Test Genesis Trit 660. Fotel, który naprawdę potrafi błysnąć, czy zwykły gadżet?

Test Genesis Trit 660

Fotele gamingowe to bez wątpienia ciekawy przypadek akcesoriów, które wzbudzają odmienne emocje wśród graczy. Nie da się jednak ukryć, że większość modeli jest do siebie bliźniaczo podobna, a ich funkcjonalność w zasadzie niczym się nie różni. Na szczęście od czasu do czasu na rynku pojawiają się nietypowe projekty, mające na celu przyciągnięcie użytkowników swoją wyjątkowością.

Jednym z takich pomysłów popisał się nasz rodzimy Genesis przy tworzeniu Trit 660. Polski producent, zamiast silić się na wynajdowanie koła na nowo czy szukanie „innowacyjnych”, kosmicznych kształtów fotela, postanowił… zaimplementować w nim oświetlenie RGB. Gdy testowy egzemplarz trafił w moje ręce, z wielkim zapałem zabrałem się za sprawdzenie jego potencjału bojowego.

Jak nietuzinkowy mebel z LED-ami w roli głównej działa w praktyce? Czy poza kolorową iluminacją części obicia recenzowane siedzisko oferuje odpowiedni komfort do pracy biurowej, oglądania filmów czy zabawy w grach wideo? Zapraszam do lektury mojego testu, w którym odpowiadam na wszystkie kluczowe pytania!

Genesis Trit 660 — najważniejsze parametry

Genesis Trit 660
Genesis Trit 660

Wszystkie siedziska dla graczy, niezależnie od zastosowanych bajerów czy zaawansowanych funkcji, da się opisać podobnym zestawem parametrów wywodzącym się w dużej mierze od „cywilnych” krzeseł biurowych. O interesującej nas grupie akcesoriów pisaliśmy zresztą w artykule poświęconym najlepszym fotelom gamingowym — chcących zgłębić kwestie techniczne zachęcam do lektury.

Od porządnego mebla stanowiącego integralną część naszego pokoju do cyfrowej rozrywki powinniśmy zatem wymagać trwałych materiałów, stabilnej konstrukcji, wytrzymałego podnośnika gazowego, wygodnego wyprofilowania, funkcjonalnego mechanizmu oraz szeregu udogodnień dla naszego komfortu. Jeśli chodzi o suche dane, to Genesis Trit 660 prezentuje się następująco:

  • Rekomendowany wzrost: 160 cm – 195 cm
  • Maksymalne obciążenie: 150 kg
  • Materiał obicia: tkanina
  • Materiał podstawy: metal
  • Wysokość siedziska: ~ 45 cm – 52 cm
  • Regulacja oparcia: tak, do 135°
  • Regulacja podłokietników: tak, 2D
  • Dodatkowe poduszki: tak, lędźwiowa i szyjna (memory foam)
  • Waga: 20,5 kg
  • Cena: ~ 850 zł

Jeśli ktoś miał wcześniej do czynienia z podobnymi elementami wyposażenia, po samych liczbach dostrzeże, że trudno doszukiwać się tutaj szczególnie wyróżniających się parametrów. Mimo to fotel nazwany na cześć promieniotwórczego izotopu wodoru to znacznie więcej niż cyferki.

Genesis Trit 660
Wygląda niepozornie, ale naprawdę sporo waży.

Na wrażenia z użytkowania siedziska wpływa bowiem wiele innych aspektów, w tym wyprofilowanie, użyty materiał, dołączone poduszki czy możliwości zmiany ustawień. By omówić wszystkie ważne kwestie, a jednocześnie zapewnić czytelność niniejszego artykułu, test Genesis Trit 660 podzieliłem na następujące podrozdziały:

  1. Zawartość opakowania, wygląd i budowa fotela
  2. Proces składania fotela
  3. Jak się na tym siedzi, czyli Genesis Trit 660 w praktyce
  4. Podsumowanie
■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Co ważne: fotel służył mi do pracy i zabawy przez ostatnie tygodnie, do tego był systematycznie przemieszczany po niezabezpieczonych, laminowanych panelach. By zyskać szerszy obraz możliwych zastosowań, recenzowany egzemplarz przeszedł też przez niełatwą szkołę moich dwóch młodocianych asystentów — jednego w wieku nastoletnim, a drugiego wczesnoszkolnym.

Zanim przejdę do głównej części artykułu, chciałbym serdecznie podziękować firmie Genesis za udostępnienie mi fotela do testu.

1. Genesis Trit 660 — zawartość opakowania, wygląd i budowa fotela

Jak na duży mebel przystało, Genesis Trit 660 przychodzi w pokaźnym brązowym kartonie. Producent opatrzył go wszystkimi niezbędnymi informacjami oraz wizualizacją samego fotela, choć oczywiście w nadruku dominuje czerń. By jednak nie było żadnych wątpliwości, na niewielkiej białej naklejce ukazano akcesorium w pełnej kolorystycznej krasie. Co w ogóle znajdziemy w środku?

Bez zaskoczenia krzesło dociera do nas rozłożone na kilka głównych części: siedzisko, oparcie, siłownik, mechanizm, podstawa, podłokietniki oraz zestaw kółek, zaślepek i przyborów, w tym nieduży pilot do sterowania oświetleniem. Warto wziąć pod uwagę, że w komplecie nie zawarto papierowej instrukcji obsługi — tę można pobrać z oficjalnej strony producenta.

Dwie główne części, czyli siedzisko i oparcie, pokryto oddychającą, dość gęsto przeszytą tkaniną. W środku znajdziemy odporną na odkształcenia piankę, która zapewnia niezły komfort podczas siedzenia. Pewne zaskoczenie czeka na nas na dolnym elemencie, bo można bez problemu włożyć rękę między centralną część a boczek, dostając się do ramy i pasów montażowych.

Genesis Trit 660
Tkanina wygląda na wyjątkowo mocną.

Zwracam na to uwagę, bo mówimy o potencjalnym miejscu zbierania się wszelkich zabrudzeń, okruszków, sierści czy kurzu. Oczywiście odkurzacz z długą ssawką powinien załatwić problem, ale dziwi mnie zastosowanie takiej konstrukcji. Swoją drogą boczne sekcje siedziska są dość twarde, czego jednak dzięki „otwartej” konstrukcji nie czuć podczas korzystania z fotela.

Główne elementy nośne stanowią tu wspomniane przeze mnie metalowe profile oraz parciane pasy, gwarantujące długowieczność przy jednoczesnej wygodzie użytkowania. Brzegi obu głównych części fotela pokryto ochronną siateczką, pod którą sprytnie schowano cały pas z podświetleniem RGB. To zasilane jest przez kabel USB, który możemy podłączyć na przykład do powerbanku i schować do pojemnej kieszeni z tyłu oparcia.

Jeśli chodzi o wymiary, to siedzisko mierzy ponad 54 cm szerokości, z czego 40 cm przypada między uniesionymi brzegami oraz 51 cm długości, a oparcie 86 cm wysokości i 51,5 cm w poziomie, z czego 30 cm niemal płaskiej powierzchni. Wyprofilowanie obu elementów zapewnia sporo miejsca, choć nieco więksi gracze mogą czuć się nieco przymknięci po bokach.

Genesis Trit 660
Podwójne, elastyczne pasy powinny wytrzymać bardzo długo, zwłaszcza przy wsparciu metalowej ramy.

Dość typowym elementem spotykanym w tego rodzaju akcesoriach są przelotki, czyli otwory w oparciu służące do montażu poduszek. Nie zabrakło ich również w świecącej 660-tce, a okalające je tworzywo podkreśla wyścigowo-gamingowy charakter testowanego modelu. Nieco zadziorności dodają też umieszczone w pobliżu logotypu producenta.

Nie mógłbym nie wspomnieć o niewielkiej dźwigni po prawej stronie siedziska, która umożliwia odchylanie oparcia w zakresie od mniej niż 90 do 135°. Choć wydaje się, że to nie za niewiele, to swobodnie wystarcza do większości zastosowań, a sam proces przebiega dość płynnie, bez nadmiernego uczucia przeskakiwania poszczególnych stopni mechanizmu ukrytego pod estetyczną maskownicą.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Pięcioramienną podstawę fotela wykonano w całości z metalu, gwarantując tym samym dobrą stabilizację mebla oraz długowieczność jego użytkowania. Na pochwałę zasługują także dość duże (60 mm średnicy), nylonowe kółka z powłoką CareGlide, które gładko i zaskakująco cicho suną po podłodze bez jej rysowania. Nie każdy producent może się tym pochwalić.

Genesis Trit 660
Bardzo zastanawiam się nad tym, żeby dokupić karton tych cudeniek i wymienić „buty” we wszystkich fotelach w domu.

Centralną kolumnę akcesorium stanowi standardowy siłownik gazowy klasy 4., obsługujący obciążenie sięgające 150 kg. To właśnie na nim osadzamy jeden z najważniejszych elementów konstrukcyjnych fotela — w przypadku Genesis Trit 660 jest to mechanizm typu „Butterfly”.

Ciężki, metalowy „motylek” nie tylko umożliwia zmianę odległości siedziska od podłogi w zakresie 45-52 cm, ale też pozwala na swobodne bujanie się. Niestety, na zwykłym „swingu” się kończy, bo producent nie zdecydował się na zastosowanie blokady multi-lock. Możemy zatem zapomnieć o ustawieniu całego fotela w odchyleniu do tyłu, co w moim odczuciu stanowi główny mankament recenzowanego modelu.

Obsługa mechanizmu jest dziecinnie prosta, bo najczęściej ogranicza się do manipulowania jedyną dźwignią odpowiedzialną jednocześnie za zmianę wysokości oraz blokowanie funkcji bujania. Nie zabrakło jednak dodatkowego pokrętła do ustawienia oporu podczas kołysania się, co pozwala ograniczyć przypadkowe odchylenia.

Testowane akcesorium wyposażono również w parę solidnych podłokietników, które możemy regulować na wysokość oraz rotować w prawo i lewo. Ich instalacja nie jest jednak obowiązkowa, co bywa przydatne chociażby dla graczy korzystających z kierownic do komputera. Doceniam także gumową osłonę metalowych trzpieni podpór przedramion, chroniącą przed urazami przy przypadkowym kontakcie.

Nadmienię, że w pełnej krasie Genesis Trit 660 to stosunkowo duży mebel. Przy ustawieniu maksymalnej wysokości siedziska oparcie sięga 136 cm powyżej podłogi, co w połączeniu z wagą wynoszącą nieco ponad 20 kg zauważalnie przekracza gabaryty typowych krzeseł biurowych — warto to mieć na względzie, jeśli planowaliśmy nabyć ten model z myślą o młodszych dzieciach.

Miłym dodatkiem są dwie poduszki: lędźwiowa oraz szyjna, obie wypełnione pianką z efektem pamięci. Pozwalają one jeszcze lepiej dopasować akcesorium do naszych potrzeb, co łatwo docenić po kilku naprawdę długich godzinach spędzonych przy komputerze, konsoli czy książce. Montaż obu elementów nie wymaga wciskania pasów między siedzisko i oparcie, co również jest godne pochwały.

Muszę przyznać, że Polacy opracowali naprawdę dobrze wyglądający, ciekawy fotel z atrakcyjnym, choć oczywiście nieobowiązkowym oświetleniem. Diodami RGB sterujemy przy pomocy dołączonego do zestawu małego pilota, który niestety budzi skojarzenia z tanimi taśmami LED, ale to drobiazg.

Zakres dostępnych efektów jest bardziej niż zadowalający, a producent wspomina o bez mała 300 kombinacjach, z czego jednak duża część jest lustrzanym odbiciem innych iluminacji. Niemniej dostępna kolorystyka nie zawodzi, przygotowane pokazy cieszą oczy i tylko szkoda, że nie da się go zgrać automatycznie z podświetleniem klawiatur czy myszek z logo w kształcie galaktyki spiralnej. Może w przyszłości.

2. Genesis Trit 660 — proces składania fotela

Genesis Trit 660
No nic, czas brać się do pracy.

Jak wspomniałem, ze względu na swoje rozmiary fotel przychodzi do nas w częściach, które musimy samodzielnie połączyć. Nie jest to szczególnie trudne zadanie, jednak dla pewności warto się wcześniej odpowiednio przygotować — nie potrzebujemy żadnych własnych narzędzi (wszystko załatwiamy dołączonym do zestawu kluczem imbusowym), ale zabezpieczenie podłogi kartonem lub dywanem oraz druga osoba do drobnej asysty mogą być pomocne.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Oczywiście da się to zrobić solo, ale we dwójkę zawsze idzie raźniej. Jest to tym istotniejsze, że do pewnych czynności trzeba podnieść i przytrzymać sporo ważące elementy, jednocześnie zachowując jako-taką precyzję. Poza tym chyba nikt nie chciałby upuścić ciężkiego, uzbrojonego w metalowe zakończenia siedziska na podłogę czy tym bardziej stopę, prawda?

Pisałem o tym wcześniej, jednak zaznaczę to raz jeszcze: w zestawie nie ma papierowej instrukcji montażu, musimy ją pobrać ze strony producenta. W ten sposób unikniemy pomyłek czy domyślania się kolejnych czynności, dzięki czemu zaoszczędzimy sporo czasu. Cały proces nie powinien zająć więcej niż pół godziny, a użytkownicy z doświadczeniem swobodnie załatwią temat w 20 minut. Zaczynajmy!

W pierwszej kolejności umieszczamy kółka w metalowej podstawie fotela, a następnie osadzamy na niej siłownik gazowy wraz z jego plastikową maskownicą. Wszystko wchodzi tu „na wcisk”, choć z pewnością nie ma potrzeby przesadzania z siłą.

Następnie chwytamy siedzisko i obracamy je do góry nogami. Mamy tu do przykręcenia mechanizm typu „Butterfly” oraz opcjonalne podłokietniki. Przy wszystkich tych elementach należy zwrócić uwagę na odpowiednią orientację — „motylek” ma oznaczenie przodu fotela, a podpory przedramion różnią się między sobą w zależności od docelowej strony.

Teraz robi się nieco trudniej, bo naszym zadaniem jest połączenie ze sobą siedziska i oparcia. Kluczowe jest tu idealne dopasowanie otworów montażowych, co nie jest łatwe, gdy jednocześnie trzyma się kilka kilogramów fotela. Co ważne: trzeba pilnować kabelków do oświetlenia RGB, choć te umiejscowiono we w miarę bezpiecznych miejscach.

Warto też pamiętać, by nie przykręcać od razu wszystkich śrub „na maksa”, tylko zrobić to stopniowo po instalacji ostatniej z nich. Dzięki temu uzyskamy równe, symetryczne ustawienie bez siłowania się, naciągania elementów i niszczenia gwintów. Kolejne kroki to już „kaszka z mleczkiem”.

Genesis Trit 660
Na tym etapie zasadniczo jesteśmy już prawie „po robocie”.

Instalacja maskownic mechanizmu tilt wymaga przykręcenia dwóch śrubek, po jednej z każdej strony oraz wpięcia plastikowych zatrzasków. Następnie osadzamy fotel na siłowniku gazowym, łączymy przewody oświetlenia RGB, podpinamy źródło zasilania (na przykład powerbank) i już możemy cieszyć się wyjątkowym meblem podkreślającym indywidualny charakter naszej gamingowej jaskini.

3. Jak się na tym siedzi i gra, czyli Genesis Trit 660 w praktyce

Skoro omówienie wyglądu, budowy oraz montażu fotela mamy za sobą, przyszedł czas, by test Genesis Trit 660 wszedł w decydującą fazę — oczywiście chodzi mi o sprawdzeniu siedziska w praktyce. Choć domyślnym przeznaczeniem recenzowanego mebla jest zapewnienie komfortowej pozycji podczas grania, to nie omieszkałem wykorzystać go także do bardziej „cywilnych” aktywności i to od nich właśnie zaczniemy.

Dość szybko doceniłem komfortowe wyprofilowanie tego modelu oraz naprawdę zadowalającą jakość zastosowanej pianki. Mimo wielu długich godzin spędzonych na przyjemnej, acz angażującej pracy przy komputerze nie mogłem narzekać na niewygodę czy uczucie ucisku, a przewiewny materiał poszycia dobrze sprawdził się przy kapryśnej, upalno-ulewnej aurze na zewnątrz.

Nasz główny bohater towarzyszył mi także podczas relaksujących seansów filmowych, gdy mogłem odchylić oparcie do tyłu, odblokować mechanizm tilt i przyjąć bardziej komfortową pozycję. Nie ukrywam, że było przyjemnie, choć niestety przy większych ruchach huśtałem się „w tę i we w tę” — po raz pierwszy zakląłem pod nosem na brak zamka multi-lock.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Nie zmienia to faktu, że stabilna konstrukcja fotela daje dużą pewność siebie i gwarantuje bezpieczeństwo przy bujaniu. Jeśli ktoś lubi korzystać z dodatkowych poduszek, to para zawarta w zestawie spisuje się bardzo dobrze. Niestety w moim odczuciu ta przeznaczona pod odcinek szyjny jest nieco… zbyt mięsista, a może zwyczajnie za duża, ale prawdopodobnie to tylko kwestia gustu.

Jeśli chodzi o gaming, to postawiłem na kilka totalnie różnorodnych pozycji, które zachęciły mnie do stosowania różnych rodzajów kontrolerów. I tak zacząłem od angażującej taktycznej strzelanki, następnie uruchomiłem „majestatyczny” symulator lotu, by potem przejść do nieco mniej dynamicznego RPG-a i zakończyć test dwiema samochodówkami. Oto wybrane przeze mnie tytuły:

  1. Ready or Not
  2. Microsoft Flight Simulator 2024
  3. Clair Obscur: Expedition 33
  4. F1 25
  5. Forza Motorsport

Ready or Not to jedno z moich niedawnych odkryć, które pozwoliło mi znów poczuć się jak podczas zabawy w serii S.W.A.T. Wymagająca pełnego skupienia i błyskawicznych reakcji rozgrywka wymusza bojową, wysoką pozycję, a jednocześnie powinniśmy zachować pełną kontrolę nad kontrolerem czy myszką. W takim scenariuszu Trit 660 w parze z solidnym biurkiem spisuje się znakomicie, zapewniając dobrą ergonomię nawet podczas długich misji.

Ready or Not
Przecież proponowałem mu poddanie się.

Mimo mankamentów flagowej produkcji giganta z Redmond MFS 2024 zapewnia wciągającą, wręcz uzależniającą zabawę za sterami wszelkiej maści pojazdów latających. Zdecydowałem się na sterowanie przy pomocy systemu HOTAS, do którego obsługi potrzebowałem stabilności przy zachowaniu sporej swobody ruchów.

Zablokowałem więc funkcję bujania, obniżyłem podłokietniki, a jednocześnie lekko odchyliłem oparcie — w końcu w bardziej luksusowych maszynach pilot ma czerpać przyjemność z latania, prawda? W takim stanie można łatwo stracić poczucie czasu, a podróżowanie przez przestworza z widokiem na zachodzące słońce nabiera dodatkowej dawki frajdy.

Chciałem na jakiś czas „odkleić się” od blatu, dlatego z gamepadem w rękach rozsiadłem się wygodnie przed telewizorem. Zwolniłem zamek umożliwiający huśtanie, podwyższyłem podpory przedramion i zatopiłem się w Clair Obscur: Expedition 33. Zanim się zorientowałem, spędziłem przy tej grze kilka godzin, a zmienna dynamika rozgrywki pozwoliła mi dobrze przetestować fotel Genesisa.

Jak to wyglądało? Gdy powolutku przemierzałem barwny świat francuskiego hitu, odchylałem się do tyłu lub nawet lekko bujałem, starając się nasycić wszystkie zmysły zachwycającymi widokami i jeszcze lepszą oprawą dźwiękową. Kiedy jednak przychodził czas na trudniejszą potyczkę, przyjmowałem typowo bojową pozycję z łokciami opartymi na kolanach, a siedzisko błyskawicznie wracało do pionu. To co najmniej +10 do zręczności, prawda?

Mówiąc całkiem serio, to Trit 660 jest na tyle stabilny, że może swobodnie stanowić samodzielny byt funkcjonujący niezależnie od biurka czy stołu. Takie odłączenie się od kanapy umożliwia za to uzyskanie optymalnych wrażeń akustycznych i wizualnych bez względu na konfigurację naszego sprzętu audio-wideo, co zdecydowanie przydaje się w przypadku ekspedycji Gustave’a i spółki.

Oczywiście nie mogłem sobie odmówić kilku rundek w F1 25 i Forza Motorsport. Tym razem recenzowany fotel wkomponowałem w mój ulubiony statyw NLR Wheel Stand Pro 2.0, po czym zasiadłem do kierownicy z logo Thrustmastera.

F1 25
Dalej Ollie, dalej!

Dzięki otwartej konstrukcji stojaka nie musiałem majstrować przy podłokietnikach — wystarczyło je opuścić do najniższego ustawienia. Fotel udało się ustawić w miarę wygodnie, a jedyne, czego mi brakowało, to możliwość zablokowania siedziska w odchyleniu.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Jest to funkcja, z której korzystam najczęściej właśnie podczas zabawy w symulatorach jazdy i to nie tylko dlatego, że czuję się bardziej „samochodowo”. Ustawienie dolnej części pleców w lekkiej rotacji do tyłu ułatwia mi znalezienie odpowiedniej pozycji nóg na pedałach, co jest bardzo przydatne podczas wielogodzinnych sesji wyścigowych. Niestety nie tym razem.

Mimo wszystko zarówno ściganie się bolidami Formuły 1, jak i pożeranie kolejnych kilometrów asfaltu w hypercarach czy nawet bardziej zwyczajnych autach było przyjemne. Nawet po kilku długich zawodach nie czułem się wygnieciony, a naturalnie występujące zmęczenie było związane z walką na torze, a nie z korzystaniem z fotela.

Forza Motorsport
Długodystansowe wyścigi w Le Mans powinny stać się polskim sportem narodowym.

Niezależnie od ogrywanego akurat tytułu mogłem cieszyć się dużą wygodą akcesorium od Genesis, całkiem dobrze wypada także możliwość dopasowania jego ustawień. W siedzisku odnajdzie się nie tylko osoba dorosła, ale też nastoletni użytkownik czy uczeń pierwszych klas szkoły podstawowej. To spory atut przy rozpatrywaniu zakupu tego modelu na wiele lat.

Gdybym miał się czepiać, to moim zdaniem rotacja podłokietników wymaga za mało siły. Wystarczy trochę mocniej oprzeć o nie rękę, a miękka część docelowo podtrzymująca nasze przedramiona obraca się w lewo lub prawo z zauważalnym puknięciem. Gdyby występowała tam jakaś blokada lub zwyczajnie trzeba by było użyć większego nacisku, to podłokietniki pracowałyby bardziej przewidywalnie.

Naszła mnie pewna refleksja dotycząca oświetlenia RGB, które w trakcie rozgrywki zasadniczo nic nie zmienia. Nie ukrywajmy — na pracujące w pocie czoła diody w zasadzie nie zwraca się uwagi, gdy na ekranie naszego komputera czy telewizorze dużo się dzieje. Nie można tu mówić o otaczającej nas kolorowej poświacie, chyba że siedzimy w ciemności, a i wtedy nie ma ona szczególnego wpływu na immersję.

Poza tym efekty świetlne fotela nie są skorelowane z akcją w grze, co mogłoby nakłonić nas do okazjonalnego zerkania na iluminacje brzegów akcesorium. Czy zatem moim zdaniem podświetlenie fotela jest bezsensownym gadżetem? Bynajmniej, tylko musimy zweryfikować swoje oczekiwania.

Nie da się bowiem dyskutować z faktem, że trudno o bardziej wszechstronne estetycznie siedzisko skrojone pod kątem pokoju gracza. Niezależnie od koloru motywu przewodniego lub rodzaju wszelkiej maści dodatków ozdobnych, przy odrobinie dobrej woli Genesis Trit 660 można pięknie wkomponować w nasz setup. Poza tym testowany fotel zaskakująco mocno przyciąga wzrok młodszych graczy — co dziwne właśnie dlatego, że może „pełgać światełkami”.

4. Test Genesis Trit 660 — podsumowanie recenzji

Genesis Trit 660
Dosyć smukły i lekki w odbiorze, a jednak konkretny i stabilny.

Tym sposobem dotarliśmy do momentu, gdy test Genesis Trit 660 powinien zmierzać do konkluzji. Jak to zatem jest z wyjątkowym modelem polskiego producenta: czy to tylko świecący kolorowo wabik bez większej wartości, czy jednak ma on coś do zaoferowania graczom i nie tylko? Ja nie mam żadnych wątpliwości — zdecydowanie to drugie, choć znajdzie się tu trochę do podrasowania.

Zacznę od plusów: fotel jest wygodny i dobrze wyprofilowany, a jakość zastosowanych materiałów stoi na dobrym poziomie, gwarantując tym samym długowieczność. Do tego dochodzą niezłe podłokietniki „2D”, całkiem udane poduszki, a zastosowane kółka z powłoką CareGlide robią zaskakująco dobrą robotę.

Pochwalę także ogólny wygląd krzesła, które odnajdzie się zarówno jako element gamingowej stacji bojowej, jak i wyposażenie biura. System oświetlenia RGB zaszyty w brzegach fotela pozwala nadać naszemu stanowisku indywidualny charakter, co może przydać się również osobom zaangażowanym w streamowanie swoich dokonań.

■■■■■ ■■■■■■■■■■■■■■■■■

Jeśli chodzi o mankamenty, to mam jeden główny zarzut dotyczący modelu Trit 660. Brak mechanizmu z zamkiem multi-lock to duże przeoczenie, które dla użytkowników zaznajomionych z tym rozwiązaniem może stanowić negatywny gamechanger. Wskażę także nieco zbyt luźno chodzące na boki podłokietniki oraz niewykorzystany potencjał w zakresie integracji efektów świetlnych z innymi akcesoriami komputerowymi.

Genesis tak naprawdę nie musiałby tworzyć własnego ekosystemu, tylko skorzystać z gotowych rozwiązań jak Windows Dynamic Lighting czy Razer Chroma Connect. Niestety oświetlenie nie jest rozpoznawane przez komputery, więc najprawdopodobniej mamy do czynienia z zaszytą taśmą LED bez możliwości jakiejkolwiek zmiany sposobu funkcjonowania w przyszłości. Obym się mylił.

Komu mogę z czystym sumieniem polecić Genesis Trit 660? Z pewnością każdemu graczowi, który chciałby podkręcić indywidualny charakter swojego kącika do zabawy, i to niezależnie od wieku. Poza tym nasz główny bohater to naprawdę całkiem udany fotel, który spełni swoje zadanie w niemal każdym scenariuszu, nawet niezwiązanym z gamingiem, wszak nie musi zawsze mieć „włączonych świateł”.

Muszę przyznać, że podświetlany mebel od polskiego producenta zrobił na mnie dużo lepsze wrażenie, niż się tego spodziewałem. Jeśli w kolejnych generacjach udałoby się usprawnić wskazane przeze mnie elementy, to mielibyśmy do czynienia z potencjalnym hitem wśród siedzisk dla graczy. Obecnie jest bardzo obiecująco, przez co z niecierpliwością wypatruję kolejnych akcesoriów z logo galaktyki spiralnej. Brawo Genesis, oby tak dalej.

Genesis Trit 660

Na plus

  • Wygodny profil fotela
  • Dobra jakość zastosowanych materiałów
  • Wytrzymała, oddychająca tkanina
  • Mocna, długowieczna konstrukcja
  • Wygodne dodatkowe poduszki
  • Atrakcyjne oświetlenie RGB
  • Świetne kółka bezpieczne dla powierzchni
  • Stosunkowo łatwy montaż

Na minus

  • Mechanizm bez blokady multi-lock
  • Rotacja podłokietników ze zbyt małym oporem
  • Oświetlenie bez możliwości integracji z innymi akcesoriami czy treścią w grze

Jakub Foss

Genesis Trit 660 to wygodny fotel gamingowy z wyjątkową funkcją w postaci podświetlenia RGB. Akcesorium można pochwalić za jakość zastosowanych materiałów, wysoki komfort użytkowania oraz solidną, wytrzymałą konstrukcję na lata. Najważniejszym mankamentem jest mechanizm bez zamka multi-lock, ale warto pamiętać także o zbyt „lekko” obracających się podłokietnikach oraz braku automatycznej integracji oświetlenia z grami czy innymi sprzętami. Niemniej testowany model to łakomy kąsek nie tylko dla osób dążących do maksymalnej personalizacji swojego stanowiska, ale też użytkowników zaangażowanych w streamowanie rozgrywki.

Ocena końcowa: Godne polecenia

O autorze
Jakub Foss
Zastępca redaktora naczelnego

Od trzech dekad zapalony miłośnik gier komputerowych. Od przyjaźni z Commodore, przez konsolki i konsole miał przyjemność dotrzeć do ekosystemu Xboxa. Zobacz więcej...

Niektóre odnośniki w powyższej publikacji to linki afiliacyjne. Jeżeli klikniesz taki link i dokonasz zakupu, otrzymamy niewielką prowizję, a Ty nie poniesiesz żadnych dodatkowych kosztów. | Etyka redakcyjna

Dyskusja na temat wpisu

Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.

Ładowanie kolejnych wpisów...
Nie przepłacaj
Zgłaszanie błędu

Błędy zdarzają sie każdemu, nawet nam. Jeżeli uważasz, że w niniejszej publikacji coś się nie zgadza, to poinformuj nas o tym korzystając z formularza poniżej. Autor tekstu otrzyma Twoje zgłoszenie, dzięki czemu będzie mógł go poprawić, jeśli zajdzie taka potrzeba.