Mało która seria gier wyścigowych może pochwalić się tak bogatą historią jak Need for Speed. Przez długie lata to ukochane przez graczy IP przeżywało swoje wzloty i upadki, niestety z naciskiem na to ostatnie. Czy 25. odsłona serii przyniosła powiew świeżości, przywracając NFS na zasłużone miejsce wśród najlepszych samochodówek? Sprawdzałem to przez kilka długich wieczorów, szlifując zakręty z innymi street racerami. Zapraszam do zapoznania się z moją recenzją Need for Speed Unbound!
Spis treści
Recenzja Need for Speed Unbound — słowem wstępu
Need for Speed Unbound to 25. odsłona popularnej serii gier wyścigowych, której korzenie sięgają połowy lat 90. Tak bogaty bagaż historyczny sprawia, że nowy NFS musi mierzyć się nie tylko ze współczesną konkurencją, ale przede wszystkim z najlepszymi tytułami spod tego samego znaku. W omawianej części gracze wcielają się w stworzoną przez siebie postać i stopniowo rozwijają swój garaż, by wspiąć się na szczyt społeczności ulicznych kierowców. Podobnie jak w poprzednich odsłonach serii, ważny element zabawy stanowi tuning wizualny oraz mechaniczny samochodów.
W Need for Speed Unbound grałem na PC o następującej specyfikacji:
- System operacyjny: Windows 11
- CPU: Intel Core i7 10700 KF
- RAM: Patriot Viper 32 GB 3400 MHz
- GPU: Palit Nvidia GeForce RTX 3080 Gaming Pro OC
- Płyta główna: Gigabyte Z490M
- Dysk: M.2 1 TB
Podczas rozgrywki nie spotkałem się z żadnym błędem, który zmusiłby mnie do przerwania zabawy. W jednym wyścigu na początku trybu dla pojedynczego gracza nieoczekiwanie spadła płynność animacji, czego nie poprawiała zmiana rozdzielczości czy szczegółów obrazu. Nie wpłynęło to znacząco na wynik rywalizacji, a sytuacja się nie powtórzyła, więc uznam to za nieistotny wyjątek. Nie obyło się za to bez drobnych bugów graficznych, ale o tych wspomnę przy dokładniejszym omawianiu oprawy audiowizualnej.
Tytuł ukazał się w wersjach na komputery osobiste, PlayStation 5 oraz Xbox Series X|S. 10-godzinny trial jest dostępny w EA Play, wchodzącym w skład PC Game Pass i Xbox Game Pass Ultimate. Jeżeli dopiero zastanawiamy się nad wykupieniem abonamentu Amerykanów, warto zajrzeć do naszego poradnika ze sposobami na tani Xbox Game Pass Ultimate.
Dotycząca Need for Speed Unbound recenzja powstała dzięki uprzejmości firmy Electronic Arts, która udostępniła nam pełne wydanie gry na PC.
Fabuła i świat gry
Jedną z dwóch podstawowych form rozgrywki w NFS Unbound jest tryb fabularny dla pojedynczego gracza. Zabawę zaczynamy od stworzenia swojej postaci, dostosowania jej wyglądu i ubioru. Następnie wybieramy jeden z trzech podstarzałych samochodów, który chcemy poddać renowacji. Proces ten przeprowadza przyjaciółka protagonisty, Jasmine (zdrobniane jako Yas). Podczas kilku pierwszych wyścigów opanowujemy mechanikę prowadzenia auta, objeżdżamy miasto oraz lepiej zaznajamiamy się z naszymi najbliższymi współpracownikami — wspomnianą wyżej Yas oraz właścicielem warsztatu, Rydellem. Trio oprócz wspólnego interesu łączy rodzaj rodzinnej więzi, co przekłada się na relacje między nimi i systematycznie wpływa na całą historię.
Familijna sielanka nie trwa długo, a jej kres wyznacza zuchwała kradzież należących do Rydella samochodów. Niestety wygląda na to, że Jasmine ma z tym wydarzeniem coś wspólnego, ponieważ znika w towarzystwie złodziei. Ten sam los spotyka świeżo odnowione auto gracza, pozostawiając nas i naszego mentora z pustymi rękami. Akcja gry przenosi się wtedy dwa lata później, ukazując niemal upadający warsztat. Zadaniem protagonisty jest uratowanie miejsca pracy od bankructwa, a najlepszą drogę do tego stanowi udział w nielegalnych wyścigach. Wybieramy nowy wóz i rozpoczynamy mozolne budowanie swojej pozycji wśród najlepszych kierowców w mieście. Z tyłu głowy głównego bohatera czai się także chęć zemsty na Alecu, którego ekipa okradła Rydella.
Będące miejscem akcji fikcyjne miasto Lakeshore z założenia ma czerpać pełnymi garściami z ulic Chicago. Do tego oprócz typowo urbanistycznych lokacji przyjdzie nam odwiedzić okoliczne parki, lasy i pola. W grze nie zabrakło także krętych, górskich ścieżek oraz industrialnych terenów przemysłowych. Wszystko razem tworzy atrakcyjną, zróżnicowaną przestrzeń, którą możemy swobodnie zwiedzać w przerwach między wyścigami.
Miasto nie jest pozbawione swoich problemów — z naszej perspektywy największym z nich jest konflikt street racer’ów z lokalnymi władzami. Te ostatnie są szczególnie aktywne przy okazji zbliżających się wyborów, stąd wyjątkowa zawziętość w tępieniu nielegalnych wyścigów. Podczas licznych przejażdżek po mieście natkniemy się zatem na liczne patrole policji, które tylko czekają na pretekst, by nas aresztować. Poza stróżami prawa na naszej drodze spotkamy mnóstwo cywilnych pojazdów, a nawet spacerujących tu i ówdzie przechodniów. Wszystkie te zabiegi wpływają korzystnie na odbiór miejsca akcji — Lakeshore zdecydowanie sprawia wrażenie żywego.
Jeśli chodzi o dostępne w grze auta, to twórcy przygotowali ponad 140 pojazdów. W NFS Unbound znajdziemy ledwo odpychające się od asfaltu zabytki, ponadczasowe klasyki pokroju Mitsubishi Eclipse czy Nissana Skyline, jak również współczesne hypercar’y z McLarenem P1 i Bugatti Chironem włącznie. Modele samochodów zostały przygotowane z dużą pieczołowitością, a ich statystyki i przeznaczenie różnią się znacząco między sobą. Za udostępnioną graczom flotę należy się bez wątpienia spory plus.
Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki
Jak łatwo się domyślić, trzon zabawy w NFS Unbound skupia się wokół ulicznego ścigania. By uratować warsztat i zemścić się na antagoniście, musimy przejść przez system kwalifikacji, zakończony głównym eventem — serią Lakeshore Grand. Gameplay podzielony został na 4 tygodnie, z których każdy wygląda podobnie:
- Od niedzieli do piątku partycypujemy w wybranych przez nas zawodach, co pozwala zebrać fundusze na wszelkie wydatki.
- Główne wydarzenie danej sekcji fabularnej odbywa się zawsze w sobotę — przez pierwsze trzy tygodnie są to kwalifikacje konkretnych klas pojazdów, ostatnim akcentem jest zaś wspomniany wyżej Grand.
Każdy dzień poza sobotą podzielony jest na dwie części: dzień i noc. Obie sekcje różnią się dostępnymi wydarzeniami oraz poziomem ryzyka. To ostatnie związane jest ze stosunkiem wysokości wpisowego do ewentualnej wygranej, jak również wzrostem zainteresowania policji naszą osobą. Wszelkie działania związane z ulicznym ściganiem nie uchodzą bowiem uwadze stróżów prawa. Każdy event, w którym bierzemy udział, zwiększa poziom „obławy”. Im wyższą wartość przyjmuje ten parametr, tym większą gorliwością wykazują się służby porządkowe i tym bardziej zaawansowane oddziały wysyłane są przeciwko graczowi. Zatrzymanie przez policję wiąże się z najgorszą karą w grze — utratą zgromadzonych podczas wyścigów pieniędzy.
Przejście między fazami dnia i nocy odbywa się przez wizytę w naszym garażu albo innej zaprzyjaźnionej kryjówce. To właśnie wtedy możemy zmodyfikować auto, edytować postać, kupić lub sprzedać pojazd oraz ulepszyć poziom warsztatu. Jest to kluczowy moment dla naszych finansów, ponieważ dopiero w bazie wygrane na wyścigach fundusze trafiają na bezpieczne konto. Co ważne: przejście z dnia do nocy nie obniża poziomu „obławy”, jego wyzerowanie następuje dopiero przy zmianie na następny ranek.
Do dyspozycji graczy oddano kilka rodzajów zmagań, choć uczciwie trzeba przyznać, że ich różnorodność nie powala na kolana. Mamy możliwość wzięcia udziału w klasycznym wyścigu w pętli lub na oznaczonym odcinku, zmaganiach w drifcie lub w trybie „rozróby”. Ten ostatni polega na stosunkowo sprawnym przejechaniu kilku kółek po torze, na którym ustawiono przeznaczone do eksterminacji przeszkody. W trakcie zabawy trafimy także na misje specjalne. Zlecane przez różne osoby zadania polegają na dostarczeniu danego samochodu do celu w określonym czasie, ucieczce przed policją lub na dowiezieniu klienta do kryjówki bez zwracania uwagi służb.
Dodatkowo możemy brać udział w wyzwaniach rozrzuconych na mieście. Obejmują one krótkie fragmenty do driftu, odcinki do bicia rekordów prędkości oraz miejsca przeznaczone do skoków „w dal”. Przy okazji warto wspomnieć o obecnych w produkcji „znajdźkach” — rozbijając figurki misiów, kolekcjonując wzory graffiti lub niszcząc billboardy, nabijamy kieszenie dodatkową gotówką i zdobywamy nowe winyle na auto. Jeśli uda nam się znaleźć 100% danego rodzaju elementów, otrzymamy nagrodę w postaci atrakcyjnego samochodu.
Jak wspomniałem wcześniej, ważnym aspektem rozgrywki jest tuningowanie naszej floty, zarówno pod względem mechanicznym, jak i optycznym. Ulepszanie aut to jeden z najmocniejszych elementów gry. Mnogość możliwych przeróbek pozwala zbudować pojazd marzeń nawet z najprostszych egzemplarzy, przy okazji tworząc wizualne arcydzieło. Przyznam, że tak rozwiniętego systemu bardzo brakowało mi w konkurencyjnych seriach, a ekipa z Criterion Games zrobiła go naprawdę dobrze. Podczas przeglądania dostępnych do kupienia części nadwozia zakręciła mi się łezka w oku — poczułem się przez chwilę tak, jakbym znów siedział z wypiekami na twarzy przy NFS Underground 2.
Na cóż jednak zda się mnogość opcji upiększania naszego auta, skoro na większość podzespołów po prostu nie było mnie stać? Napięty grafik oraz spora ilość gotówki potrzebnej do zapłaty wpisowego na kwalifikacje sprawiały, że ostrożnie podchodziłem do wydatków. Starałem się też jak najmniej kręcić po mieście z najwyższym poziomem „obławy”, by nie tracić kolejnych 15-20 minut na wymanewrowanie oddziałów specjalnych policji. Nagrody za wyścigi owszem bywają zadowalające, ale najczęściej wiążą się z adekwatnie dużym wkładem własnym. Reasumując — ekonomia w grze nie jest zbyt łaskawa, ale moim zdaniem działa to na korzyść produkcji.
Tak skonstruowany system zarządzania finansami w grze sprawia, że każdy gracz może dobrać strategię do swoich potrzeb. Mnie najbardziej zależało na szybkim ulepszeniu auta, którym planowałem podchodzić do kwalifikacji, w drugiej kolejności skupiając się na zabezpieczeniu wpisowego. Jeżeli udało się wygrać trochę więcej kasy, zachowywałem ją „na później”, żeby przygotować się na tuning kolejnego samochodu. W końcowej fazie gry odszedłem od tego schematu — pozwoliłem sobie na zakup oraz tuning Lamborghini Murciélago raptem dwa dni przed Grandem. Poczułem wtedy ciśnienie związane z koniecznością szybkiego zarobku mimo polującej na mnie policji. Ostatecznie udało mi się zgromadzić wymagane fundusze, ale mam wrażenie, że przy okazji dorobiłem się kilku kolejnych siwych włosów na głowie.
Warto wspomnieć, jakie mamy opcje, jeśli w trakcie wyścigu powinie nam się noga. Przede wszystkim w początkowych fazach rywalizacji możemy próbować dogonić konkurentów. Im również zdarzają się błędy, co nieco ułatwia zadanie. W przypadku nieuchronnej porażki do naszej dyspozycji oddano możliwość restartu zawodów. Uwaga: liczba ponowień wyścigu jest ograniczona, a nową pulę otrzymujemy dopiero na początku kolejnego dnia. Wpływa to na ostrożniejsze wybieranie konkurencji, dodatkowo podkręcając poziom emocji.
Niestety recenzja Need for Speed Unbound nie będzie pieśnią na cześć najnowszej odsłony serii. W moim odczuciu główną bolączką omawianej gry jest najważniejszy element każdej samochodówki, czyli model jazdy. Auta zachowują się w dziwny, trudny do przewidzenia sposób i potrafią reagować z opóźnieniem. Mimo deklaracji twórców, że gracz może sam wybrać preferowaną przez siebie metodę pokonywania zakrętów, to bez wątpienia w trybie fabularnym czuć nacisk na używanie „widowiskowego” driftu. Ten jest domyślnie aktywowany przez krótkie „tapnięcie” gazu lub hamulca, niestety nie ma możliwości przypisania do niego dowolnego przycisku.
O ile na gamepadzie nie jest to nic trudnego, to przesiadkę na kierownicę warto uzupełnić zmianą kilku ustawień. Możemy skorzystać z opcji wyłączenia trybu driftu — zyskujemy wtedy większą kontrolę, a sterowanie staje się bardziej intuicyjne. Do tego przełączenie maksymalnego promienia skrętu w konfiguracji kontrolera na mniejszy zakres (powiedzmy 270-360°) ułatwia panowanie nad pojazdem w szykanach. Swoją drogą producent przekazał nam informacje o wspieranych kierownicach. Oficjalny spis zawiera modele:
- Thrustmaster T300RS
- Thrustmaster TX
- Thrustmaster T150
- Thrustmaster TMX
- Logitech G29
- Logitech G920
- Fanatec CSL Elite Racing Wheel
Z powyższej listy wynika, że decydując się na większość z wybranych przez nas najlepszych kierownic na PC, kółek do PS5 lub tego samego typu kontrolerów do Xbox One i Series X|S, możemy liczyć na pełną zgodność sprzętu wskazującego z grą. Sprawdziłem nowego NFS-a na moim wysłużonym Thrustmasterze TMX Pro oraz modelu Genesis Seaborg 400, który dostałem do testów. Ku mojemu sporemu zaskoczeniu Need for Speed Unbound w parze z kierownicą potrafi zapewnić sporo frajdy. Mimo to większość czasu z produkcją spędziłem z padem w ręku, ponieważ będzie to bez wątpienia najpopularniejsze rozwiązanie wśród graczy.
Podążając za wskazówkami pojawiającymi się podczas rozgrywki, postanowiłem stosować płynne pokonywanie zakrętów. Z reguły jest to najskuteczniejsza technika przejeżdżania przez wiraż i nawet w NFS Unbound może się dobrze sprawdzić. Warunkiem jest jednak gra online z ekipą szanujących się nawzajem kierowców. W trybie singleplayer taki manewr często kończy się staranowaniem przez rywali wpadających w corner na pełnym gazie, magicznie przechodzących w krótki drift w finalnej części łuku. Co więcej: jeśli spróbujemy jechać obok takiego zawodnika koło w koło, dziwnym trafem promień skrętu naszego auta nie będzie tak szeroki, jak ten wozu sterowanego przez AI.
Oczywiście nie od dziś wiadomo, że „gry komputerowe oszukują”. Jednak to, co potrafią zaserwować nam konkurenci i stróże prawa w Need for Speed Unbound, ociera się o groteskę. Nie pierwszy raz spotkałem się z „podciąganiem” zawodników z tyłu stawki, by mogli nawiązać rywalizację z czołówką wyścigu. Taki mechanizm ma nawet swoją wdzięczną nazwę — rubber banding. O ile nie krytykuję samego pomysłu, to jego efekty w recenzowanej grze są wręcz kuriozalne. Podam trzy przykłady:
- Rywalizacja skupiona na długich, szybkich prostych. „Frunąłem” prawie 370 km/h autem klasy S+, drugi kierowca (sterowany przez AI) rozbił się na moich oczach, przez co odskoczyłem mu na ponad 500 m. W ciągu kilku sekund nieszczęsny rywal dogonił mnie i przykleił się do tylnego zderzaka mojego wozu. To dobry pomysł na zadanie z matematyki: jaką prędkość maksymalną osiągnął samochód konkurenta? Niezależnie od wyniku jedno jest pewne — Bugatti Chiron może dostać kompleksów.
- Uciekałem przed policyjnym Corvette. Jego słabością jest jazda w terenie, co starałem się wykorzystać, wjeżdżając w pagórkowatą, zalesioną strefę. Slalom między drzewami rajdowym Mitsubishi Lancerem Evo wymagał sporo pracy, ale wyszedł mi nie najgorzej. Wypadłem na autostradę pewny sukcesu, po czym na minimapie ujrzałem, jak Chevrolet służb porządkowych ruchem jednostajnie prostoliniowym dosłownie przenika przez wszelkie przeszkody. Pościg trwał, a ja z nieukrywanym zdziwieniem kolejne 15 minut uciekałem przed nieustraszonymi stróżami prawa.
- Żądny pierwszego miejsca dogoniłem lidera wyścigu i zająłem pozycję tuż za nim, by korzystać ze slipstreamingu (lub jak kto woli – jazdy w cieniu aerodynamicznym). Kilka metrów z tyłu pożerał asfalt kolejny pretendent do zwycięstwa. Przodownik stawki niestety spotkał na swojej drodze cywilny pojazd, co doprowadziło do olbrzymiej kraksy całej trójki konkurentów, ze mną włącznie. Po respawnie moi dwaj rywale byli już 200-300 metrów z przodu. Stan ten utrzymał się do końca wyścigu, a mi pozostało tylko wykorzystanie opcji restartu całego eventu.
Z mojej perspektywy niedorzecznością są nierówne zasady dla gracza i komputerowych konkurentów. Ominiemy checkpoint, nawet jeśli to efekt wypchnięcia przez rywali? Niestety czeka nas zresetowanie pozycji samochodu, a przy okazji utrata cennych sekund. Jest to zrozumiały mechanizm, jednak nie obowiązuje wszystkich. Jeśli w trakcie ostrej walki koło w koło wyślemy przeciwnika poza punkt kontrolny, to bez problemu kontynuuje on wyścig, niejednokrotnie zdobywając przewagę jazdą poza wyznaczoną trasą. Mało tego, parę razy zdarzyło się, że komputerowy rywal bez ogródek łamał limity toru i nie poniósł żadnych konsekwencji. Na koniec wspomnę, że policja widzi przez ściany, co warto mieć na uwadze podczas obławy.
By oddać sprawiedliwość grze, muszę odnieść się do sieciowego trybu Lakeshore Online. Decydując się na tę formę rozgrywki, zaczynamy budowanie swojej potęgi praktycznie od początku (w garażu znajdziemy samochody wygrane w zawodach singleplayer), tym razem bez wszędobylskiej policji. Zasady dla wszystkich graczy są takie same, co wyrównuje szanse na zwycięstwo. Z przykrością muszę wspomnieć, że bez znajomych tryb wieloosobowy nie gwarantuje wielu partnerów skorych do zabawy. Jeśli jednak mamy możliwość skrzyknąć zaufaną ekipę do wspólnego ścigania, NFS Unbound może dostarczyć całej grupie kilka godzin dobrej rozrywki.
Grafika i dźwięk w NFS Unbound
Dotycząca Need for Speed Unbound recenzja nie może obyć się bez wspomnienia o oprawie graficznej. O ile modele pojazdów i samo Lakeshore cieszą oko niemal fotorealistycznym wykonaniem, to największe kontrowersje jeszcze przed premierą wzbudzał sposób przedstawienia postaci i efektów specjalnych. Twórcy zdecydowali się na wykorzystanie techniki cel-shading, która nadaje obiektom rysunkowego charakteru. Choć „młodzieżowy”, wypełniony sporą dawką pstrokatych, krzykliwych elementów design do mnie nie trafia, to na pewno nie zasługuje na potępienie. Większość treści widocznych na ekranie została przygotowana na znakomitym poziomie.
Warstwa dźwiękowa nowego NFS-a również zasługuje na duży plus. Brzmienie silników i artyści użyczający głosów postaciom (szczególne brawa za polską lokalizację) dodają produkcji uroku. Zwłaszcza aktorzy dubbingowi mają spory udział w grze dzięki licznym rozmowom telefonicznym, które urozmaicają swobodną jazdę po mieście oraz część wyścigów. Jeśli chodzi o soundtrack, to pozwolę sobie przytoczyć klasyczną maksymę: de gustibus non est disputandum. Ja nie znalazłem w nim nic wyjątkowego, ale nie mam zamiaru go krytykować. Rozwiązanie tego problemu jest nad wyraz proste — wystarczy wyciszyć muzykę w grze i włączyć własną playlistę. Muszę za to oddać Criterion Games, że dołożyli wiele starań, by ścieżka dźwiękowa współgrała z blichtrem ulicznych rajdowców.
Niestety twórcom gry nie udało się uniknąć kilku wpadek w warstwie graficznej. Jeżeli podniesiemy wzrok nieco wyżej niż koniec maski własnego auta, na horyzoncie możemy dostrzec doczytywanie tekstur i cieniowania (przynajmniej w wersji na PC). Najpoważniejszym błędem było zbugowane oświetlenie w trakcie jednego z wyścigów. Zamiast miękko rozkładających się promieni zobaczyłem szachownicę, przypominającą efekty interferencji fal. Dało się dojechać do końca konkursu, ale widoczność większości elementów była bardzo słaba. Drobną niedogodnością są też znikające fragmenty mapy, co nie wpływa jednak w żaden sposób na rozgrywkę.
Po wstępnych zachwytach nad wysokiej jakości modelami pojazdów ze zdziwieniem zauważyłem, że w trybie kupowania aut część tekstur ma niską rozdzielczość. Zupełnie marginalne znaczenie miało drobne przenikanie przez obiekty — raz w trybie fotograficznym podejrzałem nawet kawałek świata „od spodu”, ale nie wywołało to trudności z kontynuowaniem gry.
Recenzja Need for Speed Unbound — podsumowanie
Podobnie jak każdy wyścig, tak i opisująca Need for Speed Unbound recenzja dobiega końca. Criterion Games oddało w nasze ręce zupełnie przyzwoitą grę. Bez wątpienia jest to najlepsza część serii od lat, ale do konkurencji z innych stajni nadal trochę brakuje. Gdyby zaproponowany arcade’owy model jazdy był zbliżony do tego z GRID lub Forza Horizon, moja ocena oscylowałaby wokół 8-8,5/10, a do omawianego tytułu systematycznie powracałbym z przyjemnością.
Niestety każda z około 30 godzin spędzonych z tą produkcją utwierdzała mnie w przekonaniu, że przed jej twórcami jeszcze długa droga powrotu do chwały. Niemniej trzymam za nich kciuki i z niespodziewaną niecierpliwością wyczekuję kolejnych odsłon NFS-a.
Co ciekawe, zdecydowanie spokojniejszą zabawę da się prowadzić po ukończeniu głównego wątku fabularnego. Oczywiście nadal jesteśmy wystawieni na pożarcie przez stróżów prawa i nie do końca uczciwą konkurencję. Możemy za to partycypować w wyścigach bez obaw o konieczność gromadzenia funduszy na wpisowe kwalifikacji, a ewentualne zarobki nareszcie mamy szansę z czystym sumieniem wydać na kolorowe neony pod autem.
Need for Speed Unbound
Na plus
- Bardzo atrakcyjna grafika (zwłaszcza samochody i świat gry)
- Mnóstwo aut do kupienia
- System tuningu optycznego i mechanicznego
- Ekonomia gry zmusza do przemyślanych wydatków
- Mechanizm „obławy” urozmaica rozgrywkę, ale mógłby być lepiej dopracowany
- Trochę infantylna, ale nieźle przygotowana fabuła
- Świetna polska lokalizacja
- Sterowanie przy użyciu kierownicy w dużym stopniu poprawia wrażenia z jazdy
Na minus
- Model jazdy jest najsłabszym elementem gry
- Faworyzowanie korzystania z trybu driftu
- Nierówne zasady dla gracza i kierowców sterowanych przez AI
- Policja widząca przez betonowe ściany
- Brak gratyfikacji ścigania przy dużym poziomie „obławy”
- Doczytywanie tekstur i szczegółów oświetlenia na naszych oczach
- Drobne błędy i niedociągnięcia graficzne
- Na dłuższą metę monotonia rozgrywki potęgowana przez długie pościgi i wciąż te same trasy
- Brak obiecywanej możliwości wyłączenia efektów specjalnych, tzw. tagów
Jakub Foss
Need for Speed Unbound nie jest złą grą, a system tuningu stanowi mocną stronę produkcji. Niestety chwilami nieprzewidywalny model jazdy i nieuczciwa konkurencja potrafią zepsuć zabawę. Trwające w nieskończoność pościgi oraz powtarzalne trasy sprawiają, że dłuższe sesje bywają nudne. Nowy NFS to jednak krok w dobrą stronę, który daje nadzieję na jeszcze lepsze odsłony tej legendarnej serii wyścigów.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.