elementy składają się w perfekcyjną całość. Aż wręcz szkoda mi, że nie zostaliśmy uraczeni jego polską wersją.
Dla przykładu, podczas nieudanej próby dostania się na platformę chciałoby się usłyszeć legendarne „nie weszłeś…”. Takich smaczków jest dużo więcej, a zagraniczny odbiorca sporo traci przez niedostosowanie niektórych opcji do tego, co mu najbardziej znajome. Znów przypomina mi się „Rick i Morty”, gdzie ekipa tłumaczy i aktorów niekiedy sprawnie dostosowywała humor do naszego podwórka.
Recenzja High On Life – podsumowanie
Podczas mundialu w Katarze pewien zagraniczny dziennikarz powiedział, że oglądanie naszej kadry jest jak wyjście na miasto w poniedziałkowy wieczór. Intrygujące, że podobne odczucia ma się podczas grania w High On Life. Jest w sumie ładnie, ale jakoś tu pusto.
Na początku wspomniałem o przesadnej naturze filmowca. Da się to odczuć, ponieważ High On Life cierpi praktycznie w każdym aspekcie, który jest potrzebny do osiągnięcia sukcesu w branży gier. Mamy tu do czynienia z momentami wręcz irytującym gameplayem, słabą sztuczną inteligencją przeciwników i pustym światem. Na pochwałę za to zasługują oprawa dźwiękowa, stylistyka graficzna i intrygujące pomysły, takie jak uczynienie z broni NPC-tów z zalążkiem własnej historii.
Innymi słowy, Squanch Games wypracowało sobie solidne podstawy, aby w przyszłości stworzyć świetną grę, która mogłaby podbić największe platformy. Niemniej studio ma przed sobą jeszcze wiele do nauki.
High On Life
Na plus
- Grafika i wygląd świata gry
- Odważne połączenie różnych stylów i gatunków
- Bronie jako NPC to świeży i oryginalny pomysł
Na minus
- Nudna fabuła
- Słaby gameplay, który z czasem zaczyna irytować
- Niski poziom inteligencji standardowych przeciwników
- Błędy – czasem śmieszne, czasem denerwujące
- Cena jak za grę AAA, gdy tak naprawdę jest to półprodukt
- Świat gry można pochwalić za wygląd, ale chciałoby się jeszcze mieć w nim co robić
Adrian Witczak
High On Life jest grą, którą z pewnością warto sprawdzić, ale raczej nie w pełnej cenie. Odnoszę wrażenie, że wydanie tej produkcji najpierw w formie wczesnego dostępu wyszłoby jej na plus, bo wówczas gracze mogliby skorygować błędy twórców. Być może wtedy mielibyśmy okazję zapoznać się z produktem, który przypadłby do gustu większej grupie osób.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.