Od lat utarty schemat zakłada, że gry RPG muszą zawierać w sobie albo wątki fantasy, albo typowo futurystyczne lub dystopijne. W głównym nurcie trudno jest znaleźć produkcje oparte o rozwój postaci, których akcja toczy się w historycznych realiach, pozbawionych magii, smoków czy innych nadprzyrodzonych elementów.
Spis treści
Swoistym wyjątkiem jest tutaj Kingdom Come: Deliverance. Debiutancka pozycja czeskiego Warhorse Studios w kwietniu tego roku doczekała się zapowiedzi kolejnej odsłony, co z pewnością ucieszyło zwolenników nietypowej, acz angażującej przygody niepozornego protagonisty.
Nie będę ukrywał, iż jestem wielkim fanem pierwszej części i to nie tylko ze względu na setting, który jest mi bardzo bliski, ale przede wszystkim za sprawą świetnie wykonanej warstwy gameplayowej i solidnych RPG-owych założeń. Tym bardziej więc ucieszyłem się widząc pierwszą zapowiedź Kingdom Come: Deliverance 2, a kolejne materiały udostępniane przez deweloperów przy okazji kolejnych growych imprez tylko podkręcały mój entuzjazm.
Grywalne demo kolejnej przygody Henryka ze Skalicy było możliwe do sprawdzenia podczas PGA 2024. Mając taką okazję, nie mogłem odpuścić sobie tej przyjemności i sprawdziłem, jak prezentuje się kontynuacja największego średniowiecznego RPG-a. Zapraszam Was do lektury moich wrażeń ze spotkania z demonstracyjną wersją Kingdom Come: Deliverance 2.
Kingdom Come: Deliverance 2, czyli więcej tego samego
Na samym początku zaznaczę, iż w przeciwieństwie do Gothic Remake (którego także miałem okazję ogrywać podczas poznańskich targów), Kingdom Come: Deliverance 2 nie oferowało predefiniowanego scenariusza demonstracyjnego — zamiast tego w nasze ręce oddano po prostu wycięty fragment gry. Już sam ten fakt pozwala mi twierdzić, że Warhorse Studios jest bardzo dobrze przygotowane na lutową premierę.
Z tego powodu sądzę, iż komunikat o przesunięciu daty ukazania się finalnej wersji produkcji jest w głównej mierze podyktowany chęcią doszlifowania gry, a nie koniecznością jej dokończenia. Jeśli więc ktoś obawia się o stan techniczny nowej odsłony przygód Henryka, to takie wieści mogą go uspokoić.
Odejdźmy jednak od tego, co mi się wydaje, a skupy się na tym, czego faktycznie doświadczyłem. Wycięty fragment przedstawiał jedną z przygód głównego bohatera oraz Jana Ptaszka — nawet nie otrzymując żadnego dodatkowego kontekstu, można domyślić się, że ta dwójka znowu wkopała się w samo sedno jakieś intrygi i prawie przypłaciła to życiem.
Dla tych gagatków nie jest to coś nowego i pewnie nie raz będziemy świadkami podobnych sytuacji, ale jest to dla mnie bardzo dobry sygnał. Widać, że Warhorse Studios, tworząc sequel, nie zapomniało o tym, co stanowiło pewną podstawę dla budowania charakteru Henryka — jakkolwiek by na niego nie spojrzeć, tak nadal jest to postać łatwo wplątująca się w tarapaty, ale niemal zawsze wychodząca z nich obronną ręką.
Po przydługawym (ale nadal koniecznym) dialogu tłumaczącym, co robimy w leśnej chacie pewnej starej zielarki, możemy wreszcie zacząć wykonywać powierzone nam w demie zadania. Nie ma ich wiele, ale są w miarę reprezentatywnym przykładem tego, co może na nas czekać w pełnej wersji gry.
Jako Henryk musimy bowiem coś zakopać, czegoś poszukać, względnie dobrze wypaść w rozmowie i uwarzyć pewien eliksir, więc na nudę trudno narzekać. Nie zabrakło też potyczki, ale o tym opowiem nieco później.
Pierwszym moim odczuciem było to, że doskonale wiem, co mam robić i nawet jeśli Kingdom Come: Deliverance 2 wygląda lepiej od poprzedniczki oraz ma kilka nowych elementów, tak rdzeń zabawy został dokładnie taki sam. Pod względem założeń gameplayowych gra nie zmieniła się szczególnie, a więc oferuje dokładnie to samo co tytuł z 2018 roku.
Dobrym przykładem będzie tutaj alchemia, aktywność dostępna także w „jedynce”. Aby przygotować konkretny odwar, nadal trzeba postępować zgodnie z instrukcją i samodzielnie wykonywać pewne działania. Pojawiło się jednak kilka małych, dodatkowych czynności, które trochę wydłużają cały proces, zmuszając nas przy okazji do używania szarych komórek.
Na podstawie dema jestem w stanie założyć, że tak właśnie będzie ze wszystkimi innymi aktywnościami pobocznymi — nie zmienią się one diametralnie, a jedynie doczekają się większej głębi i dodatków. Dzięki temu Kingdom Come: Deliverance 2 wydaje mi się świeże, ale nadal bardzo przyjemnie znajome.
Na ogromny plus bez wątpienia zasługują projekty lokacji oraz ogólny poziom oprawy wizualnej. Biorąc pod uwagę, że aktualnie czeski deweloper optymalizuje grę i łata w niej błędy, mogę powiedzieć, że będzie to graficzne cudo godne dziewiątej generacji konsol. Brzmi to trochę sztampowo, ale każdy, kto pamięta, jakie wrażenie robiły w 2018 roku lasy wokół Skalicy i Ratajów, ten domyśla się zapewne, o czym mówię.
Gra przekonuje do siebie swoją głębią, świetnie wykonaną grafiką oraz detalami, które rzeczywiście przenoszą nas w klimat średniowiecza. Widać też, że wiele elementów otoczenia tworzono ręcznie i za przykład mogą posłużyć małe, wciśnięte między krzaki ścieżki, subtelnie zachęcające do eksplorowania nowych rejonów. Niby drobiazg, a jednak pokazuje, iż ludzie w Warhorse wiedzą, co robią.
Mogę powiedzieć wprost: Kingdom Come: Deliverance 2 zapowiada się jako sequel bez kryzysu tożsamości. Demo udowadnia, że gra wie, czym chce być, do tego projektowano ją na bardzo solidnej podstawie, która po prostu doczekała się pewnej ewolucji.
Jest też inaczej, ale nie do przesady
Porozmawiajmy też o interfejsie oraz zmianach, jakie w nim zaszły, bo ten element przy okazji prezentacji gameplayu budził sporo kontrowersji. Jeszcze przed ograniem podchodziłem do tych modyfikacji z pewnym dystansem — na tle pierwszej części nowy projekt wydawał się zbyt obły i za mało wyrazisty. Po bliższym kontakcie z nim stwierdzam, że faktycznie coś jest nie tak.
Nie zrozumcie mnie źle — to nadal genialnie zaprojektowany UI i każdy, kto ogrywał pierwszą odsłonę, od razu załapie, o co chodzi. Ja bardziej zwracam uwagę na detal i fakt tego, że całość stała się „sterylna”. Kolory są bardziej nasycone (w „jedynce” niektóre elementy były wyblakłe lub wręcz popękane), a do tego dochodzi dziwne oświetlenie bijące z górnej części ekranu.
Być może ma to na swój sposób korespondować z bardziej dojrzałą, mroczniejszą fabułą, ale wydaje mi się, że akurat ten aspekt dało się zrobić trochę inaczej. Oczywiście pod kątem użyteczności oraz ogólnego poruszania się po interfejsie nadal mówimy o bardzo solidnym wykonaniu. Wszystko jest dość jasne, czytelne i nie wymaga od nas wielkiego przyzwyczajania się (zwłaszcza, jeśli graliśmy w poprzednią część przygód Henryka).
Warto też poruszyć kwestię systemu walki, który można postrzegać jako najważniejszy element całego doświadczenia. Na pierwszy rzut oka jest on identyczny z tym, co oferowała produkcja z 2018 roku, jednak to bardzo złudne wrażenie.
Przede wszystkim starcia są bardziej dynamiczne i responsywne, a dodatkowo sprawiają wrażenie nieco bardziej stawiających na mobilność postaci. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia z systemem podobnym do Wiedźmina czy serii The Elder Scrolls — na szczęście założenia oraz podstawy walki pozostały nienaruszone.
Tym, na co przede wszystkim zwróciłem uwagę, jest zupełnie inne podejście do parowania i ogólnie rozumianej obrony. Nie chodzi tu nawet o samą klawiszologię, a fakt, iż w KCD 2 odbywać się będzie ona bez spowolnienia czasu. Dodatkowo zwróciłem uwagę, że gra premiuje poruszanie się podczas potyczek, zamiast stania w jednym miejscu i parowania kolejnych ciosów.
Co bardzo ważne, czeska produkcja nie straciła przy tym typowego dla siebie taktycznego charakteru starć. Nadal musimy umiejętnie dysponować swoją wytrzymałością, aby nie wyczerpać jej zbyt szybko, a co za tym idzie — wystawić się na serię ciosów, która wyśle Henryka na tamten świat.
Czy na Kingdom Come: Deliverance 2 warto czekać?
Bardzo podobne pytanie postawiłem we wcześniejszym tekście, który dotyczył moich wrażeń z ogrywania Gothic Remake. Wówczas nie byłem w stanie zająć jednoznacznego stanowiska, bo demo z PGA 2024 pozostawiło mnie z większą liczbą pytań, niż odpowiedzi. W przypadku Kingdom Come: Deliverance 2 jest zupełnie inaczej, bo tutaj faktycznie warto czekać.
Nie chcę, aby zabrzmiało to stronniczo, ale Warhorse Studios przywiozło na poznańskie targi fragment gry, który po prostu świetnie się reklamuje. W dostarczonym demie znalazłem odpowiedzi na kilka swoich pytań, dało mi też ono niezły wgląd na to, czego faktycznie możemy się spodziewać.
Nie ukrywam, naprawdę jestem dobrej myśli. Dodatkowym plusem jest także fakt, iż na obecnym etapie deweloperzy pracują nad optymalizacją i łataniem błędów, więc mam nieco mniejsze obawy dotyczące ogólnej wydajności na premierę.
Oczywiście, gra miewa swoje mankamenty, które postarałem się Wam wypunktować, ale są one bardziej subiektywne i wynikające z pewnych osobistych przyzwyczajeń. Jeśli nie jesteście takimi purystami jak ja, to pewnie nie zwrócicie na nie większej uwagi.
Na koniec chciałbym też napisać, że liczę na ten projekt i wierzę, że uda mu się odnieść gigantyczny sukces, ale… nie muszę. Po tym, co widziałem i czego doświadczyłem, jestem o Kingdom Come: Deliverance 2 spokojny i mogę Wam powiedzieć, że też nie macie powodów do obaw.
To będzie tak samo dobrze zaprojektowana gra jak „jedynka”, ale dodatkowo ulepszona dzięki doświadczeniu deweloperów i większemu budżetowi produkcyjnemu. Warto więc czekać i trzymać kciuki, że termin premiery wyznaczony na 11 lutego 2024 roku jest tym ostatecznym.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.