Na szczęście czasy, gdy granie na smartfonie kojarzyło się jednoznacznie z zabawą w słabych, prymitywnych produkcjach mamy dawno za sobą. Obecnie urządzenia mobilne mogą nie tylko uruchamiać atrakcyjne tytuły z różnych gatunków, ale też korzystać z bibliotek kilku platform do streamingu. Do rozwiązania pozostaje kwestia sterowania.
Spis treści
Oczywiście możemy bez większych problemów podłączyć pełnowymiarowego gamepada, ale ciekawą alternatywę stanowią kontrolery, które transformują nasz telefon w przenośną konsolę typu handheld. Jakiś czas temu miałem okazję bliżej zaprzyjaźnić się z Razer Kishi V3 i sprawdzić jego potencjał bojowy.
Jakie funkcje dla graczy tym razem przygotował amerykański producent? Czy możemy mówić o istotnej różnicy względem pierwowzoru? Co jednak najważniejsze: jak się na tym gra? Zapraszam do lektury mojego testu, w którym przedstawiam wrażenia i wnioski płynące z kilkutygodniowej przygody z przedstawicielem trzeciej generacji „Rycerzy”!
Razer Kishi V3 — najważniejsze parametry

Mimo swojego czasem dość nietypowego kształtu, najlepsze kontrolery do smartfonów oferują wszystkie elementy sterujące znane z klasycznych gamepadów. Oprócz tego powinniśmy oczekiwać od nich wysokiej jakości materiałów, błyskawicznej łączności, szerokiej kompatybilności oraz precyzyjnych przycisków i analogów. Jeśli chodzi o samą specyfikację, to zgodnie z informacjami na stronie producenta Razer Kishi V3 prezentuje się następująco:
- Kompatybilność: Android, iOS, PC
- Łączność: przewodowa (USB-C)
- Liczba przycisków: 21, z czego 2 programowalne
- Układ głównych elementów sterujących: analogicznie do Xbox Series X|S
- Wibracje: nie
- Dodatkowe funkcje: 2 przyciski na tylnej stronie uchwytów, aplikacja sterująca, ładowanie pass-through przez USB-C, port minijack 3,5 mm
- Dodatkowe wyposażenie: gumowe nakładki dopasowujące
- Waga: 175 g
- Sugerowana cena: ~ 400-450 zł

Gracze mający wcześniejsze doświadczenia z podobnymi urządzeniami z pewnością zwrócą uwagę na dwie cechy: połączenie przez USB-C zapewniające minimalizację opóźnień oraz kompatybilność z PC, choć łączenie obu sprzętów nie wydaje się oczywistym wyborem. Do omówienia jest jednak dużo więcej kwestii, dlatego test Razer Kishi V3 podzieliłem na następujące podrozdziały:
- Zawartość opakowania, wygląd i budowa urządzenia
- Instalacja, oprogramowanie i konfiguracja kontrolera
- Jak się na tym gra, czyli Razer Kishi V3 w praktyce
- Podsumowanie
Co ważne: dzielny mobilny „Rycerz” z numerem „3” współpracował z dwoma smartfonami z systemem Android: Oppo Reno 5 5G oraz Google Pixel 7 Pro — w ten sposób udało mi się potwierdzić kompatybilność zarówno ze starszymi, jak i nowszymi modelami. Przed przystąpieniem do zabawy dopilnowałem też aktualizacji firmware’u, OS i wykorzystywanych aplikacji.
Zanim przejdę do głównej części artykułu, chciałbym serdecznie podziękować firmie Razer za udostępnienie mi kontrolera do testów.
1. Razer Kishi V3 — zawartość opakowania, wygląd i budowa urządzenia




Choć Razer przyzwyczaił nas do atrakcyjnych wizualnie, wysokiej jakości opakowań swoich urządzeń, to tym razem Amerykanie nieco zmienili kolorystykę — zamiast klasycznej czerni dostajemy biel, choć nadal w towarzystwie znanego odcienia zieleni. Jak zwykle na pudełku zamieszczono specyfikację produktu, jego wizualizację oraz kluczowe funkcje. Co znajdziemy w środku?
Zestaw zawiera cztery gumowe nakładki stabilizujące telefon, instrukcję obsługi, komplet naklejek oraz oczywiście sam kontroler. Przez jakiś czas można wykorzystywać także materiałowy pokrowiec ochronny, choć niestety nie zabezpiecza on sprzętu przed urazami w trakcie podróży. Szkoda, że wobec nietypowego rozmiaru urządzenia, producent nie zdecydował się na dodanie pełnoprawnego etui.
Zacznijmy właśnie od tego aspektu. Razer Kishi V3 mierzy niespełna 23 cm długości, niecałe 11 cm wysokości i maksymalnie 5,5 cm grubości. W przeciwieństwie do protoplasty serii kontroler nie składa się do bardziej kompaktowych rozmiarów, przez co nie mieści się on do popularnych na rynku pokrowców na „Pstryczka” czy jego pochodne.

Przyczyną takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim zastosowanie sztywnego pałąka tylnego zamiast elastycznego paska. Z jednej strony takie rozwiązanie ma gwarantować większą stabilność konstrukcji, co przekłada się na komfort podczas grania, a z drugiej utrudnia przechowywania i transport sprzętu. Cóż, coś za coś.
Uchwyty testowanego modelu są nieco wydłużone ku dołowi, przez co przypominają gripy typowych gamepadów. Ich tylna powierzchnię pokryto chropowatą teksturą, co poprawia przyczepność nawet w trakcie emocjonującej zabawy. Część graczy z pewnością doceni także dodatkowe przyciski o chrupkiej, „myszkopodobnej” charakterystyce pracy.
Większość elementów sterujących znajdziemy oczywiście na froncie. Nieco mniejsze od standardowych, ale nadal w pełni funkcjonalne przyciski ABXY zapewniają dość wyraźną informację zwrotną o aktywacji, jednocześnie pracując wyjątkowo cicho. Ich feeling jest nieco podobny do d-pada kontrolera od Xbox Series X|S, ale cechują się one krótszą drogą, obniżoną wymaganą siłą nacisku, ciut słabszym odbiciem i mniej zaznaczoną akustyką.

Podobne wrażenia sprawia czterokierunkowy krzyżak po lewej stronie — przyznam, że z pewną dozą zawodu przyjąłem tak uproszczone rozwiązanie w sprzęcie z wężowym logo. Na szczęście w większości moich ulubionych gier pierwsze skrzypce grają gałki analogów, a nie d-pad, tymi natomiast model Kishi V3 bez dopisku „Pro” może się zdecydowanie pochwalić.
Pełnowymiarowe joysticki nie dość, że wykonane są z dobrej jakości materiałów z gumowanymi grzybkami włącznie, to jeszcze pracują przyjemnie sprężyście. Co jednak najlepsze, Razer postawił tu na tunelową magnetorezystancję, która ma zapewniać precyzję i wytrzymałość przebijające nawet analogi oparte o efekt Halla. Wygląda na to, że możemy zapomnieć o problemie driftu.
Bardzo istotne w wielu grach są również bumpery i spusty — te ostatnie oferują komfortowy, precyzyjny, długi zakres ruchu, choć niestety nie znajdziemy tu fizycznej blokady. W razie czego w odwodzie pozostają dwa programowalne przyciski na tyłach uchwytów, którym można przypisać funkcje triggerów.



Na froncie znalazło się także miejsce dla guzików Menu, Options, Home i Share, nie zabrakło także dedykowanego przełącznika do wywoływania aplikacji Razer Nexus. W prawym gripie umieszczono także gniazdo minijack 3,5 mm dla słuchawek z mikrofonem oraz port USB-C do ładowania telefonu czy podłączania kontrolera do komputera. Co ważne: urządzenie nie wspiera zestawów audio podłączanych przez USB-C.
Jeśli chodzi o detale, to nie zabrakło logotypów producenta na bokach urządzenia oraz symbolu trzech splecionych węży, ukrytego na tyłach rozsuwanego mostku. Sprytnym rozwiązaniem są wąskie otwory na krawędziach strefy przeznaczonej dla telefonu — te mają zmniejszać zniekształcenia dźwięku płynącego z głośników smartfona.
Nieco zawiodła mnie sztywno osadzona wtyczka USB-C, która oczywiście nadal zapewnia błyskawiczną łączność w zasadzie pozbawioną opóźnień, ale wymusza montaż naszego urządzenia mobilnego w kontrolerze, zaczynając od lewego boku. Na plus zaliczę obecność w zestawie gumowych nakładek, dzięki którym Razer Kishi V3 jest kompatybilny z wieloma telefonami nawet bez wyciągania ich z etui.

Muszę także odnieść się do jakości wykonania sprzętu. Kontroler zrobiony jest z niezłego gatunkowo tworzywa, które nie palcuje się zanadto, choć niestety próżno szukać tu gumowanych gripów czy fakturowanych triggerów. Konstrukcja nabiera finalnej sztywności po umieszczeniu w niej telefonu i wypada na tym tle dobrze, a z pewnością lepiej, niż Razer Kishi pierwszej generacji.
Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że mobilny gamepad jest… pusty w środku. Jego nieduża waga wynika między innymi z braku silników wibracyjnych, co zdecydowanie ogranicza pulę dostępnych w trakcie gry efektów czuciowych. W przypadku zabawy przez chmurę — do zera.

Faktem jest, że po wpięciu do środka smartfona całość bardzo zyskuje na komforcie użytkowania, a powstały w ten sposób handheld może pochwalić się całkiem dobrym wyważeniem. Urządzenie wygodnie spoczywa w dłoniach, dostęp do wszystkich elementów sterujących jest nienaganny, do tego podczas normalnej rozgrywki nie czuć wyginania się zestawu.
Na koniec wspomnę o kompatybilności z urządzeniami mobilnymi. Kontroler obsłuży każdy sprzęt zasilany przez USB-C, o ile jego długość nie przekracza 20,89 cm przy grubości poniżej 1,23 cm z wyspą aparatów włącznie, czyli do zabawy na 8″ minitablecie potrzebny jest już model z dopiskiem Pro. Do większych, nawet 13″ tabletów przeznaczony jest model Kishi V3 Pro XL, który z drugiej strony nie nadaje się do współpracy ze smartfonami o typowych wymiarach.
2. Razer Kishi V3 — instalacja, oprogramowanie i konfiguracja kontrolera

Trzeba przyznać, że podłączenie Razer Kishi V3 do telefonu jest bajecznie proste — wystarczy wpiąć kontroler do portu USB-C w naszym urządzeniu przenośnym i w razie potrzeby uruchomić w nim funkcję zasilania USB OTG. Jeśli mamy potrzebę zwiększenia stabilności smartfona, możemy zastosować gumowe wkładki dostarczone przez Razera.
Podobnie bezproblemowo przebiega instalowanie trzeciej generacji „Rycerzy” na PC. Za pomocą przewodu z wejściem USB-C wpinamy mobilny gamepad do wolnego portu w komputerze i już. Urządzenie jest poprawnie wykrywane, ale niestety producent nie zapewnił wsparcia ze strony Razer Synapse 4 ani nawet prostszego Razer Controller App.
Z poziomu samego gamepada możemy przemapować działanie tylnych przycisków oraz zmienić tryb pracy między HID i XInput. To nie za wiele, ale na szybko pozwala rozwiązać ewentualne trudności czy problemy ze sterowaniem w niemal dowolnej grze.








Konfiguracja sprzętu, nawet jeśli i tak nieszczególnie rozbudowana, odbywa się zatem z poziomu dedykowanej aplikacji mobilnej Razer Nexus. Ta stanowi swego rodzaju hub, który pozwala nie tylko zmienić ustawienia kontrolera, ale też dostać się do popularnych tytułów mobilnych, platform streamowania gier czy programów do emulacji.
Wśród opcji konfiguracyjnych znajdziemy możliwość zmiany martwych stref joysticków oraz mapowanie tylnych przycisków M1/M2. Trzeba przyznać, że to dość skromny wpływ na działanie gamepada — brakuje mi chociażby kalibracji działania triggerów. Cóż, może po prostu jestem rozpieszczony pełnowymiarowym modelem Razer Wolverine V3 Pro.
Część Razer Nexus stanowi moduł Razer Remote Play. Narzędzie umożliwia nam streamowanie nie tylko posiadanych gier z własnego komputera, ale też samego pulpitu ze wszystkimi tego konsekwencjami. Konieczna jest także instalacja na pececie programu Razer Cortex, który może z powodzeniem służyć jako gamingowe centrum dowodzenia.




Oczywiście nie należy zapominać o rozwiązaniach od innych usługodawców, z których część Razer Nexus sam nam podsuwa. Model Kishi V3 bez problemu wykorzystamy zatem zarówno w NVIDIA GeForce NOW, jak i chmurowych usługach Microsoftu, PS Remote Play, Steam Link, Antstream Arcade, Amazon Luna czy nawet open-source’owy Moonlight.
Warto zwrócić uwagę, że kontroler zapamiętuje ostatnią wgraną konfigurację, dzięki czemu nie musimy martwić się o ponowną zmianę ustawień przy przeskakiwaniu między różnymi urządzeniami. Co więcej, możemy wprowadzić inne wartości dla smartfonów i pecetów, które automatycznie wczytują się po rozpoznaniu podłączonego sprzętu.
Ciekawe jest to, że producent nie wskazał w swoich materiałach reklamowych jednej bardzo godnej pochwały cechy sprzętu. Razer Kishi V3 oferuje częstotliwość raportowania wynoszącą nawet 1000 Hz (jest też możliwość wybrania wartości 250 Hz), to ośmiokrotnie przebija możliwości oryginalnego gamepada do Xbox Series X|S. Takimi rzeczami warto się chwalić, to jednak duży atut.
3. Jak się na tym gra, czyli Razer Kishi V3 w praktyce

Budowę oraz (skromną, bądź co bądź) konfigurację kontrolera mamy za sobą, zatem najwyższa pora, by test Razer Kishi V3 wszedł w kluczową fazę. Bez zaskoczenia mam na myśli sprawdzenie przydatności gamepada w grach, niezależnie od tego, czy uruchamiamy je lokalnie na smartfonie lub komputerze, czy korzystamy z różnych usług streamingowych.
By możliwie kompleksowo zweryfikować bojowy potencjał „Rycerza” trzeciej generacji, wybrałem kilka tytułów z różnych źródeł. Oto produkcje, na które postawiłem, wraz ze wskazaniem wykorzystanej platformy do zabawy:
- Doom II (Android)
- Test Drive Unlimited Solar Crown (PC)
- Steelrising (Razer Remote Play)
- Tony Hawk’s Pro Skater 3+4 (GeForce NOW)
- Doom: The Dark Ages (Xbox Cloud Gaming)
- Senua’s Saga: Hellblade II (Steam Link)
- RIDE 5 (Moonlight)
Muszę przyznać, że od dawna nie śledziłem biblioteki gier uruchamianych natywnie na Androidzie, a pisząc we wstępie o pełnoprawnych produkcjach dostępnych na urządzeniach z zielonym robocikiem, nie spodziewałem się zabawy w drugiej części Dooma. Bez zwłoki odpaliłem ten nieśmiertelny klasyk i zatopiłem się w rozwałce.
Wysoki komfort użytkowania zestawu sprawił, że strzelanie do potworów niemal niczym nie różniło się od zabawy na „normalnej” przenośnej konsoli — wygodny dostęp do wszystkich elementów sterujących oraz ich pełnowartościowy format niemal pozwoliły zapomnieć, że mamy do czynienia z telefonem wpiętym do mobilnego kontrolera. Naprawdę nieźle.

W kolejnym kroku podłączyłem Kishi V3 do peceta za pośrednictwem kabla USB-C -> USB-A i odpaliłem Test Drive Unlimited Solar Crown. Dzięki w pełni funkcjonalnym triggerom arkadowa ścigałka była jak najbardziej grywalna, jednak w porównaniu do „zwykłego” gamepada ewidentnie czegoś brakowało — trochę chodzi o ciężar urządzenia, ale też jego kształt czy brak efektów haptycznych. Na otarcie łez pochwalę obsługę słuchawek z minijack 3,5 mm.
Do sprawdzenia autorskiej aplikacji streamingowej Razera wykorzystałem osadzonego w steampunkowej wersji francuskiej rewolucji soulslike’a, czyli Steelrising. Jak łatwo się domyślić, precyzja i szybkość sterowania mają tu ogromne znaczenie, a mój brak obycia z takimi produkcjami wystawił kontroler na tym większą próbę.
Dzięki błyskawicznemu podłączeniu telefonu przez USB-C oraz uruchomieniu gry na lokalnym komputerze nie musiałem martwić się o opóźnienia. Aegis poruszała się niezbyt zgrabnie z własnej winy, a sam Kishi V3 pozwolił mi wycisnąć z tytułu od Spiders wszystko, co potrafiłem. Charakterystyka pracy przycisków zapewniła dobre warunki do zabawy, choć warto skorzystać z opcji przypisania funkcji spustów do dodatkowych guzików M1/M2.


Nawet nie do końca wiem, dlaczego tak było, ale Tony Hawk’s Pro Skater 3+4 od razu wydało mi się idealnym tytułem do zabawy na zestawie Kishi V3 + smartfon. Nie myliłem się — dzielni mistrzowie deskorolki elegancko śmigali na ekranie telefonu, a mobilny kontroler spisał się znakomicie podczas przemierzania znanych z dzieciństwa etapów.
Najważniejsze wydaje mi się jednak to, że całe to sportowe szaleństwo mogłem uprawiać w niemal dowolnej pozycji: leżąc na kanapie, siedząc przy stole czy nawet kręcąc ostatnie triki tuż przed snem. Swoboda, jaką daje urządzenie z trzema splecionymi wężami, jest nie do przecenienia, zwłaszcza w przypadku tak przyjemnych tytułów, jak ten poświęcony Tony’emu i jego przyjaciołom.
Skoro na początku wywołałem do tablicy jedną z legendarnych odsłon serii Doom, to uważałem za stosowne sprawdzenie także najnowsze wydanie, czyli Doom: The Dark Ages. O ile z zasady nie lubię grania w shootery na gamepadach (duet klawiatura +mysz na zawsze), tak jestem w stanie wyobrazić sobie całkiem przyjemną rozgrywkę z wykorzystaniem trzeciej generacji mobilnego kontrolera Razera.

Faktem jest, że wersja Kishi V3 Pro byłaby tu bardziej na miejscu, chociażby przez możliwość wymiany nakładek analogów, jednak nawet podstawowa edycja zdecydowanie dała radę. W roli głównej występowały pełnoprawne joysticki TMR, które nie tylko zapewniają dobrą precyzję ruchów, ale też dają gwarancję długowieczności.
Każda kolejna godzina spędzona z recenzowanym modelem utwierdzała mnie w przekonaniu, iż jest to doskonały partner do zmierzenia się z bardziej „intymnymi” doświadczeniami — nie bez znaczenia jest tu wsparcie zestawów słuchawkowych podłączanych przez minijack. Idealną grą do zanurkowania w wewnętrzny świat bohaterów była dla mnie druga część przygód pewnej wojowniczki z wyjątkowo okazałym warkoczem.
Senua’s Saga: Hellblade II, bo o tym tytule oczywiście mowa, bez wątpienia zapewnia niezły rollercoaster emocji (choć rzadko którakolwiek z nich bywa optymistyczna). Możliwość zamknięcia się z dziełem Ninja Theory w małej, spójnej przestrzeni dodało rozgrywce niemal „psychologicznego” sznytu, a współpraca kontrolera z aplikacją Steam Link pozwoliła w ogóle zapomnieć o tym, że gra włączona była w innym pokoju.


Na koniec postanowiłem dać szansę aplikacji Moonlight — do celów testowych wybrałem RIDE 5 od studia Milestone. W tego typu produkcjach kluczowymi elementami sterującymi są analogi i spusty, zatem Razer Kishi V3 miało szansę dać niezły popis swojego potencjału.
Bez zaskoczenia wszystko przebiegło zgodnie z planem. We włoskiej produkcji, podobnie jak w MotoGP 25, kluczowe jest płynne używanie gazu i hamulca, więc pełnozakresowe triggery były bezcenne, a precyzyjne joysticki ułatwiały trzymanie się „w siodle”. Z miłych drobiazgów: przy włączonej blokadzie obrotu ekranu mogłem nawet przechylać „konsolę” razem z motocyklem (jakoś tak wychodziło naturalnie), co podkręciło nieco immersję w trakcie jazdy.
Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że gdy kontroler Razer Kishi V3 współpracował z wpiętym smartfonem, zabawa przebiegała bardzo przyjemnie. Zestaw jest dobrze wyważony, elementy sterujące dobrej jakości pozwalały na komfortową rozgrywkę, a wrażenia audiowizualne pozostały niezmącone (a niekiedy nawet poprawiły się). Gorzej wypadło to w połączeniu z PC.

Nie chciałbym być źle zrozumiany — od strony technicznej wszystko działało tak, jak należy. Po prostu poza absolutnie awaryjnymi sytuacjami nie wyobrażam sobie, by ktoś chciał korzystać z testowanego modelu, zamiast postawić na klasycznego, bezprzewodowego gamepada z wibracjami.
Prawdopodobnie lepiej wygląda to w wersji Pro, która oferuje jeszcze większą wygodę, dodatkową parę programowalnych przycisków oraz efekty Razer Sensa-HD Haptics. Ustępstwa obecne w podstawowym modelu bez większego echa przechodzą podczas grania na urządzeniu mobilnym, ale braki te zdecydowanie uwydatniają się przy okazji przewodowej rozgrywki na komputerze.
4. Test Razer Kishi V3 — podsumowanie recenzji

Po przeanalizowaniu budowy, konfiguracji i działania kontrolera w praktyce, test Razer Kishi V3 nieuchronnie zmierza do konkluzji. Jak to zatem jest: czy amerykański gamepad do telefonu faktycznie odmienia mobilny gaming? Bez cienia wątpliwości — tak, jednak warto przeanalizować swoje oczekiwania względem sprzętu.
Zacznijmy od zalet recenzowanego „Rycerza”. Urządzenie wykonano z dobrej jakości materiałów, dostajemy komplet elementów sterujących poszerzony o dwa programowalne przyciski, wszystkie guziki pracują poprawnie i dość przyjemnie, pełnozakresowe triggery pozwalają na bardzo komfortową zabawę w ścigałkach, a analogi wykonane w technologii TMR są lepsze nawet od tych opartych na efekcie Halla.
Plusy należą się także za szybkie łącze USB-C, raportowanie 1000 Hz, możliwość ładowania telefonu podczas gry, obecność gniazda audio minijack 3,5 mm, świetną aplikację Razer Nexus oraz ogólny wysoki komfort użytkowania. Niezależnie od tego, czy chcemy bawić się w grach natywnie uruchamianych na Androidzie lub iOS, przy użyciu emulatorów czy za pośrednictwem streamingu, Kishi V3 zmienia nasz smartfon w całkiem zgrabnego handhelda.












Niestety, jak na model podstawowy przystało (nie mylić z „tanim” w znaczeniu pejoratywnym), mamy tu do czynienia z pewnymi ustępstwami. Moim zdaniem sporym brakiem jest nieobecność efektów haptycznych czy nawet podstawowych wibracji, co wpływa nie tylko na dość niską wagę urządzenia, ale też negatywnie odbija się na wrażeniach z rozgrywki, zwłaszcza na PC.
Trochę szkoda, że sprzęt nie wspiera zestawów audio podłączanych przez USB-C, wszak na rynku nie brakuje telefonów bez gniazda minijack — nietrudno przewidzieć, że ich użytkownicy mogą nie mieć słuchawek z wejściem 3,5 mm. Największe wątpliwości budzi u mnie jednak pewna z pozoru korzystna zmiana względem pierwszej generacji linii Kishi.
Chodzi mi o zastąpienie elastycznego, gumowego łącznika rozsuwanym mostem z tworzywa sztucznego przy jednoczesnym rozbudowaniu gripów. Z jednej strony zapewnia to większą wygodę i sztywność całości, ale z drugiej zabiera główny atut protoplasty, czyli możliwość złożenia do bardzo kompaktowych rozmiarów.

Razer Kishi V3 nie mieści się w popularnych pokrowcach przeznaczonych dla Nintendo Switch. Oczywiście alternatywą są etui dedykowane większym urządzeniom jak Logitech G Cloud, ale pozostaje kwestia narażenia mostu na urazy podczas transportu. Oczywiście mój argument nie jest uniwersalny i dla wielu osób będzie nieistotny, do tego absolutnie nie dyskwalifikuje on całej trzeciej generacji „Rycerzy”.
Komu zatem mogę polecić testowany sprzęt? W zasadzie każdemu, kto chciałby czasem oderwać się od stacjonarnego komputera czy konsoli, nie rezygnując z ich mocy obliczeniowej — wszystkie kluczowe platformy do streamowania gier świetnie współpracują z Kishi V3. Dużo radości z wężowego kontrolera będą również mieć gracze lubujący się w emulacji oraz osoby bawiące się w tytułach natywnie uruchamianych na Androidzie i iOS.
W moim odczuciu Amerykanie poczynili kolejny krok w dobrą stronę, dzięki czemu możemy w łatwy sposób zmienić nasz smartfon w pełnoprawną, dużo lepszą niż wynikałoby to z samej specyfikacji konsolę przenośną. Co prawda do ideału trochę zabrakło, ale z drugiej strony, chyba powinienem bardziej urealnić swoje oczekiwania.










Jeszcze kilka lat temu o takim sprzęcie jak Razer Kishi V3 można było tylko marzyć, a dziś traktuję go jako dobry prognostyk na przyszłość. Bez wątpienia apetyt rośnie w miarę jedzenia, a onegdaj zachwycający „prawie płynnie działającymi” triggerami Kishi „V1” w zasadzie wszystkim ustępuje nowej generacji. Rzecz w tym, że pod skórą czuję, że Razera stać na więcej.
Z coraz szybszym internetem, fantastycznymi ekranami smartfonów oraz portfolio pełnym przełomowych sprzętów, inżynierowie z Irvine mają w rękach wszelkie narzędzia do wyznaczenia nowych standardów i stworzenia kontrolera ostatecznego. Tym razem poszło bardzo dobrze, co oczywiście zasługuje na uznanie, ale być może czas na bardziej zdecydowany krok lidera branży. A tego i sobie, i wszystkim graczom życzę — tymczasem wracam do zabawy.
Razer Kishi V3
Na plus
- Analogi TMR
- Pełnozakresowe triggery
- Wygodny dostęp do wszystkich elementów sterujących
- Dodatkowa para programowalnych przełączników
- Błyskawiczne połączenie przez USB-C
- Częstotliwość raportowania do 1000 Hz
- Kompatybilność z większością smartfonów bez konieczności zdejmowania etui
- Funkcjonalna aplikacja Razer Nexus
- Kompatybilność z kluczowymi usługami streamowania gier
- Komfort użytkowania i jakość materiałów
- Możliwość podłączenia do PC
- Gniazda audio minijack 3,5 mm i USB-C do ładowania telefonu
Na minus
- Brak wibracji
- Brak wsparcia dla słuchawek USB-C
- Mało kompaktowy rozmiar
- Brak etui w zestawie
- Nieruchoma wtyczka USB-C
Jakub Foss
Razer Kishi V3 to podstawowy przedstawiciel trzeciej generacji kontrolerów do smartfonów. Podłączane przez port USB-C urządzenie oferuje błyskawiczną komunikację oraz komplet dobrze znanych elementów sterujących, wśród których wyróżniają się pełnozakresowe spusty oraz analogi wykorzystujące technologię TMR, a na uwagę zasługują także szeroka kompatybilność oraz dodatkowa para tylnych przełączników. W podstawowym modelu nie obyło się bez kompromisów, w tym braku wibracji czy mniejszej ergonomii względem wersji Pro, jednak Kishi V3 to wciąż warta uwagi propozycja dla osób chcących zamienić swój smartfon w przenośną konsolę.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.