Czy gracze potrzebują PS5 Pro? Patrząc na obecną generację, stwierdzam — absolutnie nie!

PS5 Pro - felieton

Cykl życia niemal każdej współczesnej konsoli wyznacza nie tylko jej początek oraz koniec, ale także moment wypuszczenia na rynek kolejnych rewizji tych samych sprzętów. Tak było w przypadku szóstej, siódmej oraz ósmej generacji, kiedy to przykładowo gracze doczekali się debiutu PlayStation 2 Slim czy też kolejnych iteracji Xboxa 360. Wydawane kilka lat po premierze pierwowzoru urządzenia z reguły mają za zadanie poprawiać najbardziej problematyczne aspekty swoich pierwszych odsłon lub być ich mocniejszym, ewentualnie nieco „szczuplejszym” odpowiednikiem.

Taką strategię obserwowaliśmy w przypadku ósmej generacji, gdzie klasyczna PS4 doczekała się zarówno wersji Slim, jak i Pro (zwanej pieszczotliwie „Prosiakiem”), zresztą podobnie miała się sprawa ze sprzętem giganta z Redmond.

Mając to na uwadze, wiele osób już od dłuższego czasu wygląda z nadzieją nowszych rewizji zarówno PlayStation 5, jak i Xboxa Series X. O ile w przypadku konsol Microsoftu sprawa wydaje się na razie w miarę jasna, bo amerykańska korporacja po prostu nie widzi potrzeby tworzenia nowego wydania swojej flagowej maszynki do gier, tak w przypadku Sony to zupełnie inna bajka.

Od ponad roku na łamach portali branżowych niczym bumerang wraca temat kolejnej wersji PS5. Przez cały ten czas branżowi informatorzy — z niezmordowanym Tomem Hendersonem na czele — prześcigają się w dostarczaniu nam kolejnych zakulisowych detali, pochodzących rzekomo bezpośrednio od Sony. To dzięki ich staraniom regularnie dowiadujemy się, że Sony jest „za pięć dwunasta” od zaprezentowania światu PlayStation 5 z odpinanym napędem, wersji Pro z chłodzeniem wodnym na CPU czy też odchudzonego wydania, wreszcie niewyglądającego jak oczyszczacz powietrza.

Prezentacja PS5 te trzy lata temu może nie była najbardziej zjawiskowa, ale na pewno przykuwała uwagę.

Przysłowiowej „oliwy do ognia” dodały ostatnie rewelacje Hendersona, który nie tylko opublikował domniemane możliwości PS5 Pro, ale także wskazał termin debiutu na listopad 2024 roku.

O ile pewną część tych plotek można spokojnie potraktować jako wybujałą fantazję lub dobry żart, tak faktu, że Sony rzeczywiście dłubie nad czymś nowym, absolutnie nie można zignorować. Mając to na uwadzę, muszę stwierdzić, iż o ile wersja z odpinanym napędem może mieć jeszcze w dzisiejszych realiach jako-taką rację bytu, tak PS5 Pro to pomysł nie tylko dziwny, co obecnie pozbawiony jakiegokolwiek sensu. Japońska konsola 9. generacji nie rozwinęła skrzydeł na tyle mocno, aby konieczne było doczepianie jej kolejnej pary. Dlaczego?

Podstawowe PlayStation 5 to nadal naprawdę bardzo dobry sprzęt

PlayStation 5 SoC AMD
Wnętrze PlayStation 5 w 2023 roku nadal nie prezentuje się jakoś tragicznie.

Tego rodzaju dywagacje należy rozpocząć od zerknięcia „pod maskę” podstawowej wersji PS5, która — ku wielkiemu zdziwieniu niektórych — nadal nie zestarzała się tak bardzo. W końcu w środku konsoli siedzi 8-rdzeniowy i 16- wątkowy procesor wykręcający maksymalnie nawet 3,5 GHz i GPU osiągające te mityczne 10,3 TFLOP-ów. Tego rodzaju statystyki może nie robią w 2023 roku przesadnie wielkiego wrażenia, ale nadal nie mówimy tutaj o sprzęcie na wskroś przestarzałym.

Przekłada się to też na wydajność, która — jakkolwiek na to nie patrzeć — w lwiej części produkcji potrafi być zadowalająca. Przez ponad rok swojej przygody z tym sprzętem ogrywałem wiele prawdziwie next-genowych tytułów, niemal zawsze nadając priorytet większej wydajności i prawie każda gra chodziła bez większych zarzutów. God of War Ragnarok, Wiedźmin 3 po liftingu, Horizon Forbbiden West oraz kilka innych produkcji utrzymywało bardzo stabilne 60 FPS, zachowując jednocześnie przyjemną dla oka rozdzielczość 1080p.

Dodatkowo udostępniane przy okazji niemal każdej dużej multiplatformowej premiery porównania graficzne dobitnie pokazują, że podstawowa wersja PS5 nadal radzi sobie bardzo dobrze. Nawet ogromne Hogwarts Legacy, gdzie gra w „locie” doczytuje kolejne lokacje i tekstury również działa całkiem satysfakcjonująco.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w przypadku każdej z tych produkcji, nawet w trybie wydajności konsola lubi „zgubić” od kilku do kilkunastu klatek na sekundę — w przypadku zdecydowanej większości są to jednak bardzo krótkie momenty, które w ferworze akcji na ekranie są często niezauważalne.

Final Fantasy XVI
Final Fantasy XVI rzeczywiście gubi FPS-y, ale nie wydaje mi się, aby to była wina samej konsoli…

Jestem też świadom, iż są gry z segmentu AAA, działające na PS5 w sposób daleki od zadowalającego — dobrym tego przykładem może być Star Wars Jedi: Survivor. W przypadku tego rodzaju produkcji nie mówimy jednak o problemie leżącym po stronie sprzętu, a raczej o efekcie niedokładności deweloperów. Nie wydaje mi się, aby PS5 Pro miało kiedykolwiek stać się czymś w rodzaju remedium na spartoloną robotę twórców, którzy w przedpremierowym pośpiechu traktują optymalizację jako dopust boży.

Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem dla całej branży byłoby, gdyby deweloperzy, zamiast sięgać po kolejne porcje zasobów sprzętowych, starali się operować na tym, co mają.

Nie wiem, co PS5 Pro musiałoby zaoferować, żeby przekonać mnie obecnie do swojej słuszności

PS5 Pro
Ten wariant PS5 z fanowskiej grafiki wygląda jeszcze gorzej niż podstawowe wydanie.

Skoro kwestię podstawowej PS5 mamy już za sobą, przejdźmy do tej domniemanej wersji Pro i tego, czym powinna się ona charakteryzować, by w ogóle uzasadnić swoją obecność na rynku. Do tej pory mogliśmy posiłkować się jedynie niepotwierdzonymi informacjami od Toma Hendersona. W tym miejscu zaznaczę, że zdaję sobie sprawę z innych przecieków, ale to doniesienia właśnie tego insidera wydają się najsensowniejsze.

Zgodnie z tym, co zostało nam przekazane, to PS5 Pro ma być prawdziwym potworem, który w założeniu ma ponoć obsługiwać tryb wydajności w jakości 8K. Jeśli ten konkretny szczegół okaże się prawdą, to rzeczywiście będzie to godne uznania i… w zasadzie to tylko tyle.

Ciężko mi znaleźć sensowne zastosowanie dla rozdzielczości większej niż 4K w przypadku, gdy mówimy o sprzęcie, na którym zdecydowana większość konsumentów gra dla zabawy. Oczywiście graficzni puryści z całą pewnością będą mieli powody do zadowolenia, jednak poza nimi raczej mało kto będzie odczuwał większą różnicę.

PS5
Nie wiem, kto w najbliższym czasie będzie mógł sobie pozwolić na kanapowe granie w jakości 8K i jeśli ma to być karta przetargowa PS5 Pro, to nadal jakoś słabo to wygląda.

Poza tym podstawowa wersja PS5 nie zdradza żadnych większych objawów związanych ze złym projektowaniem. Od przeszło trzech lat słyszymy jedynie o sporadycznych przypadkach piszczących cewek czy rzekomo wyciekającego metalu. Nie są to jednak poważne wady na miarę RRoD z Xboxów 360 (RRoD — ang. Red Ring of Death — nazwa na trzy czerwone diody, które odpalały się jednocześnie w przypadku awarii konsol Xbox 360).

Wychodzi więc na to, iż poza sporym skokiem wydajności (który i tak nie jest w żaden sposób potwierdzony) nie widzę niczego, co mogłoby nadać premierze PS5 Pro większy sens. Nawet jeśli mowa o debiucie pod koniec 2024 roku. Obecność ulepszonej „piątki” nie sprawi nagle, że problemy z wydajnością na konsolach znikną, bo ich źródło leży zupełnie gdzie indziej.

Co zamiast PS5 Pro?

Na koniec zostawiłem sobie pytanie: „skoro nie PS5 Pro, to co?” Z jednej strony mógłbym odpowiedzieć, że jedyne czego obecna generacja potrzebuje, to większych nakładów deweloperskich włożonych w optymalizację, ale to za duży banał — to wie każdy.

Gdybym jednak musiał się zdecydować na coś innego, to wolałbym już chyba porządną linię kontrolerów oraz akcesoriów do konsoli, oferującą uczciwszy stosunek ceny do wydajności. Fajnie byłoby też zobaczyć porządnie wykonany handheld, który jakością i wykonaniem przypominałby bardziej PSP lub PS Vita, a nie PlayStation Project Q.

Sony niestety prawdopodobnie postawi na to nieszczęsne PS5 Pro i tego rodzaju konsola pojawi się prędzej czy później na rynku. Wszyscy ci, którzy nie zdecydowali się jeszcze na zakup podstawki, będą mogli wreszcie postawić na swoim, a co najważniejsze powiedzieć sakramentalne: „czekanie się opłaciło”.

Przeczytaj też: Nie chcę gier-usług od PlayStation. To rozmienianie wielu marek na drobne

Szkoda tylko, że po dwóch lub trzech latach deweloperzy zapewne znowu będą mieli problemy z optymalizacją swoich gier i w okolicach 2026 będziemy w podobnym miejscu co teraz. Będziemy więc oczekiwać premiery PS6, a z nią tego mitycznego „wejścia na wyższy poziom” grafiki oraz wydajności. I tak do… momentu całkowitego odejścia od fizycznych konsol na rzecz pełnego streamingu.

O autorze
Przemysław Paterek
Redaktor działów Newsy & Promocje | Recenzent

Swoją przygodę z grami zaczynał od Mario Tennis na Gameboya Color. Wielki fan RPG-ów i strategii. Średnio co kilka miesięcy musi przejść od nowa Gothica. Zobacz więcej...

Niektóre odnośniki w powyższej publikacji to linki afiliacyjne. Jeżeli klikniesz taki link i dokonasz zakupu, otrzymamy niewielką prowizję, a Ty nie poniesiesz żadnych dodatkowych kosztów. | Etyka redakcyjna

Dyskusja na temat wpisu

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.

Ładowanie kolejnych wpisów...
TYLKO DO 31.12!
Zgłaszanie błędu

Błędy zdarzają sie każdemu, nawet nam. Jeżeli uważasz, że w niniejszej publikacji coś się nie zgadza, to poinformuj nas o tym korzystając z formularza poniżej. Autor tekstu otrzyma Twoje zgłoszenie, dzięki czemu będzie mógł go poprawić, jeśli zajdzie taka potrzeba.