Recenzja The Thaumaturge. Mroczny sen o Warszawie

recenzja the thaumaturge

Najnowsza produkcja studia Fool’s Theory przyciąga oryginalnym miejscem akcji oraz intrygującą fabułą. W końcu jak często mamy okazję zwiedzać Warszawę z początku XX wieku, tym bardziej w towarzystwie groteskowych upiorów? To rzecz jasna nie wszystko, co ma do zaoferowania ta niezwykle klimatyczna gra RPG.

Niezmiernie raduje mnie zastosowanie rzutu izometrycznego oraz wysunięcie na pierwszy plan warstwy fabularnej. Zawsze z rozrzewnieniem wspominam klasykę gatunku jak nieśmiertelny Planescape: Torment czy pierwsze Fallouty. Przejdźmy jednak do meritum – zapraszam do recenzji The Thaumaturge!

Recenzja The Thaumaturge – słowem wstępu

Zwiastun The Thaumaturge

Można śmiało stwierdzić, że Fool’s Theory grami fabularnymi stoi. Rozpoczęli nieźle przyjętym Seven: The Days Long Gone, następnie współtworzyli zawartość do Divinity: Original Sin II oraz Baldur’s Gate 3. Jakby tego było mało, obecnie pracują nad remakiem pierwszego Wiedźmina, a w zespole nie brakuje weteranów branży.

Nikogo nie powinien więc dziwić ich mariaż z 11 bit studios, którego owoc właśnie recenzuję. Projekt we wczesnej fazie produkcji nosił nazwę Vitriol, a po drodze zaliczył kilka opóźnień, na szczęście ostateczna wersja okazała się w pełni grywalna. Gra działała przez większość czasu płynnie, nie uświadczyłem też wymagających odnotowania błędów technicznych.

W The Thaumaturge grałem na PC o następującej specyfikacji:

  • System operacyjny: Windows 10
  • CPU: Intel Core i5 9600K
  • RAM: Kingston Fury 32 GB 3200 MHz
  • GPU: Nvidia GeForce RTX 2070
  • Płyta główna: Asus Prime Z390-P
  • Dysk: M.2 1 TB

Co prawda zdarzały się sporadyczne wahania FPS-ów, ale nie psuły one zabawy. Przy rozdzielczości 1440p, włączonym Nvidia DLSS oraz wysokich ustawieniach graficznych animacja zazwyczaj nie spadała poniżej 50 klatek na sekundę, momentami osiągając ich ponad 80 w trakcie właściwej rozgrywki.

The Thaumaturge
Przypomina się pewna scena z „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”.

To satysfakcjonujący wynik, szczególnie zważywszy na fakt, iż mój sprzęt ma już kilka lat na karku, zatem na nowszej konfiguracji osiągnięcie lepsze rezultaty. Niemniej w tego rodzaju produkcji wysoki klatkaż i tak nie ma istotnego znaczenia — elementów zręcznościowych po prostu tu nie uświadczymy.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Recenzja The Thaumaturge powstała dzięki uprzejmości firmy 11 bit studios, która dostarczyła nam klucz do gry przed premierą.

Fabuła i świat gry

The Thaumaturge
Z taką obstawą nie strach wyjść na miasto.

Główną akcję gry osadzono na terenie Warszawy w 1905 roku. Polacy żyją pod ciężkim buciorem rosyjskiego caratu, ale to nie jedyny powód do zmartwień. W miejskich trzewiach czyhają istoty zwane salutorami, żerujące na bezbronnych śmiertelnikach. Stawić im czoła potrafią tylko tytułowi taumaturdzy – obdarzone parapsychicznymi zdolnościami osoby, wytykane palcami za swą odmienność (Geralt, widzisz to?).

Protagonista, Wiktor Szulski, także urodził się z rzeczonym piętnem, przez co w młodzieńczych latach musiał opuścić ojcowiznę. Poznajemy go już jako dorosłego mężczyznę, pomagając w niełatwej podróży, pachnącej mi w wielu aspektach Campbellowskim monomitem. Bohater zmaga się nie tylko z wewnętrznymi demonami, stawia również czoła całkiem realnym kreaturom.

Ba, potrafi nawet je ujarzmić! Mowa tu o wspomnianych salutorach – potworach rodem z najgorszych koszmarów. Ich imiona mogą zabrzmieć znajomo fascynatom mitologii i słowiańskiego folkloru, bo spotkamy takie maszkary jak Lelek, Morana czy Weles. Przyciągają je ludzkie skazy, do których lgną niczym ćmy do światła.

The Thaumaturge
Design salutorów robi wrażenie.

Wprawny taumaturg potrafi to wykorzystać, wabiąc stwora i naginając go do swej woli. Niemniej taka zuchwałość bywa ryzykowna, a jak pisał niegdyś Nietzsche: „Kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie”. Na własnej skórze przekonał się o tym Wiktor, wpadając w nie lada tarapaty.

Szukając pomocy, zawitał aż do Królestwa Gruzji, gdzie los zetknął go ze sławnym Grigorijem Rasputinem. Wkrótce potem dowiaduje się o nagłej śmierci ojca, co skłania go do powrotu w rodzinne strony. W Warszawie czekają na niego nowe wyzwania i problemy, zostaje uwikłany w liczne intrygi, a zza mrocznej kurtyny wyglądają prastare byty.

thaumaturge
Kto by się spodziewał takiego sojusznika.

Przyznam, iż ta snuta z wolna opowieść nad wyraz mnie wciągnęła. Z uwagą śledziłem zawiłe relacje rodzinne Szulskich, wszelkie wątki paranormalne, czy losy syreniaków – jak z dumą zwykli nazywać się warszawiacy.

Stawiając kolejne kroki w mieście, obracamy się wśród różnych klas społecznych. Jednym razem bierzemy udział w wystawnym balu z seansem spirytystycznym w tle, by chwilę później badać sprawę tajemniczych morderstw na Powiślu.

Nie zawodzą też nieźle napisane postacie, które zwykle mają coś ciekawego do powiedzenia i po prostu dają się lubić. Notabene fabułę wzbogacają znane z kart historii osobistości; o niektórych przeczytamy, a inne spotkamy osobiście, jak choćby wymienionego wcześniej Rasputina, będącego charyzmatycznym i zarazem wartościowym kompanem.

Sam Wiktor ma inklinacje do ponurego cynizmu i sarkastycznego dowcipu, czym chętnie częstuje rozmówców. Zasadniczo dialogi napisano ze smakiem, nie skąpiąc przy tym sporej dawki poczucia humoru. Nierzadko mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem, a co najważniejsze – nie wiało nudą.

The Thaumaturge
Zarówno bohaterowie, jak i dialogi potrafią zaciekawić.
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Kolejną i chyba największą zaletą The Thaumaturge jest wybór miejsca akcji. Pomimo ciągłego oddechu caratu na karku Warszawa tętni życiem, miesza się tu wiele kultur i nietuzinkowych postaci. Wybór takiego settingu był strzałem w dziesiątkę – w końcu ile można biegać po średniowiecznym zamczyskach.

Dzięki rozsianym tu i ówdzie różnej maści informacjom rozeznajemy się w sytuacji społeczno-politycznej i warunkach panujących w Warszawie, lepiej poznając codzienny żywot jej mieszkańców. Miłym zaskoczeniem jest stylizacja językowa, dokładniej oddająca ówczesne realia i pogłębiająca immersję.

The Thaumaturge
Spacer po uliczkach dawnej Warszawy to sama przyjemność.

Podczas ponad 20-godzinnej przygody co rusz z ekranu wylewała się specyficzna swojskość – bynajmniej nie w znaczeniu pejoratywnym. Designerzy umiejętnie wpletli w dialogi oraz komentarze znane powiedzenia, ciekawostki historyczne oraz nawiązania do popkultury.

Zawsze doceniałem intertekstualność w grach wideo i na tym polu The Thaumaturge nie zawodzi. Z drugiej strony czuć pewien dysonans, gdy mieszczanie rzucają w eter znane memy. Ciekawi mnie jak grę odbiorą obcokrajowcy. Czy docenią oryginalność oraz walory edukacyjne i kulturowe, jakich tu nie brakuje?

Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki

The Thaumaturge
Zmysły taumaturga pozwalają zobaczyć to, co niewidzialne dla zwykłego człowieka.

Jak wspomniałem na wstępie pierwsze skrzypce gra tutaj fabuła. Dlatego lwią część rozgrywki spędzamy na rozmowach oraz eksploracji klimatycznych zakątków Warszawy. Najczęściej odgrywamy rolę detektywa ze skłonnością do psychoanalizy, jakiej nie powstydziłby się Zygmunt Freud.

Za sprawą nadnaturalnej percepcji Wiktor potrafi jak na dłoni odczytywać najgłębiej skrywane ludzkie emocje – często są one tak silne, że pozostawiają ślady na przedmiotach. Znajdujemy je, włączając swoisty tryb detektywa, ujawniający interaktywne elementy oraz drogę do aktualnego celu.

Dostrzegając niewidoczne dla zwykłego śmiertelnika poszlaki, wyciągamy zaskakujące wnioski, odzwierciedlane w dialogach. Jeśli coś przegapimy lub mamy za niski poziom umiejętności, część opcji dialogowych będzie niedostępna. To samo dotyczy pewnych interakcji, co skłania niekiedy do przemyślenia rozwoju postaci.

The Thaumaturge
W grze podejmiemy niełatwe decyzje.

W gruncie rzeczy rozwikłanie każdej tajemnicy sprowadza się do biegania wokół i skanowania otoczenia, by zebrać wszystkie spostrzeżenia oraz skonfrontować wnioski z rozmówcami. Na szczęście całą tę bieganinę znacznie osładzają kwieciste opisy czy absorbujące wymiany zdań.

Nierzadko dokonujemy trudnych decyzji, a nasze czyny zmieniają losy bohaterów lub ich nastawienie do nas. Warto też próbować różnych rozwiązań, możemy na przykład wymigać się od szarpaniny lub wesprzeć salutorami, wpływającymi na umysły interlokutorów, czyniąc ich podatnymi na manipulację.

Mimo to trudno było mi pozbyć się wrażenia, iż wybory są iluzoryczne, podobnie jak w grach Telltale. Na szczęście z czasem dostrzegamy, że podejmowane w trakcie gry działania w mniejszym lub większym stopniu rzutują na zwieńczenie tej świetnej historii.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Warto dodać, że cennym doświadczeniem jesteśmy nagradzani nie tylko za dawanie po gębie i wykonywanie questów. Liczy się także nasza spostrzegawczość przy zwiedzaniu lokacji, polecam więc zaglądać w każdy kąt.

Zdobyte wraz z awansem na wyższy poziom punkty przydzielamy do jednej z czterech kategorii – serca, umysłu, czynu lub słowa. Każda związana jest z konkretnymi salutorami i oferuje odmienne bonusy, znajdujące zastosowanie na kilku płaszczyznach, przede wszystkim w boju.

The Thaumaturge
Czasem warto pomyśleć, na co wydać kolejny punkt.

Skoro o tym mowa potyczki rozgrywane są w systemie turowym. Zmysły taumaturga pozwalają na przewidywanie posunięć przeciwników, pozostaje zatem wykorzystać ich słabe punkty oraz zaplanować najskuteczniejsze ruchy. Na podorędziu mamy kilka rodzajów ataków, uszczuplających punkty życia lub osłabiających nieprzyjaciół.

Podczas walki wspierają nas salutory, którymi żonglujemy jak pokemonami, bowiem każdy „pupil” ma unikalne zdolności, skuteczne przeciw innym typom wrogów. Na pierwszy rzut oka cały system wydawał mi się prymitywny i niezbyt zajmujący, ale stopniowo zyskiwał w moich oczach.

Dochodziły nowe modyfikatory ataków, urozmaicające wymianę argumentów, a niektóre starcia napsuły mi nawet nieco krwi, zmuszając do wysilenia szarych komórek – zwłaszcza poskramianie dzikich salutorów. Na minus zaliczam małe zróżnicowanie oponentów i lekką schematyczność, gdy odkryłem najlepsze metody na szybką eliminację napastników.

Trochę szkoda, że twórcy ograniczyli możliwości ingerencji w całokształt protagonisty tudzież jego ekwipunek. Co prawda odwiedzimy golibrodę lub zakład krawiecki, by nadać Szulskiemu szyku, lecz to zaledwie kosmetyka.

Właściwie poza rozdawaniem punktów umiejętności oraz modyfikacją dostępnego wachlarza ataków, nie ma pod tym kątem nic do zrobienia. Nie uświadczymy zużywalnych bądź zwiększających statystyki przedmiotów, nowych broni i tak dalej. Od tytułu legitymującego się jako RPG możemy wymagać ciut więcej.

Grafika i dźwięk w The Thaumaturge

The Thaumaturge
W The Thaumaturge wyjątkowo dobrze prezentuje się… błoto.

Strona wizualna The Thaumaturge jest zdecydowanie nierówna. Na pewno należy pochwalić projekty lokacji – widać, że starano się jak najlepiej oddać klimat przedwojennej Warszawy i to bez wątpienia jeden z najmocniejszych punktów gry.

Czystą przyjemnością były zwykłe przechadzki po błotnistych uliczkach Śródmieścia czy odwiedzanie cmentarza na Powązkach wieczorową porą. Unikalny wygląd salutorów również robi wrażenie, budząc jednocześnie strach i podziw.

Niestety nie można tego samego powiedzieć o ludzkich postaciach. Poza głównymi bohaterami wygląd NPC – łagodnie mówiąc – nie zachwyca. Ich modele, animacja czy mimika twarzy znacznie odbiegają od dzisiejszych standardów. Silnik Unreal Engine 5 pozwala na dużo więcej.

The Thaumaturge
Modele mniej istotnych postaci nie wypadają najlepiej.
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

W kontekście muzyki nie ma do czego się przyczepić. Ścieżka dźwiękowa naturalnie koresponduje z ogólną atmosferą produkcji, dodając jej większej dozy tajemniczości. Natomiast szkoda, że w grze rodzimego studia, której akcja toczy się w kraju nad Wisłą, nie uświadczymy polskiego dubbingu.

Poza tym angielski voice acting nie należy do najlepszych. Gdzieniegdzie wtrącane są polskojęzyczne nazwy wymawianie idealną polszczyzną, co wypada dziwacznie i wybija z immersji. Nie zrozumcie mnie źle, sam preferuję filmy i gry z napisami, niemniej w tym przypadku głosy naszych aktorów z pewnością dodałyby klimatu, podobnie jak w Wiedźmińskiej trylogii.

Recenzja The Thaumaturge — podsumowanie

The Thaumaturge jawi się jako smaczne, kuszące aromatem danie, któremu jednak brakuje odpowiednich przypraw. Podczas rozwiązywania zagadek, ciągłej bieganiny i klikania w interaktywne obiekty niezmiernie rzadko trafiłem na coś, co skłoniłoby mnie do kiwnięcia głową z uznaniem. Najprawdopodobniej zabrakło czasu lub budżetu, co poskutkowało niedociągnięciami w kilku aspektach.

Jednakże rzeczone niedoróbki bledną w obliczu intrygującej fabuły i udanej kreacji świata przedstawionego. Nad wyraz przyjemnie jest czasem zanurzyć się w tak kameralnej opowieści i odpocząć od ciągłego ratowania świata przed siłami zła. Dlatego liczę na kontynuację przygód Wiktora Szulskiego, tym razem z polskim dubbingiem, lepszą grafiką i bardziej urozmaiconym gameplayem.

The Thaumaturge

Na plus

  • Warstwa fabularna
  • Setting
  • Wymagający system walki

Na minus

  • Nierówna grafika
  • Niedoszlifowane mechaniki

Dawid Szulc

Wciągająca opowieść z niedopracowaną rozgrywką i nierówną oprawą graficzną. Trzymam kciuki za sequel, bo wykreowany przez Fool’s Theory świat ma ogromny potencjał.

Ocena końcowa: 7,5/10

Niektóre odnośniki w powyższej publikacji to linki afiliacyjne. Jeżeli klikniesz taki link i dokonasz zakupu, otrzymamy niewielką prowizję, a Ty nie poniesiesz żadnych dodatkowych kosztów. | Etyka redakcyjna

Zastanawiasz się nad zakupem subskrypcji Xbox Game Pass Ultimate lub PS Plus? A może chcesz robić tańsze zakupy w PlayStation Store?

Dyskusja na temat wpisu

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.

Ładowanie kolejnych wpisów...
Kupuj taniej w PS Store
Zgłaszanie błędu

Błędy zdarzają sie każdemu, nawet nam. Jeżeli uważasz, że w niniejszej publikacji coś się nie zgadza, to poinformuj nas o tym korzystając z formularza poniżej. Autor tekstu otrzyma Twoje zgłoszenie, dzięki czemu będzie mógł go poprawić, jeśli zajdzie taka potrzeba.