Następca Switcha najwidoczniej może wkrótce zadebiutować. Microsoft ujawnił ciekawą informację

W ostatnim czasie wieści na temat potencjalnego następcy Nintendo Switch pojawiają się coraz częściej w przestrzeni publicznej. Co ciekawe, to fakt, że sam CEO „Wielkiego N” wspominał o „gładkim wejściu” w następną generację sprzętową. Teraz na temat nowego sprzętu od japońskiego przedsiębiorstwa wypowiedział się… Microsoft, który ujawnił niezwykle ciekawą informację.

Microsoft zdradził, kiedy potencjalnie zadebiutuje następca Switcha

W trakcie ostatniego procesu przed amerykańskim sądem w ramach którego FTC próbowało zablokować przejęcie Activision Blizzard, przewinął się także wątek kolejnej konsoli od Nintendo. Przedstawiciele Giganta z Redmond przedstawiając swoje stanowisko, stwierdzili, że traktują „Czerwonych” jako konkurencję, bo są oni reprezentantami poprzedniej generacji sprzętowej.

Jednocześnie podczas tłumaczenia tych zależności Microsoft ujawnił, że spodziewa się debiutu następcy Nintendo Switch już w 2024 roku.

Microsoft obserwuje wyniki Xboxa w porównaniu do PlayStation nie ze względu na to, że te dwie konsole zapewniają kompletny krajobraz rywalizacji, ale raczej dlatego, że zostały wydane w tym samym czasie. Switch został wydany trzy lata wcześniej, a Nintendo ma wydać następcę Switcha już w przyszłym roku, podczas gdy PlayStation 5 i Xbox Series X|S są na innym etapie życia konsol.

Tłumaczenie Microsoftu przed amerykańskim sądem

Oczywiście na próżno tu szukać konkretów takich jak chociażby przybliżony okres, kiedy ów następca Switcha miałby debiutować. Nawet jeśli Microsoft wie dokładnie, kiedy nowa konsola od Nintendo zadebiutuje, to informacja ta nie trafiłaby do publicznej wiadomości ze względu na ochronę interesów „Wielkiego N”.

Przeczytaj też: Gry skradanki

W teorii nie dowiedzieliśmy się niczego nowego ani tym bardziej konkretnego na temat nadchodzącego sprzętu od Nintendo, jednak coraz częściej przewijające się doniesienia wskazują, że do jego debiutu jest zdecydowanie bliżej niż dalej. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko oczekiwać na komunikat ze strony „Wielkiego N”