Recenzja System Shock Remake. Ojciec chrzestny FPS-ów powrócił i jest lepszy niż kiedykolwiek

System Shock Remake

Chyba każde z nas jest w stanie wymienić kilka monumentalnych dzieł kultury z zakresu literatury, filmu czy muzyki, które wpłynęły na kolejne pokolenia zarówno odbiorców, jak i twórców. Nie inaczej jest z grami komputerowymi — część tytułów na zawsze odmieniło branżę, wyznaczając nowe trendy. Jedną z takich produkcji był bez wątpienia przełomowy shooter Sci-Fi z 1994 roku, którego nowa wersja – System Shock Remake – trafiła już w moje ręce.

Czy reinkarnacja kultowej w wielu kręgach strzelanki oddaje charakter ociekającego ciężkim klimatem oryginału? Jak opowieść o Cytadeli wypada w dzisiejszych czasach, gdy znamy już wiele więcej świetnych historii? Przez ostatnie 10 dni przemierzałem korytarze tajemniczej stacji kosmicznej, by poznać odpowiedzi na te i sporo innych pytań. Zapraszam do lektury mojej recenzji System Shock Remake!

Recenzja System Shock Remake – słowem wstępu

Oryginalny System Shock debiutował w docelowej wersji w grudniu 1994 roku (twórcy woleliby zapomnieć o nietrafionej edycji FDD, pozbawionej pełnej oprawy dźwiękowej). Zespół odpowiedzialny chociażby za dwie odsłony Ultimy Underworld tym razem postawił na FPS-a science fiction i przygotował z myślą o nim zupełnie nowy silnik naładowany szeregiem innowacyjnych rozwiązań. Po latach ta decyzja okazała się bardziej przełomowa dla całej branży niż samego dewelopera, ponieważ studio The Looking Glass przestało istnieć ponad 20 lat temu.

Prawa do dwóch pierwszych części legendarnego „Shocka” zdobyła firma Nightdive Studios, a sam pomysł stworzenia System Shock Remake pojawił się oficjalnie w 2015 roku. W międzyczasie produkcja przeżyła kilka zmian koncepcji, przeskok z silnika Unity na Unreal Engine oraz epizod całkowitego wstrzymania prac. Finalnie nowa odsłona gry zadebiutowała 30 maja 2023 roku, pozwalając nam ponownie (lub w przypadku niektórych — po raz pierwszy) wylądować na Cytadeli.

System Shock Remake to pierwszoosobowa strzelanka dla jednego gracza, której akcja rozgrywa się na wspomnianej wcześniej stacji kosmicznej krążącej wokół Saturna. Wcielamy się w postać bezimiennego hakera, wciągniętego przez własną ciekawość do wewnętrznej rozgrywki korporacji TriOptimum. Szereg nie do końca planowanych zdarzeń sprawia, że musimy samotnie przemierzać rozległe korytarze Cytadeli, radząc sobie jednocześnie z zastępami zróżnicowanych przeciwników.

System Shock Remake
Nasz bezimienny haker zdecydowanie ma problem z utrzymaniem porządku na biurku.

Podczas zabawy eksplorujemy kolejne poziomy stacji, toczymy niezliczone potyczki z wrogami, zbieramy ekwipunek i rozwiązujemy różne zagadki logiczne. Wszystko to pod czujnym okiem ikonicznej sztucznej inteligencji — SHODAN, która pełni w grze rolę głównej antagonistki. Całość utrzymana jest w charakterystycznej dla oryginału „dusznej” atmosferze z nieodzownym poczuciem niebezpieczeństwa czyhającego tuż za rogiem.

W System Shock Remake grałem na PC o następującej specyfikacji:

  • System operacyjny: Windows 11
  • CPU: Intel Core i7 10700 KF
  • RAM: Patriot Viper 32 GB 3400 MHz
  • GPU: Palit Nvidia GeForce RTX 3080 Gaming Pro OC
  • Płyta główna: Gigabyte Z490M
  • Dysk: M.2 1 TB
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Grę uruchamiałem także na laptopie gamingowym MSI GF63 Thin z procesorem Intel Core i5-11400H, kartą RTX 3050 Ti i 16 GB pamięci RAM. Obie jednostki nie miały najmniejszych problemów z zapewnieniem płynnej rozgrywki z detalami na poziomie Ultra (w 4K na komputerze stacjonarnym, 1080p na przenośnym), choć tu z pomocą przyszła również implementacja technologii Nvidia DLSS (ustawionej w trybie Quality).

System Shock Remake
Na półce z grami głównego bohatera można znaleźć ciekawą pozycję.

Mogę z dużym zadowoleniem powiedzieć, że nie napotkałem żadnych problemów technicznych, które uniemożliwiałyby mi kontynuowanie zabawy. Jedyne bugi, jakie mnie nawiedziły to sporadyczne zamrażanie rozgrywki po szybkim zapisie oraz kasowanie wszystkich ustawień przy każdym uruchomieniu produkcji.

Pierwszy z problemów to w ogóle dość ciekawa sprawa — wystarczyło wyjście do menu pauzy, by wszystko wróciło do normy nawet bez wyłączania gry. Drugi mankament to drobiazg, który prawdopodobnie zostanie rozwiązany przez twórców dość szybko.

Gra ukazała się 30 maja 2023 roku w wersji na system Windows, w przyszłości planowane są także porty na Linuxa, MacOS oraz konsole Xbox One, Xbox Series X|S, PS4 i PS5. Niestety konkretne daty nie zostały jeszcze podane.

Niniejsza recenzja System Shock Remake mogła powstać dzięki uprzejmości firmy PLAION Polska, która udostępniła nam pełną wersję produkcji jeszcze przed premierą.

Fabuła i świat gry

System Shock Remake
Wstępne sekwencja pozwala nam rzucić okiem na wizję świata z 2072 roku.

System Shock przenosi nas do 2072 roku, gdy światem rządzą technologiczne megakorporacje, tym samym wpisując się nieco w nurt Cyberpunka. Wcielamy się w rolę bezimiennego hakera, który próbuje wykraść projekt rewolucyjnego neurochipa od TriOptimum.

Bohater zostaje jednak zatrzymany przez służby firmy i przewieziony na krążącą wokół Saturna stację. Jeden z głównych pracowników korporacji, Edward Diego, proponuje protagoniście układ — dostaniemy pożądany kawałek technologii w zamian za wprowadzenie drobnych modyfikacji w programie pokładowej AI, czyli wspomnianej wcześniej SHODAN.

Po wyłączeniu ograniczeń SI idziemy na nieco przymusową, półroczną „drzemkę” po wszczepieniu mikrochipa. Pobudka jest jednak daleka od wymarzonych. Cytadela wydaje się opuszczona, choć wrażenie to szybko okazuje się mylące.

System Shock Remake
Wyłączenie ograniczeń etycznych rządzącej całą stacją SI w ogóle nie wydaje się podejrzane, prawda?

Pod naszą nieobecność SHODAN przejęła pełną kontrolę nad stacją kosmiczną i próbuje wykorzystać efekty pracy zespołów TriOptimum do zniszczenia ludzkości. Jako osoba odpowiedzialna za „wyzwolenie” AI z okowów zasad etycznych bierzemy sprawy w swoje ręce i wyruszamy na ratunek znanej cywilizacji.

Świat przedstawiony w grze w zasadzie ogranicza się do pokładu stacji Cytadela, której jednak daleko do identycznie nazwanej megakonstrukcji z Mass Effect — moje pierwsze skojarzenia krążyły raczej wokół USCSS Nostromo i imperialnych krążowników znanych z Gwiezdnych Wojen. Mamy tu zatem połączenie pojemnych, ale nie przesadzonych rozmiarem korytarzy, kilku większych obszarów oraz ciasnych, pełnych przeróżnych kabli traktów technicznych czy wentylacyjnych, po których przyjdzie nam się czołgać.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Tyle, jeśli chodzi o elementy wspólne lokacji, bo każdy poziom stacji ma swój dodatkowy, wyjątkowy charakter. I tak piętro medyczne dysponuje różnymi laboratoriami, ładownie to oczywiście większe kubatury pełne wszelkiej maści skrzyń, a strefa przeznaczona dla zarządu może pochwalić się blichtrem kojarzącym się ze stylem art déco. Nie ma tu jednak żadnych nieścisłości — pod błyszczącymi panelami czy marmurową podłogą to nadal ta sama, surowa konstrukcja.

Na osobny akapit zasługuje cyberprzestrzeń, która stanowi osobne pole naszej bitwy z AI. Przemierzając trójwymiarowe, bardzo kolorowe, nieco kojarzące się z TRON-em przestrzenie staramy się wprowadzić korzystne z naszej perspektywy zmiany w działaniu stacji. Może to oznaczać odblokowanie konkretnych drzwi, włączenie mostu energetycznego czy uruchomienie danego urządzenia.

Oczywiście kierująca Cytadelą sztuczna inteligencja nie pozostaje bierna, zaprzęgając do walki z naszym hakerem różne mechanizmy obronne — te przybierają postać dziwnych tworów, bez zaskoczenia próbujących nas wyeliminować. Wyposażeni w rodzaj działa pulsacyjnego i kilka innych gadżetów możemy dość swobodnie „latać” po wirtualnej rzeczywistości, włącznie ze zmianą wysokości czy obrotu.

System Shock Remake
Podczas swobodnego lotu najlepiej widać podświetlaną „kratkę” tworzącą cyberprzestrzeń.

W ogóle trzeba przyznać, że zróżnicowanie przeciwników stających nam na drodze do zwycięstwa jest godne podziwu. SHODAN robi co może, by nas zatrzymać i rzuca nam naprzeciw wszelkie środki. Mamy tu więc starcia ze zmutowanymi przez groźnego wirusa ludźmi, zwierzętami oraz roślinami, cyborgami stworzonymi na bazie członków załogi stacji (brzmi dość groteskowo, ale tak to właśnie wygląda), jak również groźnymi robotami bojowymi różnych rozmiarów. Generalna zasada jest taka, że wszystko, co spotkamy na Cytadeli, chce nas bezwzględnie zabić.

Na całe szczęście nasz dzielny haker nie jest bezbronny — do dyspozycji graczy oddano kilka ciekawych rodzajów broni, od bardziej konwencjonalnych rozwiązań pokroju wielkiego klucza francuskiego czy karabinu szturmowego po fantastyczne rodzaje oręża jak rapier energetyczny, strzelbę EMP i railgun, czyli potężne działo kinetyczne. Nie możemy jednak liczyć na szeroką dostępność giwer, amunicji oraz granatów. Każdy pocisk jest na wagę złota, a ekwipunkiem trzeba dysponować z głową.

À propos „inwentarza” — tu i ówdzie możemy zebrać także przydatne przedmioty lecznicze lub wpływające chwilowo na statystyki postaci. Oprócz dość klasycznej apteczki mowa tu o specjalnych plastrach z odrobinę wydłużonym efektem działania, które nie raz będą naszą ostatnią deską ratunku. Ciekawostką jest multum teoretycznie nieprzydatnych przedmiotów, jakie możemy nosić przy sobie. Większość z nich da się zamienić na wirtualną walutę potrzebną do ulepszeń broni czy zakupu zasobów w automatach.

Recenzja System Shock Remake nie może obyć się bez kilku słów o tym, jak fabuła zniosła upływ tych prawie 30 lat od premiery oryginału. Choć tempo jej prowadzenia jest całkowicie podporządkowane kontroli nad klimatem produkcji, przez co czasem możemy odczuwać niedosyt nowych informacji, to samą historię postrzegam jako niesamowicie atrakcyjną, może nawet bardziej niż kiedykolwiek. Twórcy remake’u postanowili nic w niej nie zmieniać poza załataniem kilku dziur logicznych, pozostając przy koncepcji naszego poznawania głównych wydarzeń nieco „za późno”.

System Shock Remake
Znajdowane na stacji audiologi i notatki opowiadają o ostatnich chwilach „ruchu oporu” przeciw SHODAN.

Mam tu na myśli sytuację, gdy większość słyszanych przez nas wypowiedzi to nagrania osób już nieżyjących. Ich obawy, nadzieje, plany, krzyki i odgłosy ostatnich chwil życia sprawiają, że i tak już ciężka atmosfera gry gęstnieje jeszcze bardziej. Z mojej strony wielkie gratulacje dla drużyny z The Looking Glass za tę wyjątkową historię oraz nie mniejsze wyrazy uznania dla zespołu Nightdive Studios za niezepsucie tego.

Jedna drobna uwaga dla osób wyczulonych na to, co widzą: produkcja jest diabelnie brutalna i okrutna. Na każdym kroku spotykamy zdewastowane zwłoki ofiar, część istot żywych zamieniła się w swoje turpistyczne wersje pokroju obrzydliwych mutantów lub cyborgów zbudowanych na bazie mocno okaleczonych ciał. Wszystko to ma oczywiście swoje oparcie w fabule i zostało wizualnie zrealizowane „przerażająco” dobrze. Dalsza część recenzji zawiera zrzuty ekranu, które mogą wzbudzić niepokój u niektórych Czytelników.

Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki

System Shock Remake
W wielu miejscach znajdziemy ślady walki, najczęściej jednak trafniejszym określeniem byłaby masakra.

Bez wątpienia do najważniejszych elementów gry można zaliczyć eksplorację rozległych map oraz liczne potyczki z wszelkiej maści wrogami. Same lokacje są naprawdę spore (choć mniej zawiłe niż w oryginale), a przemierzanie korytarzy Cytadeli potrafi zająć długie godziny, zwłaszcza w nieodkrytych wcześniej obszarach.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Za każdy zakrętem może bowiem czaić się wróg i nie mam tu na myśli tylko pojedynczych cyborgów czy mutantów. Niekiedy ścieramy się w wąskim zaułku z małym oddziałem robotów bojowych, czasem SHODAN rzuca nas na pożarcie któremuś z bossów i zasadniczo nie wiadomo, co czeka na nas za kolejnymi drzwiami.

Jak to w klasycznych shooterach dla pojedynczego gracza bywa, System Shock niejednokrotnie wymusza tak zwany backtracking, czyli powracanie do odwiedzonych wcześniej lokacji. Ba, gdy nauczyłem się „szybkiej” drogi do maszyny chirurgicznej pozwalającej na pełne uleczenie naszej postaci, to wiedziony chęcią oszczędzania apteczek cofałem się do niej nawet przez 6 pięter kosztem kilku minut biegania.

System strzelania w recenzowanej produkcji jest dość satysfakcjonujący, choć odniosłem wrażenie, że precyzyjne trafienia w głowę ustępują skutecznością salwie z shotguna. Nie jestem jednak specjalistą od fizjologii wszelkiej maści zombiaków, więc być może jest to jak najbardziej uzasadnione. Na pochwałę zasługuje dostępny arsenał — każda z obecnych w grze broni ma swoje mocne i słabe strony, jak również „nadaje się” do gromienia innej grupy przeciwników.

I tak oręż wykorzystujący ogólnie pojęte promieniowanie elektromagnetyczne dobrze sprawdzi się w walce z cyborgami i robotami, jednak na niewiele zda się podczas starć z bardziej „mięsistymi” wrogami. Mutanty dużo gorzej znoszą ostrzał klasycznymi, kinetycznymi pociskami, dlatego warto mieć przy sobie różne spluwy „na wszelki wypadek”.

Oprócz broni palnej do dyspozycji graczy oddano także pociski miotane, takie jak wszelkiego rodzaju granaty, a także środki przymusu bezpośredniego działające na krótkim dystansie — mam tu na myśli popularną „gazrurkę”, pokaźnych rozmiarów klucz francuski oraz całkiem zgrabny rapier energetyczny. Zwłaszcza ten ostatni potrafi nieźle namieszać w szeregach wroga, a walka w zwarciu może dzięki niemu ostatecznie wyjść na naszą korzyść.

System Shock Remake
Rapier energetyczny to elegancka broń, jednak jego działanie bardziej przypomina miecz z Halo niż oręż Rycerzy Jedi.

Co ciekawe, kiedy już raz wejdziemy w posiadanie pasującego nam modelu broni, to warto kosztem kilku wyrzeczeń trzymać go w ekwipunku. Ten zresztą przypomina bardziej rozwiązania znane z gier RPG niż typowych FPS-ów. Wszelkie obiekty umieszczamy w nieszczególnie pojemnej „siatce”, w której każda rzecz zajmuje konkretną ilość kratek. Musimy więc ciągle lawirować między dostępnym od ręki arsenałem a kolekcją przydatnych gadżetów oraz przedmiotów fabularnych.

Warto przy okazji wspomnieć, że broń nie jest szeroko dostępna na stacji. Poszczególne giwery najczęściej występują w niewielu możliwych do zebrania egzemplarzach, niekiedy dość skrzętnie ukrytych w łatwych do przeoczenia miejscach. Przekonałem się o tym boleśnie po pozbyciu się granatnika, bo przecież „potem znajdę lepszy sprzęt, a teraz i tak skończyły mi się granaty”. Cóż, przez 3 kolejne poziomy znalazłem tylko railgun, a ilość dostępnej do niego amunicji to jakiś żart.

Omówione wyżej kluczowe aspekty zabawy w moim odczuciu tworzą de facto jedno, bardzo spójne środowisko — połączenie niekiedy wręcz klaustrofobicznego labiryntu z wszechobecnym poczuciem zagrożenia i niepewności, nawet gdy „przelatujemy” dany fragment po raz setny, stanowi nieodłączny element rozgrywki.

Przykład? Mógłbym mnożyć ich wiele, ale wybrałem taki, który najbardziej zapadł mi w pamięć. Podczas jednej z moich rutynowych wycieczek na najniższe piętro Cytadeli pokonywałem dobrze znane mi lokacje. Ku mojemu zadowoleniu nic nie „zawracało mi głowy”, a przeciwników nigdzie nie było widać. Już „witałem się z gąską” pełen satysfakcji, że mimo resztki pozostałych HP udało mi się bez przeszkód dotrzeć na docelowy poziom.

Pozostały mi raptem dwa zakręty, jednak po otwarciu drzwi od windy moim oczom ukazał się pokaźnych rozmiarów robot bojowy. Stojąc przodem do mnie, czekał. Jak łatwo się domyślić po chwili oglądałem już bardzo atrakcyjną wizualnie animację o tym, co SHODAN i jej sługusy robią z takimi gagatkami jak nasz bohater. W tym miejscu chciałbym bardzo pochwalić produkcję za implementację systemu szybki zapis / szybkie ładowanie, bo to jedne z najczęściej używanych funkcji podczas mojej przygody z System Shock Remake.

System Shock Remake
Maszyna chirurgiczna to jeden z najbardziej przydatnych punktów na stacji.
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Jednym z charakterystycznych elementów rozgrywki jest odwiedzanie przez nas cyberprzestrzeni. Tu twórcy z Nightdive Studios po raz kolejny popisali się świetnym wyczuciem między dość aktualnymi standardami grywalności a oryginalnym rozwiązaniem. Jest błyszcząco, kolorowo, niemal infantylnie, ale jednocześnie swobodne poruszanie się w trzech wymiarach podczas gromienia zastępów wrogów jest dynamicznym, angażującym doświadczeniem.

Nie mógłbym nie wspomnieć o dość ważnej kwestii, która na pewno wpływa na mój odbiór gry, a tym samym jej ostateczną ocenę. Obie części „Shocka” od dawna znajdowały się na mojej „kupce wstydu”, czyli w zbiorze najważniejszych tytułów czekających na ogranie w przyszłości.

Kiedy dowiedziałem się, że recenzja System Shock Remake padnie moim łupem, postanowiłem nadrobić zaległości i odpaliłem oryginał. Nie ukrywam, że odbiłem się od niego dość szybko — niedzisiejszy gameplay i „drętwe” sterowanie odstraszyły mnie, trochę lepiej wyglądało starcie z wersją Enhanced (przygotowaną zresztą przez Nightdive Studios).

Moim zdaniem te problemy udało się całkowicie wyeliminować w remake’u. Poruszanie się jest intuicyjne i każdy, kto miał do czynienia z jakąkolwiek strzelanką FPP w ciągu ostatniej dekady, może od razu wskoczyć do nowego System Shocka. Co ważne: dotyczy to nie tylko osób grających na nieśmiertelnym kombo klawiatura + mysz, ale także zwolenników strzelania na gamepadzie.

Nieodzowną częścią zabawy są obecne tu i ówdzie zagadki logiczne. Najczęściej przyjmują one postać panelu kontrolnego, przy którym musimy trochę „pomajstrować” z kabelkami lub przełącznikami, by dostarczyć energię do wskazanego punktu. Z reguły nagrodą za to jest otwarcie pomieszczeń istotnych ze względów fabularnych lub skrywających cenne zapasy. Wobec coraz powszechniejszych nagród dla graczy w postaci nowych fryzur czy skórek do pistoletu przyjąłem tak klasyczne podejście z olbrzymim entuzjazmem.

System Shock Remake
Dokładne badanie poziomów może zaowocować znalezieniem przydatnych gadżetów.

Naszego protagonistę możemy jednak trochę modyfikować, a konkretniej wpływać na jego umiejętności. Dzięki znajdowanym w trakcie gry modułom do wszczepionego neurochipa jesteśmy w stanie na przykład poszerzyć zakres informacji pokazywanych przez HUD lub dodać zdolność hakowania robotów. Od czasu do czasu wchodzimy w posiadanie przydatnych gadżetów pozwalających chociażby na dłuższe skoki czy częściowo chroniące bohatera przed obrażeniami.

Bardzo ciekawie rozwiązano kwestię poziomu trudności. Rozgrywkę podzielono na cztery aspekty: walkę, fabułę, zagadki i cyberprzestrzeń, a każdy z nich możemy ustawić osobno w skali od 1 (najłatwiejszy) do 3 (najtrudniejszy). Byłem zaskoczony tym, jak można wpływać na trudność „odgrywania” historii.

W zależności od wybranego poziomu skomplikowania zmienia się ilość informacji wyświetlanych na mapach Cytadeli. Dzięki temu na najłatwiejszych ustawieniach możemy dość szybko rozpoznać, które punkty powinny nas interesować, choć i tak wcześniej musimy je odnaleźć. Średni poziom trudności nie oferuje już takich pomocy, a same plany stacji nie zawierają zbyt wielu przydatnych danych. W wersji dla najtwardszych graczy pojawia się dodatkowo bardzo rygorystyczne ograniczenie czasowe.

Jeśli chodzi o walkę, to na domyślnym poziomie trudności była ona dla mnie dość wymagająca. Nie próbowałem liczyć, ile razy zginąłem ani jak często Pan Haker otarł się o śmierć, ale z pewnością było tego dużo. Nawet przeciętny przeciwnik potrafi bardzo skutecznie zredukować nasz pasek zdrowia do zera, nie wspominając o jednoczesnym ataku kilku wrogów z różnych stron. Z reguły jednak zmiana strategii w danym starciu pozwala odnieść zwycięstwo i poczuć naprawdę miłą satysfakcję.

Oczywiście zdarzają się sytuacje problematyczne. Kilka razy jęknąłem pod nosem, gdy drzwi za moimi plecami zamykały się, a w pomieszczeniu pojawiał się nieco silniejszy sługus „szalonej” AI. Wtedy trzeba trochę pokombinować, sprawdzić różne opcje oraz poznać wroga. Na pewno nie jest to jednak niemożliwy do rozwiązania problem i każdy gracz prędzej czy później sobie z tym poradzi. Ogólnie poziom trudności System Shock Remake oceniam jako dobrze zbalansowany, choć mam do niego pewne zastrzeżenia, o których wspomnę kawałek niżej.

System Shock Remake
„Grosza daj hakerowi”.
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Wszystko, o czym dotychczas wspomniałem, składa się na kompletne doświadczenie i dostarcza długich godzin absorbującej rozgrywki. Mam wrażenie, że dość szybko złapałem klimat produkcji, przez co trudno było mi oderwać się od komputera. Warstwa fabularna jest prowadzona w specyficzny sposób, przez co może nie tak łatwo się w nią zaangażować — myślę, że jej głównym założeniem jest raczej jeszcze mocniejsze podbicie atmosfery niż chęć wciągnięcia gracza w losy innych postaci.

Nie jest to bynajmniej wada gry, a koncepcja AI wymykającej się prawom robotów opracowanym przez Issaca Asimova sama w sobie stanowi bardzo ciekawy wątek. Oczywiście w obecnych czasach znamy już wiele podobnych schematów, ale mimo wszystko SHODAN może imponować zaangażowaniem w wypełnienie swojej wizji.

Choć przez większość czasu gra się naprawdę przyjemnie, recenzja System Shock Remake nie będzie zbiorem samych superlatyw. Chciałbym zwrócić uwagę na kilka przydatnych drobiazgów, których moim zdaniem zabrakło w tej skądinąd współczesnej produkcji.

Rozumiem, że eksploracja jest jednym z elementów rozgrywki, a twórcy remake’u i tak nieco odchudzili lokacje z labiryntów. Nie ukrywam jednak, że jak na 2072 rok to wirtualna mapa jest słabo opisana, co połączeniu z brakiem nawigacji było dla mnie uciążliwe. Pamiętam, że bardzo dobrze działało to w BioShock, będącym bądź co bądź duchowym spadkobiercą serii System Shock.

W produkcji przenoszącej nas do Rapture obecność strzałki wskazującej kierunek do następnego ważnego punktu nie przeszkadzała w angażującej zabawie — wyposażenie czy tak zwane plazmidy czekające na wytrwałych graczy były wystarczającą zachętą do dokładnego badania poziomów. Tak subtelna pomoc nie wpłynęłaby negatywnie na przemierzanie korytarzy Cytadeli, a z pewnością trochę pomogłaby w nieco pogmatwanej kolejności wykonywania zadań.

System Shock Remake
Nie da się ukryć, jest brutalnie.

Jeśli nie strzałka nawigacji, to chociaż dokładniej opisana mapa byłaby mile widziana. Wracając po 10 godzinach do pierwszego etapu, nie każdy pamięta, gdzie były konkretne pomieszczenia. Wystarczyłyby subtelne podpisy lub chociaż trochę więcej czytelnych symboli — sytuacja trochę się poprawia na najniższym poziomie trudności, choć przydatność dodatkowych informacji i tak nie powala. Brakuje także listy zadań do wykonania, a do konkretnych wytycznych musimy dokopywać się w gąszczu mniej lub bardziej istotnych wiadomości rozsianych po całej stacji.

Udostępnienie opcji wyłączenia wspomnianych przeze mnie dodatków rozwiązałoby problem zbyt łatwej rozgrywki dla purystów lubujących się w samodzielnym robieniu notatek. Spodziewam się, że nieobecność tych drobnych udogodnień wynika z chęci możliwie bliskiego trzymania się oryginału, ale w końcu mamy trzecią dekadę XXI wieku i standardy trochę się zmieniły.

Moim zdaniem jeden konkretny fragment gry jest po prostu niedorzeczny. Nie chodzi tu o wątek fabularny, z tym wszystko jest w porządku, mam na myśli pewien bezsens rozgrywki. Musimy wejść do wyjątkowo sporej lokacji, która jest objęta skażeniem biologicznym. „Na całe szczęście” wcześniej zyskujemy dostęp do specjalnego plecaka chroniącego nas częściowo przed podobnymi zagrożeniami — niestety jego działanie jest zasadniczo niezauważalne, a w dodatku jesteśmy ze wszystkich stron atakowani przez hordy wrogów.

Jedynym rozwiązaniem pozostaje zatem wbiegnięcie tam ile sił w nogach, po 50 próbach znaleźć w końcu właściwą drogę, w międzyczasie marnując wszystkie apteczki przez niewydolny system ochronny. Do przeciwników nie ma po co strzelać, bo to tylko strata cennych sekund. To nie jest wyzwanie, ale zwykłe źródło bezsensownej frustracji psujące dotychczasowy odbiór produkcji.

Na szczęście podobne wrażenia nie pojawiają się w późniejszych fazach zabawy. Owszem, bywa trudno, czasem na granicy między dobrą zabawą a topornym powtarzaniem tych samych sekwencji aż dopisze nam zwykłe szczęście. Jest to jednak akceptowalne w tego typu produkcjach, poza tym zawsze można zacząć nową grę na niższym poziomie trudności.

System Shock Remake
Smartwatch klasy wojskowej, ca. 2072 rok.
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

W tym miejscu dochodzę do mojego ostatniego „zarzutu” do remake’u System Shock. To wielka szkoda, że zmiana poziomu trudności w trakcie gry jest niemożliwa. Podobne praktyki w innych tytułach pozwalają przebrnąć przez wyjątkowo skomplikowane fragmenty z drobnym handicapem, który w moim odczuciu w żaden sposób nie wpływa na radość z zabawy. Jeżeli ktoś nie chce tego robić, to nie musi, ale nie każdy gracz ma ochotę 100 razy powtarzać ten sam fragment w imię bycia true gamerem.

Grafika i dźwięk w System Shock Remake

Recenzja System Shock Remake nie byłaby kompletna, gdybym nie wspomniał o olbrzymiej pracy włożonej przez twórców w oprawę wizualną. Ta została przygotowana w bardzo pomysłowy sposób — mamy tu połączenie zaawansowanej grafiki z mocno pikselowanymi obiektami ewidentnie inspirowanymi designem oryginału. Całość wygląda zaskakująco spójnie, jednocześnie nie kłuje po oczach oraz przypomina, że mamy do czynienia z „pomnikiem historii”.

Modele postaci przygotowano z dużą pieczołowitością, dzięki czemu to, co miało być przerażające i obrzydliwe, dokładnie takie jest. Wspomniana wcześniej duża różnorodność spotykanych przeciwników dotyczy także ich wyglądu, dzięki czemu w miarę sprawnie możemy ocenić, z kim stajemy do walki. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie cyborgi, w których makabryczności można dostrzec kunszt projektu połączenia człowieka z maszyną.

System Shock Remake
Mimo ogólnego „oldschoolowego” sznytu, grafika System Shock Remake ma kilka asów w rękawie.

Równie dobrze wyglądają lokacje, zwłaszcza te ukazujące bardziej „techniczne” zaplecze stacji. Wystające ze ściany czy sufitu przewody, ciasne kanały wentylacyjne i sterylne, surowe korytarze dodatkowo wpływają na poczucie zagrożenia. Sporą atrakcją jest możliwość wyjrzenia przez okno — widok części stacji na tle majestatycznego Saturna przypomina nam, jak wielkim cudem techniki jest sama Cytadela.

Udało mi się zauważyć pewien mankament graficzny. Jeżeli wyjątkowo mamy przed sobą dłuższy korytarz, to oświetlenie jego odległego końca doczytuje się w miarę zbliżania się do niego. Nie jest to szczególnie uciążliwa niedogodność, ale na pewno stanowi pole do poprawy.

Na duży plus zasługuje cały świat dźwięków, które usłyszymy podczas zabawy. Muzyka towarzysząca naszej przygodzie świetnie wpisuje się w klimat niezbyt pogodnego Sci-Fi, najczęściej przyjmując formę elektronicznego ambientu. Warto zaznaczyć, że tak jak większość elementów produkcji, jest ona ewidentnie podporządkowana podkreślaniu atmosfery, nie kradnąc jednocześnie całej uwagi gracza dla siebie.

Bardzo celnym kontrapunktem dla tego wszystkiego jest muzyczka przygrywająca w windzie. Wesolutki, umilający czas podróży jazz teoretycznie totalnie nie pasuje do wydarzeń na stacji, jednak to właśnie tak olbrzymi kontrast dodatkowo podkreśla makabryczność całej historii.

Efekty dźwiękowe oraz kwestie padające z ust NPC i przeciwników zostały nienagannie zrealizowane. Na plus zasługują szczególnie dźwięki wydawane przez przeciwników, kiedy nas jeszcze nie widzą — przytłumione „…Hunger…” rzucone przez człapiącego w ciemności mutanta dodaje zabawie „thrillerowatego” sznytu, zwłaszcza podczas gry na słuchawkach.

System Shock Remake
Widok za oknem jest po prostu zachwycający.

Niestety mam złą informację dla osób liczących na polski dubbing, bo ten nie został ujęty podczas tworzenia gry. Produkcja oferuje za to dość dobrze przygotowane napisy w naszym ojczystym języku, choć doszukałem się kilku niedopracowanych fragmentów w trakcie intra. Dotyczy to jednak tekstów pojawiających się na jednym z wyświetlaczy, a nie samych dialogów, więc nie tracimy nic z fabuły.

Recenzja System Shock Remake — podsumowanie

System Shock Remake
System Shock Remake wymaga od nas zarówno strzelania, jak i logicznego myślenia.

Tak jak każda przygoda, mój pobyt na orbicie Saturna dobiegł końca. W grze spędziłem ponad 27 godzin, z czego około 3 poświęciłem na sprawdzenie łatwego poziomu trudności, przez resztę czasu bawiłem się na domyślnych ustawieniach. Chciałbym doprecyzować pewną ważną kwestię, nim przejdę do podsumowania System Shock Remake — recenzja dotyczy całokształtu produkcji, jakby była to zupełnie nowa pozycja na współczesnym rynku. Powody takiego podejścia są dwa:

  • Mam wrażenie, że wielu dzisiejszych graczy nie zna oryginalnego System Shocka, choćby ze słyszenia. Przyczyna takiego stanu rzeczy nie ma tu najmniejszego znaczenia, tak jak kultowość FPS-a z 1994 roku nie powinna wpływać na ocenę tytułu powstałego niemal 30 lat później.
  • Twórcy remake’u zrobili tę grę w dużym stopniu od nowa — oczywiście bazowali na klasycznym wydaniu, jednak mieli pełną decyzyjność co do finalnego kształtu produkcji. Oznacza to, że za wszelkie dobre rzeczy należą im się gratulacje, ale jednocześnie nie przyjmuję argumentów dotyczących ewentualnych wad, jakoby „tak samo było w oryginale”.
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Pozwolę sobie zatem przejść do meritum. Mamy do czynienia z naprawdę bardzo dobrą strzelanką dla pojedynczego gracza, oferującą atrakcyjny gameplay oraz angażującą historię. Bez wątpienia jednak najmocniejszym punktem produkcji jest niepowtarzalny klimat, który wpisuje się w najlepsze trendy cięższych odsłon science fiction.

Z pewnością jest to częściowo zasługa świetnej historii i ciekawej oprawy audiowizualnej, jednak chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden składnik. W moim odczuciu producentom udało się idealnie wyważyć skalę brutalności, makabry, grozy i intensywność akcji.

Dostaliśmy grę dość krwistą, ale nie w stylu gore, momentami niepokojącą, ale bazującą na atmosferze, a nie jak amerykański horror typu jump scare oraz pełną strzelania, jednak nieopartą na beztroskiej jatce pokroju serii Serious Sam. Produkt niemal idealny.

System Shock Remake
Ten niepozorny maluch potrafi nabroić więcej, niż się wydaje.

W moim odczuciu zabrakło kilku bardziej współczesnych funkcji. Świat nam się trochę zmienił, niestety nie każdy gracz ma czas na to, żeby wsiąknąć w daną produkcję na wiele dni z rzędu — niestety tak drobne ułatwianie powrotów do tytułu, jak nawigacja czy możliwość zmiany poziomu trudności w trakcie rozgrywki nie zostały zaimplementowane w dziele Nightdive Studios.

Wszystko, o czym wspomniałem wyżej oraz to, co przeżyłem na Cytadeli, pozwala mi z pełną odpowiedzialnością podsumować System Shock Remake jednym zdaniem: ojciec chrzestny FPS-ów powrócił i jest lepszy niż kiedykolwiek. Mimo upływu lat historia SHODAN i naszego bezimiennego hakera wciąż robi piorunujące wrażenie, a gra nareszcie doczekała się poziomu technologicznego, który pozwala jej w pełni rozwinąć skrzydła.

Ewentualne mankamenty to drobiazgi, do których da się przyzwyczaić, a z czasem może nawet docenić. Nie możemy jednak ukrywać, że dziś znamy także serię BioShock, Prey, Deus Ex, Dead Space, Half-Life 2 czy Alien: Isolation — ogólnie rzecz biorąc, konkurencja nie spała, a gatunek klimatycznych shooterów czy im pokrewnych produkcji zdobył sporo mocnych tytułów. Niemniej jednak remake System Shock zasługuje nie tylko na miejsce na firmamencie, ale też zainteresowanie szerokiego grona odbiorców, bo to naprawdę bardzo solidna gra.

System Shock Remake

Na plus

  • Niepowtarzalny klimat produkcji
  • Dobrze napisana historia
  • SHODAN!
  • Angażujący gameplay z ciekawymi mechanikami
  • Przyjemny system strzelania
  • Atrakcyjna oprawa audiowizualna
  • Rozległe, ciekawe poziomy
  • Zróżnicowany arsenał
  • Wygodne sterowanie
  • Napisy w polskiej wersji językowej

Na minus

  • Niekiedy nie do końca jasne cele do osiągnięcia
  • Przejście niektórych fragmentów graniczy z cudem bez używania quick save / quick load
  • Brak możliwości zmiany poziomu trudności w trakcie gry
  • Momentami uciążliwy backtracking
  • Brak nawigacji oraz słabo opisane mapy
  • Doczytywanie oświetlenia odległych obiektów na naszych oczach

Jakub Foss

System Shock Remake to dość wierna reinkarnacja kultowej strzelanki z 1994 roku, która wyciągnęła z oryginału to, co najlepsze i przedstawiła w formie bardzo współczesnego FPS-a. Bezapelacyjnie wśród najmocniejszych stron produkcji należy wymienić jej niesamowitą atmosferę rodem z thrillerów Sci-Fi, przyjemny system strzelania oraz angażujący gameplay. Do ideału trochę zabrakło, bo nie uświadczymy tu takich udogodnień jak nawigacja czy zmiana poziomu trudności w trakcie zabawy, choć dla fanów staroszkolnego grania może to akurat stanowić atut. Niezależnie od tego, czy dobrze znamy serię System Shock, czy też słyszymy tę nazwę po raz pierwszy, dzieło Nightdive Studios to pozycja obowiązkowa dla miłośników shooterów i „niecukierkowych” klimatów science fiction.

Ocena końcowa: 8/10

O autorze
Jakub Foss
Zastępca redaktora naczelnego

Od trzech dekad zapalony miłośnik gier komputerowych. Od przyjaźni z Commodore, przez konsolki i konsole miał przyjemność dotrzeć do ekosystemu Xboxa. Zobacz więcej...

Niektóre odnośniki w powyższej publikacji to linki afiliacyjne. Jeżeli klikniesz taki link i dokonasz zakupu, otrzymamy niewielką prowizję, a Ty nie poniesiesz żadnych dodatkowych kosztów. | Etyka redakcyjna

Dyskusja na temat wpisu

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.

Ładowanie kolejnych wpisów...
MEGA OKAZJA!
Zgłaszanie błędu

Błędy zdarzają sie każdemu, nawet nam. Jeżeli uważasz, że w niniejszej publikacji coś się nie zgadza, to poinformuj nas o tym korzystając z formularza poniżej. Autor tekstu otrzyma Twoje zgłoszenie, dzięki czemu będzie mógł go poprawić, jeśli zajdzie taka potrzeba.