Recenzja Alone in the Dark (2024). Kultowa seria powraca po latach

Recenzja Alone in the Dark

32 lata to szmat czasu. Wystarczy wspomnieć, że to właśnie tyle wiosen temu – w 1992 roku – Sejm uznał stan wojenny za nielegalny, Microsoft wydał system operacyjny Microsoft Windows 3.1, a film „Milczenie owiec” został nagrodzony aż 5 Oskarami.

Gdzieś w międzyczasie zaczęła także się historia gatunku gier komputerowych, który jest z nami do dzisiaj. Mowa o survival horrorach, znanych w teraźniejszości przede wszystkim za sprawą cyklu Resident Evil.

W życiu jednak już tak bywa, że twórcy często czerpią inspirację z innych dzieł — nie inaczej było również ze wspomnianą serią. Wpływ na nią miało debiutujące właśnie w 1992 roku Alone in the Dark, bez którego RE nie wyglądałoby tak jak dzisiaj.

I w sumie niejednokrotnie zdarza się, że uczeń jest w stanie przerosnąć mistrza. Resident Evil to dziś wielomilionowy blockbuster, którego zna każdy, z kolei Alone in the Dark zwyczajnie nie istniało przez wiele lat. Gwoździem do trumny była pododsłona Illumination z 2015 roku, która zrobiła wszystko, aby zniechęcić do siebie jakiegokolwiek gracza.

Zwiastun Alone in the Dark

Wydarzył się jednak cud – pacjent żyje! Alone in the Dark powraca w tym roku jako całkowity reboot całej franczyzy za sprawą THQ Nordic oraz dewelopera Pieces Interactive. Od razu musiałem więc sprawdzić, czy to udana reinkarnacja.

Recenzja Alone in the Dark — słowem wstępu

Alone in the Dark
Witajcie z powrotem!

Pierwsza część Alone in the Dark ukazała się dokładnie 14 listopada 1992 jako owoc pracy francuskiego studia Infogrames, które dziś znamy jako Atari SA. Nasycona po brzegi klimatem typowym dla twórczości H.P. Lovecrafta produkcja nie tylko zapoczątkowała znaną serię survival horrorów, ale też wyraźnie zaraziła twórców miłością do grozy.

Dość powiedzieć, że jednym z kolejnych dzieł ekipy spod znaku pancernika było Prisoner of Ice, które jest jedną z najbardziej cenionych przez fanów mitologii Cthulhu gier. Kolejne odsłony Alone in the Dark również mogły pochwalić się niezłym odbiorem, jednak daleko im było do wzbudzającego uniwersalne zachwyty protoplasty.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Niestety nie da się ukryć, że marka wskoczyła na równię pochyłą i traciła stopniowo na jakości oraz zainteresowaniu fanów, a dwa filmy fabularne zdecydowanie nie przywróciły jej dobrego imienia. Na część gry okraszoną podtytułem Illumination w geście szacunku do serii spuszczę zasłonę milczenia.

Nowe wcielenie Alone in the Dark zostało zapowiedziane dokładnie w sierpniu 2022 roku. Z kolei premiera gry była planowana na październik 2023 roku. A potem jeszcze na styczeń 2024 roku. No i jednak trochę głupia sprawa, bo finalnie ukazuje się dopiero 20 marca. Cóż, zdarza się.

Przyznam, że niezbyt wierzyłem w ten projekt. Wszystko to wyglądało jakoś „drewnianie”, bez polotu i wykończenia. Sprawie nie pomagał fakt, że ostatnie zwiastuny gry miały wyraźne problemy z wydajnością. Wtedy już całkiem pomyślałem sobie, że to się zwyczajnie nie uda. W tych materiałach nie było niczego, co by mnie zainteresowało.

W tym miejscu muszę więc powiedzieć, że twórcom należą się solidne przeprosiny. To pod żadnym względem nie jest Alan Wake 2, który wgniata w fotel samymi efektami wizualnymi. A jednak istniało coś, co zmuszało mnie do posiedzenia trochę dłużej w nocy, aby odkryć jeszcze jeden skrawek przedstawionej w grze historii. No ale o tym później.

W Alone in the Dark grałem na PC o następującej specyfikacji:

  • System operacyjny: Windows 11
  • CPU: Ryzen 5 5600G
  • RAM: Lexar 16 GB 3200 MHz
  • GPU: Sapphire Pulse Radeon RX 7600 OC
  • Płyta główna: AS Rock A320M
  • Dysk: 500 GB SSD

Jeśli chodzi o wydajność, tutaj jest sporo miejsca do poprawy. Twórcy obiecali jednak, że naprawią ją w aktualizacji pierwszego dnia, więc mierzyłem się trochę z produktem z wadami wieku dziecięcego.

Niemniej to nie była aż taka tragedia. Po prostu irytowały mnie niektóre momenty, gdy akurat podczas walki gra potrafiła zacząć się solidnie zacinać. To nie trwało długo, ale porządnie wybijało z rytmu. Eksploracja przeważnie była pozbawiona tego problemu.

Alone in the Dark
Nie zacinaj się!

Poza tym bez żadnych większych przeszkód mogłem grać w Alone in the Dark na wysokich ustawieniach graficznych bez przesadnego kombinowania ani stosowania technologii skalowania.

Warto wspomnieć, że gra ma jeszcze wyższy tryb ustawień graficznych, czyli „filmowy”. Biorąc jednak pod uwagę wspomniane wyżej spadki FPS-ów w trakcie potyczek, uznałem, że nie ma za bardzo sensu jej tym dodatkowo obciążać.

Fabuła i świat gry

Derceto! To nie nazwa jakiegoś wytrawnego dania, a dawna plantacja położona w pokrytej bagnami krainie Bayou w stanie Missisipi. W świecie gry posiadłość służy za dom dla osób z nie najlepszą kondycją psychiczną.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

To właśnie tutaj trafił Jeremy – wujek naszej bohaterki, czyli Emily Hartwood. Guwernantka dostaje od niego niepokojący list, skłaniający ją do sprawdzenia, czy u krewnego wszystko jest w porządku. Oczywiście taka podróż w samotności nie jest zbyt dobrym pomysłem, więc pomaga jej wynajęty detektyw Edward Carnby.

Alone in the Dark
Dwójka bohaterów szybko odkrywa, że zagadka jest nieco bardziej skomplikowana.

Czy ktoś będzie zaskoczony, gdy teraz powiem, że sprawa nie okaże się taka prosta? Po pierwsze, lekarz z ośrodka wcale nie jest skory do współpracy, ale nie miałby nic przeciwko temu, gdyby Emily zabrała Jeremiego ze sobą. Problem w tym, że nie ma go w ośrodku, bo zaginął.

Zanim jednak do tego dojdziemy, najpierw musimy wybrać naszą postać grywalną. Tutaj jedna uwaga – niniejsza recenzja jest pisana na podstawie rozgrywki z perspektywy Emily. W zależności od podjętej decyzji odwiedzimy bowiem nieco inne lokalizacje, a nasza interakcja z poszczególnymi postaciami może przebiegać w odmienny sposób.

Co ciekawe, historia dwojga protagonistów wraz z kolejnym przejściem gry oferuje ekskluzywne zakończenie.

Alone in the Dark
Wybór głównego bohatera lepiej dobrze przemyśleć.

Warto wspomnieć, że rozgrywka nie toczy się wyłącznie w samej posiadłości – w dodatku nawet ona ulega poważnym zmianom. Fabuła oscyluje bowiem wokół medalionu, który pozwala nam na podróż pomiędzy fikcyjnym a realnym światem. W trakcie swojej przygody odwiedzimy więc lokacje rodem z Lovecrafta, okopy I wojny światowej czy nawet zamglony Nowy Orlean.

Ogólnie rzecz biorąc, można uznać, że Alone in the Dark jest zwyczajnym połączeniem nurtu noir z twórczością Samotnika z Providence. Widać to praktycznie wszędzie – w ścieżce dźwiękowej, scenariuszu, zachowaniu postaci czy projekcie przeciwników.

Co ciekawe, gra potrafi podchodzić do swoich inspiracji w dosyć charakterystyczny sposób, przedstawiając je nadwyraz wyraźnie. Zauważymy to między innymi w poniższej scenie z żaluzjami weneckimi.

Alone in the Dark
Odniesienie do filmów noir nie mogło być bardziej widoczne.

Takich rzeczy jest więcej. Operowanie kontrastami, wielowątkowość, zaburzenie chronologii wydarzeń, ujęcia kamery – jeśli obejrzeliście przynajmniej kilka klasyków „czarnego kina”, będziecie mogli to wszystko łatwo wskazać palcem.

Ogółem wszystko to wyszło po prostu wspaniale. Można się przestraszyć, czasem zaśmiać z dialogów, innym razem pobawić w detektywa, próbując rozwikłać postawione przed nami zagadki. Zwłaszcza te stanowią o sile oprawy fabularnej Alone in the Dark. Jeśli ktoś lubi zastanawiać się nad tym, co konkretnie się stało, ta gra jest stworzona właśnie dla niego.

Tego się zwyczajnie po prostu nie przechodzi. Trzeba się zagłębić w klimat, pobyć trochę z mieszkańcami Derceto, zrozumieć kierowane nimi motywy. Nie dacie rady pojąć wszystkiego za pierwszym razem – tym bardziej że w naszym dochodzeniu cały czas zbieramy poszlaki w postaci listów czy książek, których zawartość spokojnie zajęłaby mały tom opowiadań.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Ja naturalnie grę ukończyłem, ale czuję, że muszę to zrobić jeszcze raz. Nie udało mi się bowiem jeszcze ułożyć tego wszystkiego w logiczną całość, choć na pewno w końcu to zrobię.

Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki

Alone in the Dark
Kolejna przerwa na papierosa.

Uwielbiam klasyczne horrory. Te ze statyczną kamerą, gdzie rozgrywka jest nieco mniej dynamiczna i polega na eksploracji, główkowaniu, rozwiązywaniu zagadek i zagłębieniu się w przekaz, jaki starają się nam dostarczyć twórcy.

Pod tym względem Alone in the Dark jest po prostu świetne. Znów poczułem się jak przed laty, gdy musiałem zastanawiać się przez dłuższy czas, w jaki sposób rozwikłać jakąś tajemnicę. W grze odpowiedzi są przeważnie skrycie umieszczone w znajdowanych przez nas materiałach źródłowych, co powoduje, że trzeba do nich często zaglądać.

Podszedłem do tego w nieco staroszkolny sposób. Nieustanne otwieranie ekwipunku było dla mnie nużące, więc – tak jak kiedyś, gdy przechodziłem tego typu produkcje jako dziecko – zacząłem przerysowywać mistyczne rysunki na kartkę oraz robić zdjęcia wskazówkom.

„Jeśli to jest tak, to wtedy to musi być w ten sposób, więc to trzy razy w lewo, a potem tamto cztery razy w prawo, z kolei górna plansza powinna znajdować się w tym miejscu”. Twórcom udało się podejść do zagadek w naprawdę świetny sposób.

Te są wymagające, ale nie można określić ich ekstremalnie trudnymi, a raczej wymagającymi nieszablonowego myślenia. W dodatku na graczy czekają też ułatwienia w postaci opcji „nowoczesnego” trybu rozgrywki. Mechanika ta składa się z kilku opcji uproszczenia zabawy, umożliwiając na przykład podświetlenie podpowiedzi dotyczących rozwiązania zagadki w gromadzonych przez nas tekstach.

Kolejnym dobrym elementem są znajdźki. Te są znane jako Lagniappes, co we francuskim z tego regionu oznacza „drobny prezent”. Zazwyczaj odsłaniają nam one więcej na temat historii, choć mogą też być wyraźnie przydatne. Zebranie niektórych z nich umożliwi nam bowiem dostęp do kluczowych przedmiotów, takich jak bronie.

Zdecydowanie najgorszą częścią rozgrywki w Alone in the Dark jest system walki. Pal licho, gdy wystarczy po prostu strzelać – to jest nawet znośne.

Niestety walka w zwarciu przypomina za to machanie cepem, zwłaszcza gdy wyposażymy się w broń dwuręczną. Na pochwałę zasługuje natomiast mnogość broni, w które możemy się wyposażyć – od pistoletu przez łopatę do karabinu maszynowego – co kto lubi.

Plusem jest, że tych potyczek wcale nie ma aż tak dużo. W przypadku Derceto chodzi przeważnie o eksplorację i przejście z punktu A do B, rozwiązując przy tym logiczne zawiłości gry. Sama walka nie sprawia też większych problemów, jeśli chodzi o poziom trudności.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Rzadko kiedy trzeba zmierzyć się z większą liczbą przeciwników, więc raczej nikt nie będzie miał z nią problemów. W przypadku zwarcia gra oferuje nam też mechanikę uniku, która wydaje się trochę zbędna – przez większość gry nie znalazłem dla niej żadnego większego zastosowania.

Alone in the Dark
Walka w zwarciu mogła zostać wykonana lepiej.

Na szczególne wyróżnienie zasługują fitry. Poważnie, większość rozgrywki chciałem spędzić z czarno-białą wersją obrazu. Gra wygląda wtedy zupełnie inaczej, a klimat wprost wylewa się z ekranu. Po ponownym przełączeniu na kolory byłem wprost zaskoczony, że to wygląda „aż tak” źle. Grajcie z filtrem.

Grafika i dźwięk w Alone in the Dark

Jeśli chodzi o grafikę, nie ma tu nic, co mogłoby kogokolwiek zaskoczyć. Można nawet uznać, że gra jest pod tym względem odrobinę przestarzała – na pewno dało się zrobić to lepiej.

Trochę też szkoda, że potencjał świetnych aktorów wcielających się w główne role (znakomici Jodie Comer i David Harbour) nie został do końca wykorzystany. Ich animacje oraz ruchy warg to po prostu marnotrawienie talentu. Twórcy zdecydowanie powinni z większą dbałością podejść do tego elementu.

Poza postaciami reszta wygląda po prostu dobrze. Otoczenie jest znośne – przyczepić można się tylko do efektów specjalnych w postaci ognia. Jego wygląd sprawił, że czułem się tak, jakbym oceniał grę z 2005 roku.

Za to muzyka jest świetna. Oprawa dźwiękowa została przygotowana przez ludzi, którzy wyraźnie znają się na rzeczy. Powtórzę się, że dzięki ich pracy wyraźnie czuć ten legendarny klimat. Może utwory nie są aż tak rozbudowane, jak w Alan Wake 2, ale za to odpłacają solidnym poczuciem wyobcowania i zagadkowości.

Wyróżnijmy też efekty dźwiękowe — tam coś stuka, tutaj rumocze. Inżyniera dźwięku została przygotowana tak, aby przestraszyć samą swoją obecnością i robi to skutecznie. To szczególnie ważne w tym gatunku, gdzie dźwięk ma odgrywać główną rolę w budowaniu nastroju.

Recenzja Alone in the Dark — podsumowanie

Alone in the Dark
Zagadki, zagadki i jeszcze raz zagadki!

Cóż można powiedzieć. Alone in the Dark to diament, który należy – i powinno się – oszlifować. Było kilka momentów, zwłaszcza technologicznych, gdzie gra wypadła słabo. Wynagradza to za to oprawą fabularną oraz mechanikami, które będą świetne dla każdego fana survival horrorów.

Chciałbym jeszcze raz wspomnieć o zagadkach. One budują wszystko – są ciekawe, choć mogłyby być nieco bardziej zróżnicowane. Sama rozgrywka jest raczej powolna, co jest typowe dla wszystkich gier z tego gatunku. Nie oczekujcie tutaj akcji, Alone in the Dark polega bardziej na powolnej eksploracji i główkowaniu, gdzie postawić następny krok.

Jedno jest pewne – na pewno będę wracał do tej gry wielokrotnie. Jeśli tak jak ja uwielbiacie oldschoolowe horrory, będziecie w siódmym niebie. A jeśli chcecie czegoś pokroju The Callisto Protocol – ta gra na pewno nie jest dla Was.

Alone in the Dark

Na plus

  • Zagadki
  • Klimat
  • Oprawa dźwiękowa
  • Przywrócenie do życia klasycznego podejścia do gatunku

Na minus

  • Animacje, które mogłyby być lepsze
  • „Drewniany” system walki

Adrian Witczak

Mam tylko jeden wniosek – dajcie tym twórcom większy budżet. Alone in the Dark jest jedną z najważniejszych serii gier w historii gatunku i zasługuje, żeby kolejne edycje były porządnymi produkcjami. Recenzowany reboot taki jest, bo bawiłem się naprawdę świetnie. Moim zdaniem moglibyśmy jednak dostać finalnie lepszy produkt, gdyby wszystko to zostało opracowane w ramach nieco większych możliwości finansowych.

Ocena końcowa: 7,5/10

Niektóre odnośniki w powyższej publikacji to linki afiliacyjne. Jeżeli klikniesz taki link i dokonasz zakupu, otrzymamy niewielką prowizję, a Ty nie poniesiesz żadnych dodatkowych kosztów. | Etyka redakcyjna

Zastanawiasz się nad zakupem subskrypcji Xbox Game Pass Ultimate lub PS Plus? A może chcesz robić tańsze zakupy w PlayStation Store?

Dyskusja na temat wpisu

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.

Ładowanie kolejnych wpisów...
Kupuj taniej w PS Store
Zgłaszanie błędu

Błędy zdarzają sie każdemu, nawet nam. Jeżeli uważasz, że w niniejszej publikacji coś się nie zgadza, to poinformuj nas o tym korzystając z formularza poniżej. Autor tekstu otrzyma Twoje zgłoszenie, dzięki czemu będzie mógł go poprawić, jeśli zajdzie taka potrzeba.