Myszki gamingowe to specyficzny typ akcesoriów, najwięcej zyskujących wtedy, gdy nie musimy o nich myśleć podczas zabawy. Wyjątkowo pożądane są zatem modele niemal zrastające się z naszą dłonią, pozwalające nam w pełni wykazać się w każdej, nawet najgorętszej potyczce — innymi słowy takie, które nie przeszkadzają.
Spis treści
Producenci zatem dwoją się i troją, by oddać w ręce miłośników cyfrowej rozrywki urządzenie stanowiące idealne przedłużenie ręki gracza. O ile często mamy do czynienia z kalkami znanych od lat rozwiązań, to od czasu do czasu pojawia się sprzęt naprawdę przełomowy pod względem oferowanych parametrów, czego dobrym przykład jest Razer DeathAdder V4 Pro.
Jakie innowacje Amerykanie tym razem zmieścili w ultralekkim bojowym gryzoniu? Czy dostaliśmy tylko garść puszących się w specyfikacji cyferek, czy znajdziemy tu prawdziwą jakość? Co jednak kluczowe: jak się na tym gra? Zapraszam do lektury mojego testu, w którym omawiam wszystkie kluczowe aspekty pracy z nową myszką z logo trzech splecionych węży!
Razer DeathAdder V4 Pro — najważniejsze parametry

Niemal wszystkie myszy komputerowe da się opisać zestawem podobnych parametrów, niezależnie od ich docelowego przeznaczenia. Modele tworzone z myślą o graczach komputerowych muszą jednak kłaść większy nacisk na te elementy specyfikacji, które są wyjątkowo przydatne w trakcie zabawy przed pecetem czy konsolą.
O tego typu urządzeniach wskazujących pisaliśmy zresztą nie raz, chociażby w tekstach poświęconych najlepszym myszkom gamingowym, godnym polecenia gryzoniom do laptopa czy też w artykule traktującym o technice drag click. Wszystkich chcących odświeżyć sobie niezbędne kwestie techniczne, a może poznać kilka wcześniej nieznanych sobie aspektów, zdecydowanie zachęcam do lektury.
Bazując na wymienionych przeze mnie materiałach, jak również wspierając się wiedzą zdobytą podczas dotychczasowych testów, jako najważniejsze cechy myszek gamingowych wskazałbym sensor, łączność, rodzaj przełączników, liczbę przycisków, możliwości konfiguracji, gabaryty urządzenia oraz jakość zastosowanych materiałów. Jeśli chodzi o suche dane, to Razer DeathAdder V4 Pro prezentuje się następująco:
- Rodzaj myszy: bezprzewodowa, przewodowa
- Łączność: adapter 2,4 GHz, kabel USB-C -> USB-A
- Rodzaj sensora: optyczny
- Maksymalna czułość: 45000 DPI
- Częstotliwość raportowania: do 8000 Hz
- Maksymalna rejestrowana prędkość i przyspieszenie: 900 IPS, 85 G
- Zasilanie: wbudowany akumulator, kabel USB
- Liczba przycisków: 6
- Liczba rolek przewijania: 1
- Rozmiar: 12,8 cm x 6,8 cm x 4,4 cm
- Waga: 56-57 g (w zależności od koloru)
- Cena: ~800 zł
Każdy, kto miał wcześniej do czynienia z gryzoniami do gier, z pewnością zwróci uwagę, że specyfikacja sensora optycznego powala. Po pierwszym szoku warto spojrzeć jednak na pozostałe parametry, bo i one nie zawodzą — maksymalna częstotliwość raportowania potrafi przysporzyć problemów słabszym procesorom, a bardzo niska waga pozwala na błyskawiczne ruchy z mniejszym obciążeniem dla ręki.

Kwestii wymagających bardziej szczegółowego podejścia jest jednak dużo więcej, jako że producent postanowił uzbroić topową „Zdradnicę śmiercionośną” czwartej generacji po zęby. By zachować optymalną czytelność artykułu, test Razer DeathAdder V4 Pro podzieliłem na następujące podrozdziały:
- Zawartość opakowania, wygląd i budowa urządzenia
- Proces instalacji, dedykowane oprogramowanie i konfiguracja myszki
- Jak się tym klika, czyli Razer DeathAdder V4 Pro w praktyce
- Podsumowanie
Co ważne: w trakcie pracy nad recenzją z myszki korzystałem głównie w parze z dość mocnym pecetem oraz niezbyt wydajnym, ale sprawnym ultrabookiem. Przed przystąpieniem do części praktycznej zadbałem o aktualność systemu operacyjnego oraz firmware’u samego urządzenia wskazującego — w jego przypadku przeprowadziłem update do wersji 1.20.
Zanim przejdę do głównej części artykułu, chciałbym bardzo serdecznie podziękować firmie Razer za udostępnienie mi myszki do testów.
1. Razer DeathAdder V4 Pro — zawartość opakowania, wygląd i budowa urządzenia




Razer zdążył nas przyzwyczaić, że jego topowe urządzenia pakowane są w dobrze wykonane, estetyczne pudełka w charakterystycznych kolorach i nie inaczej jest tym razem. Producent zadbał nie tylko o atrakcyjne przedstawienie wizerunku urządzenia oraz jego najważniejszych cech, ale też przedstawił podstawową specyfikację. Co znajduje się w zestawie?
Oprócz samej „Jego Wężowskiej Mości” w komplecie znajdziemy dość nietypowy adapter 2.4 GHz, przewód USB-A -> USB-C, zestaw gripów, skróconą instrukcję obsługi oraz kilka naklejek. Co ważne, warto otwierać kartonik w bezpiecznym miejscu, bo gryzoń i jego nadajnik umieszczono w pudełku „kołami do góry”, przez co mogą wypaść.
Zajmijmy się naszą główną bohaterką. Razer DeathAdder V4 Pro to asymetryczna, profilowana myszka dla praworęcznych graczy. Model ten szczególnie powinien przypaść do gustu osobom o nieco większych dłoniach — jego wymiary to prawie 13 cm długości, niemal 7 cm szerokości i tuż poniżej 4,5 cm wysokości. Tym bardziej zaskakuje niska waga urządzenia, wynosząca odpowiednio 56 g dla wersji czarnej i 57 g, gdy sprzęt ma białą obudowę.

Wielkość akcesorium oraz jego wyprofilowanie dobrze sprawdza się przy chwycie typu palm, choć clawgrip oraz wszystkie formy pośrednie też oczywiście wchodzą w grę. Uwydatniony, przechylony grzbiet korpusu chętnie wpycha się w dłoń, oferując jej wsparcie i lekką rotację, co wpływa na bardziej naturalne ułożenie ręki i zmniejszone napięcie mięśni.
Całe zewnętrzne poszycie myszki wykonano z tego samego, gładkiego tworzywa sztucznego wysokiej jakości. Powierzchnię pokryto specjalną warstwą typu Smooth-Touch, która mimo swojej „jedwabistości” zapewnia pewny chwyt, a w razie czego możemy okleić strategiczne miejsca dołączonymi do kompletu taśmami antypoślizgowymi.
Główne przyciski myszy to duże płytki zajmujące niemal połowę korpusu urządzenia, na szczęście odseparowane od niego — wpływa to pozytywnie na kulturę ich pracy. Kluczowe dla działania sprzętu są jednak przełączniki i tu DeathAdder z czwórką w nazwie ma spore powody do dumy.

Razer postawił na optyczne switche 4. generacji, które zapewniają minimalizację opóźnień, brak odbicia typowego dla mechanicznych zamienników oraz żywotność sięgającą nawet 100 milionów aktywacji. Same kliknięcia są chrupkie, dobrze wyczuwalne i pewne, a przyciski nie cierpią na nadmierny pre-travel czy post-travel. Innymi słowy, działają rewelacyjnie.
Spomiędzy LPM i PPM wyrasta pokaźnych rozmiarów gumowana, dwukierunkowa rolka przewijania. 24-stopniowy scroll pracuje wyraziście, ale bez irytującego chrobotania czy wzbudzania całego wnętrza myszki. Na szczególną uwagę zasługuje sposób jego aktywacji — Amerykanie sięgnęli po technologię optyczną, co przekłada się na wyjątkową precyzję, niezawodność i długowieczność rolki.
Na lewym boku sprzętu znajdziemy za to dwa dodatkowe przyciski, które z założenia obsługujemy kciukiem. Z oczywistych względów prawa strona korpusu pozbawiona jest elementów sterujących, jako że myszka nie jest odpowiednio wyprofilowana, by zapewnić komfortową obsługę osobom leworęcznym.



Sporą część spodu urządzenia zajmują duże ślizgacze z czystego PTFE, gwarantujące płynny ruch gryzonia po podkładce. Nieco zaskakujące jest zastosowanie jednego wspólnego przycisku dla zmiany DPI i włączania akcesorium — z drugiej strony sprzęt sprawia wrażenie zawsze gotowego do akcji, bo uruchamia się przy każdym muśnięciu.
Oczywiście znajdziemy tu także jeden z najbardziej kluczowych podzespołów każdej myszki, czyli sensor optyczny. Oczko Razer Focus Pro 45K powstało we współpracy z Pixart i stanowi osobne dzieło sztuki, które bije na głowę dotychczasowe standardy czułości i funkcjonalności.
Rozdzielczość wynosząca do 45 000 DPI, regulowana w krokach co 1 punkt pozwala idealnie dopasować prędkość ruchu kursora do naszych preferencji. W urządzeniu możemy zapisać do 5 stopni czułości, między którymi przestawiamy się, klikając wspomniany wcześniej przycisk na spodzie.

Niesamowite wrażenie robi także maksymalna rejestrowana prędkość ruchu sięgająca 900 IPS, czyli ponad 80 km/h. Jeśli chodzi o przyspieszenie, które myszka jest w stanie prawidłowo zinterpretować, to mówimy o wartości 85G — spodziewam się, że większość graczy nie zbliża się do takich osiągów, ale działają one na wyobraźnię.
Focus Pro 45K to jednak nie tylko liczby, ale też wyjątkowe funkcje. Oczko obsługuje automatyczną kalibrację zależną od powierzchni, po której się porusza, dzięki czemu prawidłowo odwzorowuje nasze akcje bez względu na gładkość podkładki. Co więcej, możemy skonfigurować asymetryczne odcięcie w 26-stopniowej skali.
Dzięki technologii Motion Sync sensor dostosowuje się także do interwałów przesyłania informacji przez nasz komputer, co przekłada się na idealnie płynny ruch kursora. Uwagę przykuwa także możliwość zmiany interpretacji rotacji myszki, która u części osób pojawia się w naturalny sposób przy ruchach bocznych lub zależnie od rodzaju chwytu.



Bardzo ciekawą funkcją sensora w DA V4 Pro jest możliwość ustawienia dynamicznej czułości, która może kojarzyć się z często krytykowaną przez graczy akceleracją myszy. Tu jednak nie mówimy o rozwiązaniu programowym, tylko autentycznej zmianie DPI w zależności od prędkości naszego ruchu, działającej nawet na sprzętach bez zainstalowanego Razer Synapse.
Gdy spojrzymy na gryzonia od przodu, to dostrzeżemy niewielką diodę informującą o wybranym profilu oraz dość głęboko schowany port USB-C. Ten służy nie tylko do łączności z komputerem, ale też ładowania wbudowanego akumulatora. Uzupełnione do 100% ogniwo pozwala nawet na 150 godzin pracy (po aktualizacji firmware’u) z częstotliwością raportowania na poziomie 1000 Hz. Nie jest to jednak wartość szczytowa dla recenzowanego modelu.
W Razer DeathAdder V4 Pro po raz pierwszy zastosowano nietypowy, dość duży i ciężki odbiornik 2.4 GHz HyperSpeed Wireless drugiej generacji. Ten swoimi możliwościami przebija dotychczasowe adaptery producenta i nie mówimy tu o wartości polling rate sięgającej 8000 Hz, przy której interwał między sygnałami wynosi raptem 0,125 ms.

Rzecz w tym, że półkolisty dongle dysponuje też mocniejszą anteną, dzięki czemu może zaoferować stabilniejsze, a przede wszystkim szybsze połączenie niż wcześniejsze rozwiązania. Według danych z oficjalnej strony opóźnienia wynoszą średnio 0,29 ms względem 0,46 ms adapterów starszego typu w trybie bezprzewodowym. Czyli było błyskawicznie, a teraz jest… błyskawiczniej?
Jedynym pozornym „minusem”, bo w zasadzie to nie mankament, a jedynie naturalna konsekwencja 8-krotnie częstszego wysyłania danych do komputera, jest zdecydowanie krótsza żywotność baterii przy włączonym polling rate na poziomie 8 kHz. Według danych producenta możemy wtedy liczyć na 22 godziny zabawy, co i tak jest niezłym wynikiem.
Warto zwrócić uwagę na trzy kolorowe diody na odbiorniku. Dzięki zmianie ich barwy dostajemy czytelne informacje na przykład o stopniu naładowania baterii myszki, sile sygnału, ustawionym stopniu DPI czy aktualnej częstotliwości raportowania. Trudno prosić o więcej, a taki sposób podawania danych jest nawet lepiej widoczny niż miganie samego urządzenia wskazującego.

Naszła mnie taka dygresja: oczywiście rozumiem chęć stworzenia wokół testowanego modelu otoczki „sprzętu dla profesjonalistów”, ale dostrzegam brak komunikacji przez Bluetooth. Oczywiście można to tłumaczyć redukcją wagi, jednak zawęża to grupę docelową topowego przedstawiciela linii DeathAdder. No cóż, najwyraźniej nie można mieć wszystkiego.
Nie mógłby nie wspomnieć o dołączonym do zestawu przewodzie USB-A -> USB-C. Zabezpieczony gęstym oplotem interkonektor mierzący około 190 cm jest dość gruby i sztywny, więc jego stosowanie do połączenia myszki z komputerem należy stosować jako ostateczność. Doskonale sprawdzi się za to do wpięcia do peceta adaptera 2.4 GHz lub ładowania gryzonia.
Swoją drogą, konstrukcja portu USB w samym akcesorium, mimo dość głębokiego osadzenia, umożliwia korzystanie z szerokiej gamy uniwersalnych kabli z wtyczką USB-C. Najlepiej zatem „zatrudnić” oryginalny paracord do obsługi półsferycznego odbiornika, a do uzupełniania zapasu energii w „Zdradnicy śmiercionośnej” oddelegować inny przewód.
2. Razer DeathAdder V4 Pro — proces instalacji, dedykowane oprogramowanie i konfiguracja myszki

Z reguły myszki komputerowe działają poprawnie od razu po ich podłączeniu do docelowego sprzętu i nie inaczej jest tym razem. Dotyczy to zarówno pracy na kablu, jak i trybu bezprzewodowego, co zawdzięczamy wstępnemu sparowaniu zestawu przez producenta. Czyli niezależnie od naszego urządzenia — wpinamy przewód, na którego końcu znajduje się sam gryzoń lub jego adapter.
Konfigurację sprzętu przeprowadzamy z poziomu wielozadaniowego kombajnu Razer Synapse 4. Dedykowane oprogramowanie amerykańskiego producenta umożliwia nam bardzo szczegółową zmianę parametrów pracy myszki, wśród których znajdziemy między innymi:
- stopnie czułości sensora optycznego
- dynamiczną zmianę rozdzielczości czujnika
- częstotliwość raportowania
- mapowanie przycisków
- programowanie makr
- wysokość odcięcie czujnika
- kalibrację rotacji
- dopasowanie rozdzielczości czujnika do poprzedniej myszki
Trzeba przyznać, że kontrolowanie czułości z dokładnością do 1 DPI brzmi dość abstrakcyjnie, ale bez wątpienia umożliwia ono idealne dopasowanie działania sensora do naszych potrzeb i warunków. Możemy zapisać do 5 stopni rozdzielczości, które domyślnie przełączamy w cyklu za pomocą przycisku na spodzie gryzonia.



O ile większość graczy świadomie wyłącza systemową akcelerację myszy, to rozwiązanie od Razera może stanowić ciekawą alternatywę. Tak zwane Dynamic sensivity, czyli autentyczna zmiana czułości oczka Razer Focus Pro 45K w zależności od szybkości naszego ruchu występuje tu w 3 predefiniowanych wariantach, ale umożliwia także ustawienie własnego wzorca.
Dzięki temu osoby preferujące zabawę z ustawioną niską rozdzielczością (na przykład w shooterach lub RTS-ach) mogą zachować tak ważną dla siebie precyzję celowania, a jednocześnie tak skonfigurować DA V4 Pro, że szybki ruch w bok spowoduje chwilowy skok DPI pozwalający na obrót o 180°. Przy odrobinie wprawy oznacza to brak konieczności odrywania urządzenia wskazującego od podkładki.
Jeśli chodzi o częstotliwość raportowania, to mamy do wyboru kilka progów, z których najbardziej interesują nas te powyżej 1000 Hz. Co ciekawe, program pozwala nam ustawić inny polling rate dla zadań ogólnych i gamingu — ten drugi włączy się automatycznie w momencie wykrycia odpalenia gry na pełnym ekranie.

Należy zwrócić uwagę na to, że mniej wydajne komputery mogą nieco ucierpieć na płynności działania przy częstotliwości raportowania na poziomie 8000 Hz. W takim wypadku trzeba podjąć kluczową decyzję, czy ważniejszy jest dla nas czas reakcji akcesorium, czy liczba klatek na sekundę. Pozwolę sobie podpowiedzieć.
O ile w przypadku e-sportowców oraz zaangażowanych graczy sieciowych tytułów te ułamki milisekund opóźnienia na wejściu mogą mieć znaczenie, to lwia część fanów cyfrowej rozrywki może swobodnie zostać w okolicach 2000 Hz, bo nadal jest to bardzo przyzwoita wartość oferująca znakomitą kontrolę nad kursorem. Przy okazji zaoszczędzimy też sporo energii w akumulatorze.
O mapowaniu przycisków w Razer Synapse dałoby się napisać osobny artykuł, ale kluczowe jest jedno — to potężne narzędzie, które pozwala nie tylko dostosować funkcje guzików do naszych potrzeb, ale też zyskać przewagę na polu walki. Musimy pamiętać, że dzięki HyperShift dostajemy prawie cały „drugi garnitur” przełączników do wykorzystania, a programowanie makr umożliwia wklepywanie skomplikowanych kombinacji jednym kliknięciem.



Ciekawych funkcji jest tu zresztą co niemiara, dość wspomnieć o szeregu akcji dotyczących działania sensora optycznego. Mamy więc do wyboru sprzęgło czułości, modyfikowanie rozdzielczości „w locie” przy użyciu scrolla czy przewijanie tylko „w górę” lub „w dół” bez zapętlenia. Muszę przyznać, że przez ostatnie lata Razer poczynił w tej materii niezłe postępy, dzięki czemu ich myszki bywają wysoko konfigurowalne.
Dla części graczy ważną właściwością porządnych myszek gamingowych jest kontrola nad tak zwanym LOD (od angielskiego lift-off distance), czyli wysokością odcięcia. W przypadku DeathAdder V4 Pro możemy pójść na łatwiznę i wybrać jeden z trzech predefiniowanych poziomów (nisko, średnio, wysoko) lub w pełni spersonalizować nasze doświadczenie wybierając konkretną wartość z 26-stopniowej skali.
Wspominana przeze mnie wcześniej kalibracja rotacji pozwala uzyskać precyzyjne ruchy nawet wtedy, gdy trzymamy myszkę obróconą w prawo lub lewo. Po włączeniu omawianej funkcji możemy ustalić kąt między długą osią gryzonia a teoretyczną linią przód-tył podkładki w zakresie do 44 stopni, co przekłada się na naprawdę duże odchylenie.









Co ciekawe, część graczy może nawet nie zdawać sobie sprawy, że taka funkcja by im się przydała. Dla wszystkich chętnych sprawdzenia optymalnego kąta rotacji Razer udostępnił oficjalne narzędzie na swojej stronie — warto wykorzystać każdą okazję na poprawę precyzji swoich ruchów.
Producent dość pomysłowo podszedł również do testu ułatwiającego przeniesienie rozdzielczości sensora optycznego z poprzedniej myszki na DeathAdder V4 Pro. Cała procedura wymaga od nas ustawienia obu włączonych gryzoni obok siebie, a następnie wykonania prostego ruchu do ustalenia pożądanej czułości. Proste i skuteczne, choć niekoniecznie niezbędne. Niemniej doceniam inwencję.
Muszę wskazać pewien (moim zdaniem trudny do obrony) mankament. Nie rozumiem przygotowania miejsca na tylko jeden profil w pamięci wewnętrznej myszki, która przecież ma służyć nie tylko szerokiemu gronu graczy, ale nawet e-sportowcom. Ci z założenia dość systematycznie biorą udział w turniejach, nieraz korzystając z innego komputera niż własny — czy naprawdę wszędzie będą musieli instalować Razer Synapse, żeby zmienić podstawowe parametry?
3. Jak się tym klika, czyli Razer DeathAdder V4 Pro w praktyce

Wiele już wiemy o budowie i konfiguracji recenzowanego sprzętu, nadszedł więc najwyższy czas, by test Razer DeathAdder V4 Pro wszedł w swą decydującą fazę — mówię oczywiście o sprawdzeniu gryzonia w różnego rodzaju grach wideo. Wcześniej jednak chciałem wyjaśnić kwestię przydatności urządzenia wskazującego z wężowym logo w bardziej przyziemnych zastosowaniach.
Przyznam, że omawiany model może z powodzeniem pomagać w pracy osobom zaangażowanym w zadania biurowe czy działającym w branży kreatywnej. Wyprofilowanie korpusu, świetny sensor oraz wiele możliwości konfiguracji sprzętu przydadzą się przy obróbce zdjęć, edytowaniu filmów czy nawet tworzeniu grafik lub projektów, pozytywnie wpływając na komfort, ergonomię oraz zwiększenie efektywności.
Oczywiście, nie jest to mysz wertykalna, ale jeśli ktoś potrzebuje jednego urządzenia do pracy i zabawy, to czwarty DeathAdder z dopiskiem Pro nada się lepiej niż dobrze. Istotny jest także dość minimalistyczny design, który nie powinien wzbudzać kontrowersji nawet w biurze, a jednocześnie nie zapomina o swoim gamingowym rodowodzie.

Wywołałem temat gier, zatem pora przejść właśnie do nich. By w pełni poznać potencjał bojowy testowanej myszki, wykorzystałem ją do zabawy w kilku tytułach z różnych gatunków, choć naturalnie większość z nich ma coś wspólnego ze strzelaniem. Oto produkcje, na które postawiłem:
- Call of Duty: Modern Warfare II
- Ready or Not
- Counter-Strike 2
- Destiny 2
- Halo Infinite
- Doom Eternal
- Starfield
- Age of Empires IV
Choć tryb fabularny w CoD z założenia umożliwia stopniowe uzyskiwanie postępów nawet przy użyciu podstawowych akcesoriów sterujących, to różne rozwiązania dla graczy oraz wysoce konfigurowalne działanie czujnika optycznego recenzowanego gryzonia zdecydowanie ułatwiają celne strzelanie. Weźmy jako przykład użycie funkcji sensivity clutch, dzięki której chwilowo przełączamy się na inną wartość DPI.
Kolejnym taktycznym FPS-em na mojej „testowej mapie” było Ready or Not, czyli duchowy spadkobierca serii S.W.A.T. Tym razem postanowiłem sprawdzić działanie tak zwanej dynamicznej czułości, czyli teoretycznie sprzętowej wersji akceleracji myszy. Jak poszło?

Po latach działania bez podobnych udogodnień przyzwyczajenie się do zachowania kursora zajęło mi dosłownie chwilę, ale minie pewnie sporo godzin, zanim znajdę swoje ulubione ustawienie. Na ten moment waham się między wersją klasyczną, przypominającą software’owe przyspieszenie z systemu Windows a naturalną, która ma wyraźniejszy przeskok prędkości ruchu, ale w moim odczuciu pozwala na szybszą reakcję. Chwilowo wygrywa ta druga.
Przy okazji grania w CS2 włączyłem trzeci predefiniowany profil w sekcji Dynamic sensivity, nazwany przez producenta „Jump”. Szczerze powiedziawszy, nie jest to rozwiązanie dla mnie, bo nie należę do osób lubujących się w rozgrywce z bardzo niskim DPI, niemniej gracze korzystający z techniki flick powinni być zadowoleni — w tym ustawieniu szybkim „trzaśnięciem” możemy wymusić błyskawiczny skok DPI do wysokich wartości.
Na otarcie łez włączyłem Destiny 2, które cechuje się niesamowicie przyjemnym, przyjaznym systemem strzelania. Ustawiłem preferowaną wartość czułości sensora na dany moment (w zależności od formy może się ona trochę zmieniać), przypisałem do jednego z przycisków funkcję ustalania rozdzielczości „w locie” i rzuciłem się w wir akcji.


Muszę przyznać, że jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Wystarczy nadusić wybrany wcześniej guzik, a następnie obracając rolkę przewijania zwiększyć lub zmniejszyć DPI w krokach co 50 punktów. Proste, szybkie i skuteczne, zwłaszcza jeżeli preferujecie inne wartości czułości w zależności od stosowanej broni czy sytuacji na polu walki.
Z serią Halo mam taki problem, że kiedy tylko usiądę do trybu fabularnego którejkolwiek części, to z reguły „znienacka” ucieka mi przy niej kilka godzin. Nie inaczej było tym razem, gdy dojrzałem do powrotu do Halo Infinite — główną testowaną cechą myszki Razera była tu jej ergonomia, wpływająca bezpośrednio na komfort grania przez dłuższy czas.
Master Chief spisał się jak zwykle, moje umiarkowane umiejętności pozwalały mi stopniowo przebijać się przez główny wątek fabularny, a gdy w końcu się ocknąłem, że czas wyłączać grę… nie czułem żadnego dyskomfortu ręki prowadzącej gryzonia. Jak na człowieka pracującego z symetrycznymi myszkami od niemal 30 lat, nie powiem złego słowa na wyraźnie wyprofilowany korpus DeathAdder V4 Pro.

Na drodze recenzowanego sprzętu postawiłem także dwie dość odmienne, ale jednak skupione wokół prowadzenia walki na odległość produkcje Bethesdy — Doom Eternal oraz Starfield. O ile w Starfield zabawa przebiegała bez szczególnych kombinacji, tak w tytule poświęconym przygodom legendarnemu Pogromcy postanowiłem sprawdzić jedną rzecz.
Zastanawiałem się, czy można zredukować liczbę progów czułości poniżej pięciu. Seria Doom od lat gratyfikuje graczy dynamicznie poruszających się po polu walki, ale nasz oręż często wymaga nieco innej precyzji działania — broń krótkodystansowa skłania do szybkich ruchów mimo zmniejszonej celności, a giwery skuteczne na większą odległość wymagają nieco więcej finezji.
Na szczęście nie jesteśmy skazani na „mielenie” przycisku od DPI i przewijanie pięciu stopni rozdzielczości sensora optycznego — skupiłem się na dwóch progach: szybkim oraz precyzyjnym, przełączanych jednym z bocznych przycisków. Oczywiście mógłbym załatwić to „sprzęgłem czułości”, ale trzymanie go wduszonego przez całą potyczkę nie byłoby zbyt wygodne.


Na koniec zostawiłem sobie grę, która może nie wymaga cudów od naszego gryzonia, ale też należy do grona tytułów zachęcających do dłuższych sesji. Rozgrywka w AoE IV była bardzo przyjemna, a myszka z trzema splecionymi wężami na grzbiecie pozwoliła na bardzo precyzyjne sterowanie jednostkami bez nadmiernego męczenia ręki.
Muszę przyznać, że nieduża waga urządzenia wpływa pozytywnie na wydajność w dłuższej perspektywie czasu. Łatwo docenić to zresztą w każdym ogrywanym tytule, niezależnie od gatunku czy intensywności ruchów. Równie bezproblemowo można w zasadzie zapomnieć o istnieniu elementu między naszą ręką a grą, a o to ostatecznie chodzi.
Recenzja Razer DeathAdder V4 Pro nie byłaby kompletna, gdybym nie sprawdził maksymalnej rozdzielczości czujnika, wynoszącej zawrotne 45 000 DPI. Trudno mówić tu o zaskoczeniu, bo przy standardowych konfiguracjach jest to wartość w zasadzie nieprzydatna. Jeżeli ktoś działa na kilku ekranach o bardzo wysokich rozdzielczościach połączonych ze sobą, to rozmowa jest zupełnie inna, ale pozostaje kwestia kontroli nad każdym impulsem do mięśni.

Korzystając z oficjalnego narzędzia Razera, przetestowałem też wpływ odległości myszki od odbiornika na częstotliwość raportowania. Nowy rodzaj odbiornika spisał się dobrze, bo mimo dystansu około dwóch metrów między obydwoma akcesoriami mogłem cieszyć się wartościami polling rate w stabilnym zakresie 6500-7000 Hz. Jestem pod wrażeniem.
Nieco dziwi mnie ponowne przeniesienie przycisku do zmiany DPI na spód urządzenia — w wielu innych modelach producent zdecydował się umieścić przełącznik za rolką przewijania, a najlepszym rozwiązaniem były dwa guziki w Razer Cobra Pro. Szkoda także, że wycofano się z pomysłu dodatkowych przełączników na LPM, choć te pojawiły się tylko w drugiej generacji rodziny DeathAdder. Cóż, wszystko w imię minimalizacji wagi.
4. Test Razer DeathAdder V4 Pro — podsumowanie recenzji

Przeanalizowaliśmy wszystkie kluczowe aspekty wpływające na pracę z gryzoniem od cenionego amerykańskiego producenta, pora zatem zmierzyć się z najważniejszym pytaniem: czy Razer DeathAdder V4 Pro to warta uwagi myszka dla graczy, czy tylko gadżet przykryty wielkimi liczbami, które na nic realnie nie wpływają? Nie mam najmniejszych wątpliwości, że to pierwsze, jednak warto przed zakupem przemyśleć swoje priorytety.
Zacznijmy od bezwzględnych plusów. Oczko Razer Focus Pro 45K to inżynieryjna perełka, która oferuje oszałamiającą czułość oraz gotowość do czytania nawet najszybszych ruchów profesjonalnych e-sportowców. Optyczne przełączniki głównych przycisków i rolki przewijania to rozwiązanie zapewniające nie tylko błyskawiczną, pewną aktywację, ale też wytrzymałość dalece wykraczającą poza możliwości typowo mechanicznych alternatyw.
Świetnie spisuje się także nowy rodzaj odbiorników HyperSpeed drugiej generacji, który pozwala utrzymać stabilne 8000 Hz częstotliwości raportowania nawet stosunkowo daleko od adaptera — podobne rozwiązania często wspominają o zachowaniu odległości od kilku do kilkunastu centymetrów. Nie da się jednak ukryć, że powyższe parametry wykorzystają tylko nieliczni, a dla większości graczy niewiele one zmieniają.


Na szczęście atutów „Zdradnicy śmiercionośnej” czwartej generacji jest więcej. Mam tu na myśli wiele funkcji przydatnych w trakcie cyfrowej rozrywki, z dynamiczną zmianą czułości i kalibracją rotacji na czele. Pierwsza opcja może w niektórych sytuacjach nawet zastąpić zmianę DPI, druga ułatwia życie osobom ustawiającym myszkę pod kątem.
Choć urządzeniem nie nacieszą się gracze leworęczni, to pozostali mogą docenić ergonomiczny kształt korpusu umożliwiający komfortową zabawę przez wiele godzin — nadal jest to jednak kwestia preferencji. Sam raczej nie odwrócę się od symetrycznych modeli, ale wyprofilowany gryzoń też bardzo przypadł mi do gustu.
Trudno doszukiwać się tu rażących niedociągnięć czy minusów, bo mówimy o topowej wersji jednej z najbardziej cenionych linii na rynku. Bardziej wskazałbym nie do końca zrozumiałe decyzje, takie jak umieszczenie przycisku do zmiany DPI na spodzie, brak modułu Bluetooth, tylko jeden slot w wewnętrznej pamięci urządzenia czy nieobecność dodatkowych przełączników.













Komu zatem mogę polecić testowany sprzęt? Z pewnością jest to bardzo atrakcyjna opcja dla praworęcznych fanów sieciowych strzelanek, w których precyzja ruchu i czas reakcji mierzony w ułamkach sekundy może przesądzić o zwycięstwie. Nie da się ukryć, że to urządzenie wskazujące powstało z myślą o nich.
Osoby mniej zaangażowane w rywalizację na najwyższym poziomie oczywiście również mogą docenić mocne strony amerykańskiego gryzonia, zwłaszcza gdy w akcesoriach stawiają na minimalizm przy jednoczesnym zachowaniu wyjątkowych parametrów pracy. Właściwie to dość trafna definicja recenzowanego modelu.
Kiedy patrzę na Razer DeathAdder V4 Pro i to, co potrafi, z każdą chwilą czuję coraz większy respekt. W sumie niepozorna jak na wyposażenie gamingowe myszka cierpliwie czeka na odpowiedni moment do ataku, a kiedy ten już nadejdzie, jest śmiertelnie skuteczna. W dobrych rękach to naprawdę potężne narzędzie, które nie tylko pozwala graczowi pokazać jego potencjał, ale dorzuca od siebie trochę dodatkowej magii. Chylę czoła i wracam do zabawy.
Razer DeathAdder V4 Pro
Na plus
- Jeden z najlepszych sensorów optycznych na rynku
- Bardzo wysoka częstotliwość raportowania
- Stabilne połączenie
- Znakomite przełączniki optyczne
- Optyczna rolka przewijania
- Nieduża waga
- Bardzo duże ślizgacze
- Długi czas pracy na baterii
- Wiele możliwości konfiguracji w Razer Synapse
- Obsługa dynamicznego stopnia czułości
- Ergonomiczny kształt
- Zestaw naklejek antypoślizgowych
Na minus
- Tylko jeden profil do zapisania w pamięci wewnętrznej
- Przycisk zmiany DPI ulokowany na spodzie
- Brak modułu Bluetooth
Jakub Foss
Razer DeathAdder V4 Pro to bezprzewodowa myszka gamingowa gotowa nawet na wyzwania e-sportowych zmagań. Urządzenie wyposażono w znakomity sensor optyczny, przełączniki i rolkę przewijania bazujące na technologii optycznej, wydajną baterię oraz moduł umożliwiający stabilne połączenie z częstotliwością raportowania do 8000 Hz. Wśród funkcji dla graczy na szczególną uwagę zasługuje obsługa dynamicznej czułości myszy, która pozwala na wykonywanie precyzyjnych zadań i szybkich ruchów bez ręcznego przełączania rozdzielczości. Jeśli chodzi o mankamenty, można wymienić pamięć wewnętrzną ograniczoną do miejsca na tylko jeden profil, brak komunikacji przez Bluetooth i umieszczenie przycisku do zmiany DPI na spodzie urządzenia, jednak z perspektywy profesjonalnych graczy nie są to problemy dyskredytujące bezwzględne atuty sprzętu.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.