Na pewnym etapie życia wielu graczy, również tych dotychczas korzystających tylko z nieśmiertelnego duetu klawiatury i myszy, staje przed wyborem nowego kontrolera do gier. O ile większość dostępnych na rynku urządzeń powtarza utarte schematy niemal jeden do jednego, to niektórzy producenci decydują się na nieco mniej oklepane rozwiązania — dobrym przykładem może być tutaj amerykańskie przedsiębiorstwo z palemką w logo.
Spis treści
Oczywiście świat akcesoriów gamingowych rządzi się swoimi prawami i „wymyślanie koła na nowo” może nie być szczególnie opłacalne, ale dodanie pewnych innowacji dość istotnie wpływa na funkcjonalność danego gamepada. W moje ręce wpadł model Turtle Beach Stealth Pivot, czyli wolant, który potrafi wywrócić rozgrywkę „do góry nogami”.
Czy kontroler od inżynierów z San Diego to rzeczywiście godny uwagi sprzęt, czy tylko ciekawostka na parę chwil? Jakie funkcje dla graczy znajdziemy na pokładzie? Co jednak kluczowe: jak się na tym gra? Zapraszam do lektury mojej recenzji!
Turtle Beach Stealth Pivot — najważniejsze parametry

Mimo różnych (niekiedy dość odważnych) pomysłów producentów, lwią część kontrolerów do gier można opisać podobnym zestawem parametrów. Dzięki temu łatwiej porównać nam poszczególne modele oraz wstępnie ocenić ich potencjał czy funkcjonalność. Na co warto zwracać uwagę?
Ten temat poruszaliśmy na naszym portalu nie raz, a chętnym odświeżyć swoją wiedzę polecam lekturę chociażby artykułów dotyczących najlepszych gamepadów do PC oraz kontrolerów do telefonu, jak również dotychczas opublikowanych recenzji. Bazując na wymienionych tekstach i wcześniejszych doświadczeniach, mogę wskazać kilka kluczowych elementów specyfikacji.
I tak oceniając przydatność wolanta do naszych potrzeb, należy przyjrzeć się układowi przycisków, rodzajowi przełączników, technologii analogów i triggerów, dostępnym formom łączności, kompatybilności z różnymi platformami, częstotliwości raportowania oraz udogodnieniom dla graczy. Zgodnie z oficjalną specyfikacją model Stealth Pivot prezentuje się następująco:
- Kompatybilność: Xbox Series X|S, Xbox One, PC, urządzenia mobilne, Smart TV
- Łączność: bezprzewodowa (adapter 2.4 GHz i Bluetooth) / przewodowa
- Liczba przycisków: 21 w domyślnej konfiguracji, do 23 po obróceniu modułów, w tym 4 programowalne
- Układ głównych elementów sterujących: domyślnie analogiczny do Xbox Series X|S, możliwy do zmiany
- Wibracje: tak
- Dodatkowe funkcje: 2 przyciski w uchwytach, blokada spustów, aplikacja sterująca, obrotowe moduły, komunikacja przez Bluetooth, wyświetlacz, tryb turniejowy, odłączany kabel USB, port minijack 3,5 mm
- Dodatkowe wyposażenie: adapter 2.4 GHz, 2,5 m przewód USB-C -> USB-A
- Waga: 299 g (pomiar własny)
- Cena: ~550 zł

Z powyższych danych najciekawiej wyglądają obrotowe moduły, od których zresztą testowany model wziął swoją nazwę. Nie da się jednak ukryć, że cała reszta jego parametrów pracy również nie pozostawia pola do narzekań, a dość szeroka kompatybilność zachęca do snucia planów zabawy na różnych platformach.
Czynników wpływających na ostateczną jakość czasu spędzonego z recenzowanym kontrolerem jest dużo więcej i każdy z nich zasługuje na chociaż kilka słów omówienia. By zachować maksymalną czytelność artykułu, test Turtle Beach Stealth Pivot podzieliłem na następujące podrozdziały:
- Zawartość opakowania, wygląd i budowa urządzenia
- Proces instalacji na komputerze PC oraz konsolach
- Oprogramowanie i konfiguracja gamepada
- Jak się na tym gra, czyli Turtle Beach Stealth Pivot w praktyce
- Podsumowanie

Co ważne: przez większość czasu gamepad współpracował ze stosunkowo wydajnym komputerem stacjonarnym, ale nie omieszkałem podłączyć go również do smartfona, ultrabooka niegrzeszącego prędkością działania oraz telewizora z systemem SmartTV (w moim wypadku było WebOS). Przed przystąpieniem do części praktycznej zadbałem także o aktualizację oprogramowania układowego urządzenia oraz wszystkich sterowników.
Zanim przejdę do omawiania szczegółów dotyczących akcesorium, chciałbym bardzo serdecznie podziękować firmie Turtle Beach za udostępnienie mi kontrolera do testów.
1. Turtle Beach Stealth Pivot — zawartość opakowania, wygląd i budowa urządzenia




Urządzenie przychodzi do nas w intensywnie fioletowym, atrakcyjnym wizualnie opakowaniu z wizualizacją sprzętu na froncie. Na pudełku nie zabrakło także informacji o zawartości zestawu, najważniejszych zaletach kontrolera oraz zielonej sekcji świadczącej o kompatybilności z konsolami Xbox 8. i 9. generacji. Co znajdziemy w środku?
Tym razem nie dostajemy zbyt wielu gadżetów, a komplet składa się z samego gamepada, adaptera 2.4 GHz, 2,5-metrowego przewodu USB-C -> USB-A oraz podpowiedzi, jak korzystać z największej ciekawostki testowanego modelu, czyli obrotowych modułów. Nimi zajmiemy się za chwilę, zacznijmy jednak od samej budowy wolanta.
Turtle Beach Stealth Pivot to dość barwny kontroler, w którym zastosowane materiały kojarzą się bardziej z erą Xbox One niż linii Series X|S — mam tu na myśli przede wszystkim obecność błyszczącego tworzywa sztucznego. Nie mogę jednak powiedzieć, by akcesorium był wykonany źle, wprost przeciwnie.

Producent zadbał o takie elementy jak gumowane powierzchnie antypoślizgowe na gripach, a triggery, bumpery i dodatkową parę tylnych przycisków pokryto fakturą zwiększającą przyczepność. Sprzęt ma nieco oldschoolowy vibe, ale w moim odczuciu podchodzi to delikatnie pod retrofuturyzm, chociażby ze względu na wbudowany wyświetlacz oferujący zestaw ciekawych funkcji.
Skoro już przy nim jesteśmy, pochylmy się nad panelem ciekłokrystalicznym. W połączeniu z przyciskiem „+” i samocentrującym się suwakiem umożliwia nam on zmianę pewnych ustawień gamepada „w locie”, ale też podglądanie powiadomień z mediów społecznościowych czy maili.
To bardzo ciekawa, rzadko spotykana funkcjonalność, choć w testowanym modelu jest dość… specyficzna w obsłudze. Rzecz w tym, że korzystanie ze slidera umieszczonego między przyciskami Xbox i Share jest dziwne w odczuciach — jednocześnie jeździmy po guzikach i po lekko kłującym, niewielkim punkcie przesuwającym kursor na wbudowanym ekranie. Jest to nietypowe, ale do zniesienia.

Warto wspomnieć także o wielokolorowych diodach stanu umieszczonych po bokach suwaka. Informują nas one na przykład o trybie obsługi wbudowanego menu, połączeniu z urządzeniem, a nawet o przychodzących powiadomieniach z mediów społecznościowych czy e-mailach. Bardzo praktyczna rzecz.
Na froncie znajdziemy wspomniane już guziki Xbox i Share, jak również Podgląd oraz Menu. Najważniejsze dla graczy są jednak przyciski kwartetu ABXY, d-pad oraz dwa analogi. Te ostatnie określono jako odporne na driftowanie, co osiągnięto dzięki zastosowaniu czujników hallotronowych. To duży plus dla urządzenia.
Wystarczy jednak kilka chwil, by odmienić wygląd i funkcjonalność głównych elementów sterujących. Po odblokowaniu obrotu modułów zyskujemy dostęp do alternatywnego d-pada, przycisków LSB i RSB (czyli odpowiedników wduszenia analogów), jak również drugiej sekcji ABXY uzupełnionej o programowalne guziki P1 oraz P2. To bardziej platformowo-bijatykowa konfiguracja, która sprawdzi się też w starszych grach 2D.



Co ciekawe: oba d-pady mają zupełnie inną charakterystykę pracy. Ten występujący obok lewego joysticka jest bardzo „mięsisty”, a jednocześnie potrzebuje więcej siły do aktywacji, natomiast drugi z nich, sąsiadujący z LSB i RSB cechuje się dużo krótszym zakresem ruchu z twardszą odpowiedzią na końcu.
Na górnej krawędzi urządzenia znajdziemy standardowe pary bumperów i spustów, z czego te ostatnie wyposażono w dodatkową blokadę. Nie jest ona tak zaawansowana jak 5-stopniowy hair trigger w modelu Victrix Pro BFG Reloaded czy rewelacyjne Razer Pro HyperTriggers w Razer Wolverine V3 TE 8K PC, ale nadal spełnia swoją funkcję skrócenia pracy RT i LT.
Z tyłu kontrolera umieszczono dwa programowalne przyciski P3 oraz P4, jak również blokady obrotu modułów. Sam „piwot” wymaga schowania joysticków analogowych, inaczej obrót będzie fizycznie niemożliwy. Spojrzenie na dolną część gamepada również wywołuje uśmiech na twarzy, bo producent nie wygłupiał się i nie usunął gniazda minijack.

Warto pochwalić także obecność dwóch par silników wibracyjnych w uchwytach i skierowanych w stronę triggerów, które podbijają immersję w wielu grach niezależnie od gatunku. Nawet jeśli waga urządzenia nie należy do najmniejszych, bo mówimy o 299 g, to sprzęt i tak bardzo wygodnie spoczywa w dłoniach, a efekty czuciowe zawsze można wyłączyć w razie potrzeby.
Model Stealth Pivot może łączyć się z naszymi sprzętami za pośrednictwem adaptera 2.4 GHz, protokołu Bluetooth 5.1 lub przez przewód USB-C. Co ważne: bez problemu możemy korzystać z uniwersalnych kabli spoza zestawu, ponieważ ich kompatybilność nie jest w żaden sposób sztucznie ograniczana.
Podobnie jak w przypadku odświeżonego Victrixa Pro BFG, tak i tym razem producent nie chwali się częstotliwością raportowania kontrolera. O ile graczom bawiącym się na poziomie swobodnym i średniozaawansowanym nie robi to szczególnej różnicy, to może mieć znaczenie dla bardziej profesjonalnych zawodników. Jak wygląda to w przypadku Pivota?


Fabrycznie również dostajemy „tylko” 125 Hz częstotliwości raportowania, co przekłada się na opóźnienie na wejściu rzędu 8 ms w trybie bezprzewodowym i 166 Hz przy połączeniu przez kabel USB, czego efektem jest latencja na poziomie 6 ms. Początkowo trochę się tym zmartwiłem, aż niespodziewanie cała na biało weszła aktualizacja firmware’u.
Po wgraniu oprogramowania sprzętowego w wersji V1.0.4 Polling Rate Tester 2 wykazał polling rate na poziomie 250 Hz, skutkujące opóźnieniami wynoszącymi raptem 4 ms. Co ciekawe, kontroler osiągał identyczne wyniki zarówno przy połączeniu przewodowym, jak i bezprzewodowym, co stanowi nie lada krok naprzód dzięki samej aktualizacji. Brawo Turtle Beach, to przeskok o klasę wyżej.
Wspomnę przy okazji o dołączonym do zestawu kablu USB. 2,5-metrowy opleciony interkonektor nie należy do najbardziej giętkich na świecie, ale w zasadzie spełnia swoje zadanie nienagannie — możemy nie tylko ładować nim urządzenie, ale też jednocześnie grać. Długość przewodu pozwala też bawić się w pewnej odległości od komputera czy konsoli.

Winien jestem również słowo o wbudowanych akumulatorze. Niewymienialne ogniwo litowo-jonowe pozwala na około 20 godzin nieprzerwanej zabawy, a stan naładowania baterii można na bieżąco śledzić na ekranie kontrolera. Nie jest to wynik oszałamiający, ale nadal bardzo poprawny jak na gamepad z silnikami haptycznymi.
Niestety w zestawie nie zawarto etui czy chociażby jakiegoś schowka na adapter 2.4 GHz. Może to być uciążliwe dla osób pragnących zabrać swój kontroler w podróż, ale oczywiście da się ten problem rozwiązać, dokonując dodatkowych zakupów. Trzeba przy tym pamiętać, że Pivot jest o nieco ponad pół centymetra dłuższy i szerszy od standardowego wolanta do Xbox Series X|S.
2. Turtle Beach Stealth Pivot — proces instalacji na komputerze PC oraz konsolach

Kontroler od „Żółwików” może pochwalić się dość szeroką kompatybilnością, obejmującą nie tylko komputery, ale też konsole Xbox One i Series X|S, urządzenia mobilne oraz telewizory Smart TV. Sprawa jest jednak minimalnie bardziej skomplikowana, niż można by początkowo przypuszczać, ale o tym kawałek niżej.
W pierwszej kolejności skupmy się na podłączaniu akcesorium do komputera. Tu mamy do dyspozycji trzy drogi: adapter 2.4 GHz, Bluetooth oraz kabel USB, z których środkowy należy traktować raczej jako ostateczność. Cały zabieg nie wymaga instalowania dodatkowych sterowników, a komunikacja przebiega bezproblemowo.
Protokół BT przyda się natomiast podczas zabawy na urządzeniach mobilnych (do których zaliczam też chmurowe konsole pokroju Logitech G Cloud) lub telewizorze z systemem Smart TV. Biorąc pod uwagę dostępność usług takich jak Amazon Luna, Xbox Game Pass czy NVIDIA GeForce NOW, ma to całkiem dużo sensu — bez odpalania peceta można wygodnie pograć w dosłownie tysiące tytułów.




Sparowanie sprzętu ze smartfonem wymaga uruchomienia funkcji Smart Device w samym gamepadzie. By to zrobić, musimy przeklikać kilka okienek na wbudowanym wyświetlaczu, co nie trwa oczywiście długo, ale nie jest tak proste, jak przytrzymanie przycisku Xbox na oryginalnych wolantach Microsoftu.
Co ważne, jeśli podłączymy kontroler tylko w aplikacji Turtle Beach Control Center 2 przez App Link, to nie będziemy mogli używać go do sterowania telefonem. Taki tryb służy do zmiany ustawień, gdy gamepad współpracuje na przykład z komputerem lub telewizorem. By w pełni wykorzystać Pivota z naszym urządzeniem mobilnym, trzeba po uruchomieniu funkcji Smart Device wejść w menu Bluetooth na smartfonie i tam sparować oba sprzęty.
Niestety nie ma możliwości komunikacji z telefonem przez adapter 2.4 GHz, nawet gdy w menu Connect gamepada wybierzemy opcję USB Dongle. Mało tego: nie działa nawet połączenie przewodowe przez kabel USB-C -> USB-A, choć można podładować kontroler z baterii naszego urządzenia mobilnego. Zostaje nam zatem tylko BT.

Ku mojemu zaskoczeniu miałem ogromny problem, gdy chciałem podłączyć testowany model do telewizora z systemem WebOS. Wszelkie próby, zmiany trybów, resetowanie do ustawień fabrycznych i tak dalej niestety nie przyniosły skutków, a choć kontroler dobrze działał w menu samego systemu operacyjnego, to niestety aplikacje zwyczajnie go nie widziały.
By upewnić się, że problem nie dotyczy wszystkich gamepadów, które mam na podorędziu, sprawdziłem kilka innych urządzeń, w tym modele Victrix Pro BFG Reloaded od Turtle Beach i Wolverine V3 Pro od Razera. Wszystko działało bez zarzutu, zatem ten blok komunikacyjny musi leżeć po stronie producenta telewizora (LG) albo samego Pivota.

Cała sytuacja jest o tyle dziwna, że wolant bez zająknięcia łączył się ze smartfonami, konsolami z BT czy ultrabookiem, a pokonał go Smart TV. Szkoda, bo miałem chrapkę, by pobawić się nieco w kilku tytułach na Amazon Luna — cóż, nie tym razem.
Akcesorium można za to wykorzystać do komfortowego grania na konsolach Xbox One i Series X|S, choć niestety zostaje nam tylko komunikacja przewodowa. Przy 2,5-metrowym kablu nie jest to wielki problem, a w zamian zyskujemy narzędzie dwukrotnie szybsze od standardowych kontrolerów Microsoftu. Mimo tak poważnych atutów brak trybu bezprzewodowego to moim zdaniem zmarnowany potencjał.
3. Turtle Beach Stealth Pivot — oprogramowanie i konfiguracja gamepada

Skoro wiemy już wszystko, co najważniejsze i sprzęt czeka grzecznie podłączony do komputera, czas go skonfigurować. Pewne zmiany ustawień możemy wprowadzać z poziomu samego kontrolera z pomocą wbudowanego wyświetlacza, a wszystkie opcje dostępne są w programie Turtle Beach Control Center 2 w wersji na PC, konsole Xbox One i Series X|S oraz urządzenia mobilne.
Zacznijmy od tego, co da się zrobić „w locie”. Sprawa najprostsza i najszybsza — wybór jednego z pięciu profili zapisanych w pamięci wewnętrznej gamepada. Biorąc pod uwagę, że każdy zestaw ustawień może mieć inne oznaczenie świetlne (między innymi do tego służą małe diody po bokach slidera), to jest to błyskawiczne, bardzo funkcjonalne rozwiązanie.
Oprócz tego bez udziału komputera czy smartfona zmienimy mapowanie wszystkich czterech programowalnych przycisków P1-P4, włącznie z przełączaniem funkcji Pro Aim, przypiszemy do d-pada funkcje lewego lub prawego analoga, dostosujemy działanie suwaka, podrasujemy brzmienie zestawu słuchawkowego oraz przełączymy się między sparowanymi sprzętami. Sporo jak na konfigurację w kilku kliknięciach.

Więcej ustawień znajdziemy w programie Turtle Beach Control Center 2. Oprócz funkcji dostępnych z poziomu samego urządzenia, aplikacja pozwala nam dodatkowo między innymi:
- zmieniać martwe strefy i odpowiedź analogów
- kontrolować martwe strefy spustów
- ustalać profil EQ i włączać Superhuman Hearing w zestawie słuchawkowym
- zmieniać kolory i efekty oświetlenia
- ustawiać siłę wibracji
- włączać tryb turniejowy
- aktywować powiadomienia z aplikacji (tylko smartfon)
- zapisywać ustawienia i wysyłać je do kontrolera
Martwe strefy, czy to dotyczące analogów, czy triggerów, pozwalają eliminować przypadkowe aktywacje na granicy początku ruchu, choć jednocześnie im są one mniejsze, tym bardziej precyzyjną kontrolę zyskujemy. Dzięki możliwości dopasowania tego ustawienia każdy gracz znajdzie idealny balans dla siebie niezależnie od tytułu.
Odpowiedź joysticków, którą ja rozumiem jako krzywą czułości, występuje tu w trzech wariantach — standardowym, precyzyjnym i szybkim. Jest to jedno z ustawień, które warto mieć zapisane w osobnych profilach, dzięki czemu zmieniając charakter rozgrywki (na przykład przeskakując między bijatyką a wyścigami motocyklowymi), możemy w kilka sekund dopasować działanie gamepada do sytuacji.






Turtle Beach przygotowało cztery gotowe presety korektora graficznego dla zestawów słuchawkowych (plus Superhuman Hearing), które podłączamy do naszego kontrolera. Niestety nie mamy możliwości zmiany szczegółowych ustawień EQ, ale i tak modyfikowanie brzmienia dowolnego headsetu wpinanego przez minijack z poziomu apki czy samego gamepada to całkiem ciekawy pomysł.
Zmiana kolorów i efektów oświetlenia jest przydatna zwłaszcza w momencie, gdy chcemy w taki sposób oznaczyć wizualnie różne profile konfiguracji. Do tego możemy ustalić własny sygnał o przychodzących wiadomościach, co ułatwia nam szybkie dostrzeganie ważnych powiadomień.
W Pivocie zainstalowano dwie pary silników wibracyjnych, które teoretycznie „wycelowane są” w cztery strefy, po jednej w każdym uchwycie i spuście. Dzięki precyzyjnej kontroli siły efektów czuciowych w zakresie 0-10 możemy dobrać odpowiednią intensywność wstrząsów do naszych preferencji, a nawet całkowicie je wyłączyć. Tu jednak występują pewne problemy.





Co dziwne, w pecetowej wersji Control Center 2 w profilach utworzonych na komputerze zamiast czterech stref wibracji wskazane są dwie, natomiast podczas konfiguracji zestawów ustawień ze smartfona nadal występują cztery obszary wyładowań. Taka nieścisłość to jeden z koszmarków, które niestety trafiają się w oprogramowaniu od Turtle Beach.
Jednym z nich jest tryb turniejowy, który chyba najzwyczajniej w świecie nie działa, dodatkowo kontroler nie zapamiętuje tego, że włączałem takie ustawienie. Teoretycznie tournament mode powinien dezaktywować przyciski, których funkcje zostały przypisane do dodatkowych guzików P1-P4, ale… zwyczajnie tego nie robi. Czasem też Control Center ma problem z wysłaniem profilu do gamepada. Na szczęście rzadko.
Kiedy konfigurujemy Turtle Beach Stealth Pivot z poziomu aplikacji na smartfony, możemy dodatkowo włączyć wysyłanie powiadomień z różnych aplikacji do kontrolera. Wszystko działa tu bez zarzutu, a krótkie wiadomości tekstowe wyświetlają się na wbudowanym wyświetlaczu zupełnie poprawnie.







Muszę przyznać, że konieczność wprowadzania zmian w ramach profili, a następnie wysyłanie ich w całości do gamepada jest nieco uciążliwe i nie do końca intuicyjne. Jednocześnie części ustawień ta zasada nie dotyczy, przez co początkowo łatwo pogubić się w tym, które dane „weszły” do pamięci wolanta, a które nie.
Mimo wszystko konfiguracja przebiega w miarę bezproblemowo, a moje jedyne poważniejsze zastrzeżenia dotyczą niedziałającego trybu turniejowego oraz braku możliwości uruchomienia tej funkcji z poziomu samego kontrolera. Nie do końca rozumiem też rozbieżności ustawień wibracji, które występują po aktualizacji firmware’u między aplikacją na PC i smartfony, dodatkowo gamepad zachowuje się tak, jakby haptyka działała tylko w uchwytach.




Chciałbym też podzielić się pewną obserwacją: w przeciwieństwie do modelu Victrix Pro BFG Reloaded, oprogramowanie Turtle Beach nie rozpoznaje, które moduły testowanego wolanta są akurat w użytku. Wygląda więc na to, iż wszystkie elementy sterujące są cały czas aktywne, choć nie zauważyłem, bo rodziło to jakiekolwiek problemy.
Dość istotna sprawa: producent nie dał nam możliwości programowania makr czy przypisywania do przycisków funkcji auto-fire. W oficjalnych starciach — jasne, nie powinno stosować się takich rozwiązań, ale w grach singleplayer to co najmniej sztuczne ograniczenie.
4. Jak się na tym gra, czyli Turtle Beach Stealth Pivot w praktyce

Kontroler z obrotowymi modułami to z pewnością spora ciekawostka wśród akcesoriów gamingowych, jednak nawet największe bajery na niewiele się zdadzą, jeśli sprzęt nie sprawdza się w boju. Czas zatem, by test Turtle Beach Stealth Pivot wszedł w decydującą fazę, czyli oczywiście zderzenie z praktyką.
By możliwie najdokładniej poznać przydatność recenzowanego modelu w grach, postanowiłem wybrać kilka możliwie zróżnicowanych gatunkowo tytułów. Oprócz tego bawiłem się na więcej niż jednej platformie, niestety z pominięciem problematycznego połączenia ze Smart TV LG. Oto produkcje, na które postawiłem:
- DOOM (2016)
- Mortal Kombat 1
- Ace Combat 7: Skies Unknown
- RIDE 5
- The Crew Motorfest (Xbox One S)
- Tomb Raider Legend
- Hogwarts Legacy (Logitech G Cloud)
- Hollow Knight
W ramach mojego silnego postanowienia powrotu do nieukończonych klasyków uderzyłem w reboot serii Doom z 2016 roku. Mimo upływu lat strzelanka id Software nadal może służyć za doskonały przykład dynamicznej młócki, w której ruch to wszystko.

W tym wypadku skorzystałem ze skróconych triggerów, poza tym przypisałem do tylnych przycisków funkcję Pro Aim ustawioną na 50%. Dzięki takiej konfiguracji mogłem szybko posyłać salwy pocisków w stronę czyhających na moje życie demonów, a gdy potrzebowałem precyzji, jednym guzikiem chwilowo zmieniałem czułość prawego analoga.
Wypadło to naprawdę dobrze, oczywiście na tyle, na ile pozwalała moja wątpliwa sprawność w FPS-ach z gamepadem w rękach. Jednocześnie trochę szkoda, że producent nie zdecydował się również na zastosowanie wymiennych nakładek analogów — jasne, przy dłuższym trzpieniu nie dałoby się obrócić modułu, ale jeszcze większa kontrola nad celownikiem byłaby jak najbardziej mile widziana.
By pozostać w tym nieco piekielnym klimacie, w następnej kolejności odpaliłem Mortal Kombat 1 z dodatkiem Khaos Reigns. Co prawda obie kampanie mam ukończone od dawna, ale nigdy nie odmówię krótkiej przebieżki po kilku klasycznych wieżach.

Przy okazji pojawiła się znakomita okazja nie tylko poznania finalnych historii kilku kolejnych postaci, ale też sprawdzenia w boju obróconych wersji modułów. Tu najbardziej spodobał mi się alternatywny d-pad — jego charakterystyka pracy dużo bardziej odpowiada potrzebom dwuwymiarowych bijatyk, choć dostrzegam też potencjał programowalnych przycisków P1 i P2 zlokalizowanych w strefie oznaczonej jako Pivot B.
Taki sześcioguzikowy układ, oprócz tego, że wymaga przyzwyczajenia się do nowego położenia kwartetu ABXY, przypomina nieco granie w stare mordobicia na klawiaturach. Co prawda nowe „Mortale” to więcej niż LP, HP, LK, LP, Run i Block, ale gracze lubiący położyć sobie gamepad na kolanie powinni być wniebowzięci.
Nie będę jednak ukrywał, że brak możliwości programowania makr czy choćby łączenia dwóch przycisków może ograniczać przydatność dodatkowych przełączników. Oczywiście rozumiem potrzebę zachowania przejrzystej i sprawiedliwej rywalizacji, ale współczesne gry często są wystarczająco dobrze zoptymalizowane pod względem obsługi standardowych kontrolerów.

Wszystkie elementy sterujące trzeba mieć naprawdę nieźle „ogarnięte”, żeby jakiś czas utrzymać się na niebie w Ace Combat 7: Skies Unknown. Quasi-symulator od Bandai Namco, zwłaszcza przy zaawansowanych ustawieniach kontrolowania samolotu, wymaga precyzji, szybkości, celności i pewności działania, bo chwila nieuwagi kończy się bolesnym spotkaniem z ziemią.
Muszę przyznać, że kiedy już otrząsnąłem kurz z nieco zesztywniałych palców, to Turtle Beach Stealth Pivot znakomicie sprawdził się w jednej z moich ulubionych gier „lotniczych”. Niejaki „Trigger”, jak zwą go koledzy ze składu, skutecznie gromił siły lotnicze nieprzyjaciół w drodze do odkupienia, a ja miałem poczucie pełnej kontroli nad każdą potyczką — jeżeli nie dałem rady, to na pewno nie przez znakomity wolant od Amerykanów.
Od czasu recenzji MotoGP 24, dzięki której wróciłem do umiłowanej przed laty rywalizacji jednośladów, wyznacznikiem precyzji sterowania stały się dla mnie wyścigi motocyklowe. Po znakomitym MotoGP 25 na własną rękę zaprzyjaźniłem się z nieco starszym RIDE 5, które cały czas powoli odkrywam.

Niestety specyficzna mechanika prowadzenia tych wirtualnych potworów wymaga systematycznego szlifowania zakrętów, toteż początki były ciężkie. Po kilkudziesięciu minutach dwukołowy smok dał się jednak okiełznać, a ja szczególnie doceniłem pewność, jaką dają analogi z czujnikami hallotronowymi — dają one więcej precyzji i mają dużo mniejszą szansę na awarię w trakcie czasem dość długich wyścigów.
Uznałem, że warto uderzyć w nieco mniej zobowiązujący, ale równie intensywny tytuł poświęcony sportom motorowym, tym razem ze stajni Ubisoftu. The Crew Motorfest, czyli typowo arkadowa samochodówka z zestawem dodatkowych atrakcji pozwala cieszyć się luźną rozgrywką, ale jednocześnie wymaga niezłego opanowania pojazdu, by osiągnąć zadowalające wyniki.
Oczywiście w tak mainstreamowej produkcji sterowanie musi być dostosowane do każdego, nawet bardzo podstawowego kontrolera, ale Pivot dał mi tu od siebie coś „ekstra” w innym aspekcie. By bardziej docenić brzmienie wyjątkowych silników skrywanych pod maskami sportowych aut, podłączyłem do gamepada od „Żółwików” przewodowy headset niezłej jakości.

Wyjątkowo przypadła mi do gustu możliwość zmiany głośności czy presetów EQ z poziomu samego wolanta. Co prawda nie były to moje wymarzone ustawienia, ale nie były też złe. Do tego kontrola nad głośnością, balansem chat/gra czy działaniem mikrofonu bez wychodzenia z gry są nie do przecenienia podczas zmagań, więc ta funkcjonalność zdecydowanie zasługuje na plus.
Kolejnym punktem w moim „programie odkopywania klasyków” była pierwsza część restartu przygód Lary Croft z 2006, czyli Tomb Raider Legend. Po paru pierwszych chwilach z grą doszedłem do wniosku, że jej nieco drewniany system sterowania będzie lepszym testem, niż idealnie skrojone pod każdego użytkownika współczesne przygodowe gry akcji.
Skoro już skazałem się na katorgę w postaci niedzisiejszego kontrolowania główną bohaterką, to przynajmniej miałem zamiar wyciągnąć, ile tylko się da z kontrolera od „Żółwików”. Ku mojemu zaskoczeniu rozgrywka przebiegała nad wyraz przyjemnie, dużo lepiej, niż z użyciem duetu klawiatura+mysz.

Gra w ogóle ma wyraźnie konsolowy charakter, więc w połączeniu z precyzyjnymi analogami czy bardzo sprężystymi, ale cichymi przyciskami sekcji ABXY wszystko działało tak, jak należy. Mimo odrobinę mniejszych nakładek guzików wrażenia z zabawy było dużo lepsze niż podczas korzystania ze standardowego kontrolera do Xbox Series X|S, nie wspominając o wolantach do Xbox One (nadal mam takowe w swojej kolekcji).
Stealth Pivot zapewnia też nieporównywalnie lepszy komfort i sprawność rozgrywki niż elementy sterujące wbudowane w szereg handheldów, w tym chmurowej konsoli Logitech G Cloud. Sprawdziłem to na przykładzie Hogwarts Legacy, które ogrywałem przez GeForce NOW.
Rozległa przygodówka o młodych adeptach magii chętnie wykorzystuje większość elementów sterujących dostępnych na gamepadzie, a rzucanie czarów, uczenie się nowych zaklęć, latanie na miotle czy przemierzanie świata przedstawionego wymaga pewnej sprawności. Na szczęście wysoki komfort użytkowania Pivota zapewnia godziny przyjemnej zabawy, a efekty wibracyjne podbijają rozrywkowy charakter produkcji Avalanche Software.

Na koniec postanowiłem trochę więcej korzystać ze sporego, domyślnego d-pada, którego używałem zarówno w domyślnej konfiguracji, jak i zmapowanego jako lewy analog. To drugie rozwiązanie może przynieść korzyści dla osób, które ponad swobodę joysticków cenią sobie idealnie wbijane kombinacje, a dana gra na przykład nie daje takiej możliwości.
Co prawda pierwsza część Hollow Knight pozwala nam korzystać z cyfrowych przełączników kierunku, ale tytuł ten wydawał mi się wprost idealny do sprawdzenia szybkości i precyzji przycisków w testowanym modelu. Było intensywnie, ale przez cały czas pod pełną kontrolą — wymagająca platformówka od Team Cherry naprawdę potrafi dać w kość, ale z takim narzędziem w rękach jest odrobinę łatwiej.
Niezależnie od wybranego przeze mnie tytułu przez cały czas świetnie się bawiłem, a Turtle Beach Stealth Pivot dawał mi pewność i precyzję, jakich oczekiwałem. Do tego warto pamiętać o częstotliwości raportowania 250 Hz, która zapewnia dwa razy mniejsze opóźnienia niż standardowe gamepady do Xbox Series X|S.

Dobre wrażenie robi także kultura pracy przycisków — te działają pewnie, dają mocne odbicie, a informacja o momencie aktywacji jest wyraźna. Ich reakcja jest też powtarzalna i szybka, dzięki czemu można je katować nawet wielokrotnymi seriami.
Muszę przyznać, że wprowadzanie zmian w konfiguracji z poziomu wbudowanego ekranu jest super wygodne — jednocześnie szkoda, że dedykowane oprogramowanie Turtle Beach Control Center 2 nie jest tak sprawne. Na szczęście możemy wszystko skonfigurować z poziomu telefonu bez wychodzenia z gry, tylko trzeba pamiętać o zrzuceniu uaktualnionego profilu ustawień do pamięci kontrolera.
Mimo kilku prób nie udało mi się zauważyć trybu turniejowego w działaniu. Przełącznik w aplikacji uznaję zatem za kompletnie nieprzydatny i wprowadzający w błąd. To trochę wstydliwy bug jak na taką klasę sprzętu.

Trochę szkoda, że programowanie przycisków ogranicza się do raptem czterech guzików, z czego dwa są dostępne tylko przy korzystaniu z „bijatykowego” prawego modułu, niektórym graczom może też brakować makr. Mówimy o kwestiach typowo programowych, które nie wynikają z niedomagań sprzętu, ale zmniejszają one możliwość personalizacji działania urządzenia do własnych potrzeb.
Stosunkowo duża waga testowanego modelu nie przeszkadzała mi nawet podczas kilkugodzinnych sesji, a jakość wykonania urządzenia jest w porządku, choć do ideału trochę zabrakło. Brak gumowania bumperów i triggerów jest wyczuwalny pod palcami, a pukające przy powrocie do pozycji zerowej spusty trochę dziwią w sprzęcie tej klasy.
Chciałbym uspokoić wszystkie osoby, które obawiają się ruszające się podczas gry moduły. Ich blokady nie tylko uniemożliwiają obrót, ale też bardzo skutecznie stabilizują oba „Pivoty” (oznaczone jako A i B), co przekłada się na znakomitą pewność działania.
Przez cały czas obserwowałem efekty wibracyjne i muszę przyznać, że odczuwałem je tylko w uchwytach — nic nie pukało w triggery. Kiedy wyłączyłem haptykę uchwytów, ale zostawiłem tylko uderzenia w spustach, gamepad nie trząsł się w ogóle. Finalnie przypomina to więc ustawienie dwustrefowe z aplikacji na PC, a nie deklarowane przez producenta czteropolowe wyładowanie. Dziwne.
5. Test Turtle Beach Stealth Pivot — podsumowanie recenzji

Wszystkie zaplanowane wspólne przygody dobiegły końca, przyszła więc pora na zebranie najważniejszych informacji i odpowiedź na kluczowe pytanie zadane na początku. Czy po kilku tygodniach spędzonych razem nazwałbym Turtle Beach Stealth Pivot zwykłą ciekawostką bez wartości dla graczy? Absolutnie nie i jestem przekonany, że sprzęt może trafić w gust szerokiego grona odbiorców. Warto to jednak trochę doprecyzować.
Recenzowane akcesorium to naprawdę funkcjonalny, w zasadzie kompletny gamepad ze średniej półki. Dostajemy wszystkie podstawowe elementy sterujące, tylko lepiej wykonane, do tego szybką komunikację, dodatkowe przyciski, obrotowe moduły i wbudowany wyświetlacz. Nie można zapominać także o gnieździe 3,5 mm, bo to nie zawsze pojawia się u konkurencji.
Analogi z efektem Halla zapewniają znakomitą precyzję i długotrwałą odporność na zjawisko driftu, co dla wielu graczy jest kluczowe przy wyborze gamepada. Na plus mimo wszystko zaliczę niezłą konfigurowalność kontrolera z poziomu aplikacji Control Center 2, choć nie obyło się tu bez zgrzytów.



Pochwalę także jakość wykonania, bo akcesorium nie trzeszczy w rękach, poza tym sprawia wrażenie naprawdę solidnego. Pewne obawy mam tylko do trwałości białych nadruków na korpusie i d-padach, ale nie są one szczególnie istotne z punktu widzenia obsługi Pivota.
Jeśli chodzi o największe mankamenty sprzętu, to wskazałbym przede wszystkim brak bezprzewodowego połączenia z konsolami Xbox oraz niemożność korzystania z adaptera 2.4 GHz na smartfonach czy telewizorach. Nie wiem, czy problem z łącznością z moim TV jest winą oprogramowania LG, czy samego gamepada, ale moje pozostałe kontrolery działają bez zarzutu.
Trochę przyczepię się także do nieco niedzisiejszych materiałów, zwłaszcza na zderzakach i spustach, jeśli jednak lubicie taki oldschoolowy charakter, nie bierzcie tego drobnego minusa pod uwagę. Bezwzględnie szkoda jednak, że producent nie postawił na nieco lepsze rozwiązania pod przyciskami, a zwłaszcza na triggery z czujnikami hallotronowymi. Stąd moja uwaga o „średniej półce”.










Komu zatem mogę polecić testowane urządzenie? Z pewnością każdemu, kto szuka wytrzymałego, wielozadaniowego gamepada do PC. Pivot przydatny będzie nie tylko dla fanów FPS-ów czy akcyjniaków, ale też dla osób lubujących się w bijatykach i platformówkach 2D — kontroler w kilka sekund jest gotowy i na takie wyzwania.
Drugą bardzo zainteresowaną grupą odbiorców powinni być użytkownicy konsol Xbox 8. i 9. generacji, o ile nie przeszkadza im konieczność pracy „na kablu”. Sprzęt od inżynierów z San Diego dosłownie wszystko robi lepiej od podstawowych kontrolerów Microsoftu, do tego można w zasadzie zapomnieć o ryzyku awarii joysticków. Niejeden właściciel Xboxa ma koszmary o driftujących analogach.









Muszę przyznać, że z każdą kolejną chwilą spędzoną z modelem Stealth Pivot, moja sympatia do tego sprzętu była coraz większa. Amerykanom udało się uchwycić w gamepadzie coś więcej niż tylko technologię — kontroler ma swój charakter, da się go lubić, a korzystaniu z niego towarzyszy miłe uczucie obcowania z czymś nie do końca pospolitym.
Oczywiście do ideału zabrakło całkiem sporo, ale gdyby Turtle Beach zdecydowało się pójść podobną drogą, ale z uwzględnieniem pewnych ulepszeń, to hipotetyczny Pivot II mógłby zatrząść rynkiem. Dokładnie tego producentowi, sobie i wszystkim graczom życzę, tymczasem wracam do zabawy, a przy okazji może trochę poobracam modułami. To na swój sposób uzależniające.
Turtle Beach Stealth Pivot
Na plus
- Wszechstronność
- Analogi z efektem Halla
- Obrotowe moduły
- Częstotliwość raportowania 250 Hz
- Szybka komunikacja bezprzewodowa z PC
- Wbudowany wyświetlacz ułatwiający konfigurację
- Cztery dodatkowe, programowalne przyciski
- Dobra jakość wykonania
- Szerokie możliwości konfiguracji
- Szeroka kompatybilność
- Wbudowana pamięć na 5 profili
Na minus
- Brak łączności bezprzewodowej z konsolami Xbox 8. i 9. generacji
- „Zwykłe” przyciski membranowe
- Tryb turniejowy to wydmuszka
- Problemy przy połączeniu ze Smart TV
- Niedziałające efekty haptyczne w spustach
- Nieco siermiężna aplikacja
- Brak etui
Jakub Foss
Turtle Beach Stealth Pivot to bezprzewodowy kontroler do gier z wyjątkowymi, obrotowymi modułami. Urządzenie warto pochwalić za odporne na zjawisko driftu analogi z czujnikami Halla, niezłą częstotliwość raportowania do 250 Hz, wbudowany wyświetlacz poprawiający funkcjonalność gamepada oraz ogólnie bardzo dobrą jakość wykonania sprzętu. Na minus można zaliczyć tylko przewodowe połączenie z Xboxami 8. i 9. generacji, niewyróżniające się technologicznie przyciski czy pewne mankamenty dedykowanego oprogramowania, ale mimo wszystko jest to bardzo ciekawe rozwiązanie dla graczy, w tym osób lubujących się w tytułach retro.








Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.