Entuzjaści wymagających produkcji w ostatnich latach nie mają raczej zbyt wielu powodów do narzekań, bo tego rodzaju pozycji jest na rynku całkiem sporo. Wymienić tu można chociażby Demon’s Souls czy wszystkie tytuły z gatunku soulslike, dla wielu będących najlepszym synonimem gier trudnych. Do tego grona można, a nawet trzeba zaliczyć markę Ghostrunner od polskiego studia One More Level.
Spis treści
Po przeszło trzech latach deweloperzy wypuścili na rynek drugą część swojego najgłośniejszego IP. Oznacza to, że Jack powraca, jest szybko, brutalnie i szalenie trudno. Czy jednak to wszystko wystarczy, aby stworzyć idealny sequel, a przy tym po prostu świetną grę? Zapraszam do lektury mojej recenzji Ghostrunner 2!
Recenzja Ghostrunner 2 — słowem wstępu
Ghostrunner 2 to — jak sama nazwa wskazuje — kontynuacja cyklu zapoczątkowanego przez One More Level w 2020 roku. Pierwsza odsłona okazała się dość udanym debiutem docenionym nie tylko przez recenzentów, ale też graczy z całego świata.
Kwestią czasu było, kiedy deweloperzy wezmą się za kontynuację. Nawet jeśli fabuła pozwalała niektórym sugerować, że historia Jacka się skończyła, tak los miał wobec zbuntowanego ghostrunnera nieco inne plany. Na oficjalne wieści w tej sprawie nie trzeba było zbyt długo czekać, bo jeszcze w maju 2021 roku oficjalnie potwierdzono, iż One More Level zabierze się za pracę nad sequelem.
Sam do pierwszej odsłony podchodziłem kilkukrotnie, ale przyznam się, że nigdy nie udało mi się jej w stu procentach skończyć. Umierałem raz po raz, a w końcu dałem sobie spokój. Doszedłem do wniosku, że daruję sobie dalsze próby — szkoda mi było czasu i nerwów, którymi produkcja bezlitośnie bawiła się w najlepsze.
Nadal jednak uważam, iż pierwsza odsłona to kawał porządnej gry, niewątpliwie obdarzonej pewnym urokiem. Z tego powodu dowiedziawszy się o przygotowywanym przez One More Level sequelu, nie mogłem się go doczekać — liczyłem, że zmażę swoją plamę na honorze przy okazji kontynuacji.
Obserwując sytuację, a potem pisząc o kolejnych doniesieniach na temat Ghostrunnera 2 mój apetyt powoli rósł, choć nadal euforię tonowały doświadczenia z pierwszej odsłony. Ostatecznie jednak udostępniona w połowie września wersja demo przekonała mnie, że kontynuację będę musiał przejść i zobaczyć, czy deweloperzy nadal tak bardzo śrubują poziom trudności.
Ghostrunner 2 nie żadną rewolucją względem poprzedniej odsłony, rzekłbym nawet, iż nie jest ewolucją. To kontynuacja w pełnym znaczeniu tego słowa, a to oznacza, że podstawy rozgrywki pozostały niemal niezmienione. Nadal akcję gry obserwujemy z perspektywy Jacka, a naszym głównym zadaniem jest szlachtowanie tabunów napataczających się wrogów.
Poza tym oczywiście czeka nas bieganie po ścianach, szukanie przejść, rozwiązywanie zagadek środowiskowych oraz krzyżowanie planów czarnym charakterom. Nie spodziewałem się tutaj żadnych drastycznych zmian i faktycznie ich nie dostałem, ale jakiekolwiek odejście od znanego już schematu mogłoby zaszkodzić tej produkcji.
W tym miejscu warto przypomnieć, że Ghostrunner 2 zadebiutuje 26 października 2023 roku na PC, PS5 i Xbox Series X|S. Jest to więc kolejna produkcja, która wykorzystuje potencjał obecnej generacji konsol bez oglądania się na starsze sprzęty.
Niniejsza recenzja Ghostrunnera 2 mogła powstać dzięki uprzejmości studia One More Level, które jeszcze przed premierą udostępniła mi kopię gry w wersji na PlayStation 5.
Fabuła i świat gry
Akcja Ghostrunnera 2 rozgrywa się około roku po wydarzeniach z pierwszej części i tak jak wspomniałem wcześniej — los postanowił zakpić z Jacka, którego wiele osób widziało już w grobie (lub na złomie). Kluczniczka, a więc główna antagonistka poprzedniej odsłony została pokonana, jednak w Wieży znowu zapanował chaos.
W tym właśnie momencie do życia wraca Jack, by ponownie pomóc organizacji Wspinaczy w zaprowadzeniu porządku w mieście. Oczywiście oznacza to, że poczciwy GR-74 całą brudną robotę musi odwalać sam.
Początkowo wspomniany chaos może wydawać się tylko ofensywą najzwyklejszych gangusów chcących wykorzystać swoją siłę do przejęcia kontroli nad społeczeństwem. Okazuje się jednak, że za wszystkim stoi tajemnicza organizacja będąca kultem SI. Pikanterii dodaje tutaj fakt, iż liderami wrażej grupy są istoty, które mają pewne powiązania z ghostrunnerami.
Na starcie nie wiemy nic na temat nowego zagrożenia, jednak jedno nie ulega wątpliwości — to coś absolutnie złego. Z tego powodu Jack znowu daje się ponieść wirowi wydarzeń, ale dość szybko okazuje się, że w walce z wrogiem pomoże mu kilka nowych twarzy.
Właśnie na tym skupia się pierwszy fragment fabuły Ghostrunnera 2. Początkowo pomocną dłoń wyciągnie do nas jeden ze starych wrogów, potem czeka nas niełatwa podróż w poszukiwaniu pewnej postaci, której wsparcie będzie dla Jacka nieocenione (choć niełatwe do zaakceptowania przez część Wspinaczy).
Kolejne etapy naszej przygody oczywiście zakładają brutalną anihilację liderów wspomnianego kultu, aby na samym końcu skrzyżować ostrza z jego liderem. Wszystko to nieuchronnie prowadzi do niespecjalnie zaskakującego zakończenia.
Mowa więc o dość prostej, żeby nie powiedzieć banalnej fabule, w której trudno doszukiwać się dramatycznych zwrotów akcji. W tym aspekcie obie części Ghostrunnera nie różnią się od siebie szczególnie. Historia jest więc prosta, szybka i podana we względnie strawnej formie.
Czy to dobrze? W zasadzie tak, bo czegóż więcej możemy oczekiwać od gry, która od samego początku krzyczy, że jej głównym celem jak mięsisty gameplay. Sporo do życzenia pozostawia jednak forma, w jakiej przekazywany jest kontekst niektórych wydarzeń. Wielu nowych informacji na temat sytuacji czy postaci dowiadujemy się bezpośrednio od naszych kompanów, z którymi rozmawiamy w trakcie akcji.
Niestety, ale w bojowym szale, kiedy jesteśmy maksymalnie skupieni na anihilowaniu wrogów, nasi towarzysze „brzęczą” nam nad uchem przekazując kolejne wiadomości. Nie sposób wyłapać więc wszystkich informacji, a jeśli ktoś nie jest osłuchany z językiem angielskim i posiłkuje się napisami, to albo musi sobie odpuścić ten aspekt, albo przechodzić dany etap kilkukrotnie. Pierwszy raz, by go zaliczyć, a drugi, by skupić się na dialogach.
Pewną nowością pozwalającą dowiedzieć się nieco więcej na temat fabuły jest HUB, do którego trafiamy pomiędzy niektórymi misjami. Tutaj możemy między innymi porozmawiać z naszymi towarzyszami, przez co nie są już tylko pustymi głosami w głowie Jacka.
Szkoda tylko, że przeważnie nie mają zbyt wiele ciekawego do powiedzenia. W większości przypadków jest to najzwyczajniejszy small talk nawiązujący do obecnej sytuacji. To sprawia, że niemal wszyscy kompani to wyjątkowo bezbarwne persony, które mogłyby być zastąpione kimkolwiek innym, bez większej różnicy dla nas samych.
Nawet Zoe, towarzysząca Jackowi niemal od początku jego buntowniczego życia jest całkowicie pozbawiona charakteru, a jej rozterki obchodziły mnie tak samo, jak zeszłoroczny śnieg. Do tego miałem wrażenie, że wprowadzenie do gry wspomnianego HUB-a za bardzo spowalnia fabułę, nieco ją rozwlekając.
Ciekawym zabiegiem okazało się za to powiększenie świata gry i teraz oprócz Dharmy Jack zwiedza nieco zewnętrznego krajobrazu. Wyprowadzenie fabuły poza mocno cyberpunkowe miasto oraz postawienie na postapokaliptyczne pustkowia to pewien powiew świeżości, który dodatkowo został wykonany w bardzo dobry sposób.
Widać bowiem, że tu gdzie dziś stoi morze zardzewiałych postindustrialnych szkieletów i wraków, kiedyś tętniło życie. Tworzy to całkiem ciekawą alternatywę dla Dharmy — tam wszystko albo upstrzone jest kolorami, albo metalicznie szare. Ostateczny efekt zachęca do eksplorowania tego świata i wchodzenia w każdą napotkaną dziurę, bo może akurat znajdziemy w niej coś szczególnie intrygującego.
Nawet jeśli fabuła nie miała być najważniejszym elementem Ghostrunnera 2, tak wydaje mi się, że można było wycisnąć z niej coś ekstra. Aspekt ten zapewne zyskałby sporo, gdyby forma przekazu była nieco inna, a postacie będące istotnym elementem historii miały w sobie trochę więcej werwy i charakteru.
Optymalizacja i wydajność
Na potrzeby niniejszej recenzji ogrywałem Ghostrunnera 2 na PlayStation 5. Produkcja oferuje na konsolach trzy tryby graficzne: jakość (skalowane 2160p i 30 FPS), wydajność (skalowane 2160p i 60 FPS) oraz wysoką wydajność (skalowane 1080p i 120 FPS).
Każda z omawianych opcji początkowo miło mnie zaskoczyła, bo zarówno pod względem rozdzielczości, jak i performance’u było naprawdę dobrze. Tryb wydajności, z którego korzystałem przez zdecydowaną większość zabawy, spisywał się niemal rewelacyjnie mniej więcej do połowy gry. Od momentu przeniesienia fabuły do bardziej otwartych lokacji produkcja dławiła się dość mocno, niejednokrotnie spadając z 60 FPS-ów do wartości poniżej 30 klatek na sekundę.
Fakt ten jest zawsze drażniący, ale w produkcjach takich jak Ghostrunner 2 od płynności animacji często zależy również powodzenie naszych poczynań i niestety boleśnie się o tym przekonałem. Kilkukrotnie drastyczne spadki liczby klatek na sekundę miały miejsce w połowie starć z wrogami, co skutkowało oczywiście natychmiastową śmiercią, a tym samym koniecznością wznawiania zabawy od punktu kontrolnego.
Całość jest o tyle dziwna, że owe chrupnięcia zdają się pojawiać zupełnie losowo i rzadko zdarzało mi się odnotowywać je dwa razy w tym samym fragmencie mapy. To dodatkowo utrudniło zabawę, sprawiając, że nie byłem w stanie temu zjawisku skutecznie przeciwdziałać.
Co ciekawe, po powrocie do Dharmy, a przez to bardziej zamkniętych lokacji, problem de facto przestał występować. Wychodzi więc na to, że Ghostrunner 2 niezbyt lubi się z otwartymi przestrzeniami, a daje temu wyraz właśnie poprzez mocne spadki wydajności. Mam jednak nadzieję, że do premiery deweloperzy rozwiążą ten problem, bo może mieć to ogromne znaczenie dla ogólnie pojętej regrywalności tytułu.
Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki
Jak już wcześniej wspomniałem, rdzeń zabawy Ghostrunnera 2 nie zmienił się względem poprzedniej odsłony. Nadal jest to wymagająca gra akcji z perspektywy pierwszej osoby, gdzie jeden strzał czy przyjęty cios równa się natychmiastowej śmierci. Oznacza to, że najistotniejszym elementem rozgrywki będą cierpliwość oraz „wykucie na blachę” wszystkich dostępnych poziomów.
Nie jest też tak, że mamy cały kult „zaciukać” wyłącznie za pomocą katany. Arsenał Jacka nieco ewoluował, pojawiło się kilka nowych możliwości w postaci zdolności, superzdolności czy perków.
Jest to pewien krok naprzód względem poprzedniczki, bo teraz korzystanie z niektórych narzędzi, takich jak shurikeny (które działają zupełnie inaczej niż w pierwszej części) jest ważne nawet w momentach, kiedy niekoniecznie się tego spodziewamy. Sam miotałem nimi dość chętnie, próbując bardziej zachowawczo przechodzić plansze.
System dodatkowych perków to jednak coś, co przyjmuję z pewnym dystansem — z jednej strony jest tam parę interesujących opcji jak na przykład odskok w przypadku uniku w tył, ale sporo z nich według mnie nie daje zbyt wielu wymiernych korzyści. Mniejsze zużycie energii przy korzystaniu z umiejętności może i ma sens, jednak w ferworze walki po prostu wolałem polegać na własnej zręczności, niż kilku punktach i procentach.
Nieco lepiej prezentuje się kwestia superzdolności, które potrafią faktycznie na chwilę odmienić całkowicie naszą sytuację. Dobrym przykładem może być tutaj spowolnienie czasu, gdy całe otoczenie — poza nami rzecz jasna — reaguje znacznie wolniej.
Możemy dzięki temu dość sprawnie poradzić sobie z kilkoma szczególnie uciążliwymi przeciwnikami, minimalizując ryzyko śmierci. Rzecz jasna czas odnowienia się tych zdolności jest stosunkowo długi, dlatego mądre zarządzanie umiejętnościami ma sens — jeśli od razu się z nich „wyprztykamy”, to potem czekają nas spore problemy.
Patrząc na to wszystko, stwierdzam, że wszystkie te dodatkowe skille, nie czynią gry łatwiejszą, a po prostu wyrównują nasze szanse w konfrontacji z wrogami. Dzięki nim przechodzenie kolejnych etapów staje się znacznie mniej mordercze dla naszych nerwów.
Kolejny aspekt, nad którym warto się pochylić to ogólny projekt lokacji — a mowa tu o kawale naprawdę dobrej roboty. Początkowe plansze, oczywiście przywołujące na myśl poprzednią odsłonę cyklu, dobrze korespondują z klimatem, dając nam jednocześnie spore pole do popisu pod względem różnych dróg przejścia. One More Level odeszło od korytarzowego tworzenia etapów, dzięki czemu mamy większą swobodę działania, a w anihilowaniu wrogów możemy być jeszcze bardziej kreatywni.
Im dalej w grę, tym pomysł ten jest mocniej eksponowany, choć nie ma tu mowy o pełnej wolności — nadal wszystko trzymane jest w ryzach liniowego podejścia.
Jak wspomniałem wcześniej, na pewnym etapie zabawy fabuła Ghostrunnera 2 wychodzi poza Dharmę, rzucając Jacka na postapokaliptyczne pustkowia. Odległości między kolejnymi punktami naszej podróży są dość spore — tutaj do akcji wchodzi motocykl, sprawiając, że przemierzanie nieprzyjaznych terenów staje się łatwiejsze.
Na maszynie tej przyjdzie nam także odbyć kilka starć, pościgów czy ucieczek, które dość mocno upodabniają grę do wielu klasycznych filmów akcji. Gonitwy, wybuchy i kaskaderskie wywijasy zawsze w cenie.
Stanowi to wyjątkowo interesującą odskocznię od klasycznych etapów, bo nie dość, że pędzimy na złamanie karku, to jeszcze musimy często manewrować między przeszkodami lub przeciwnikami. Razić tu może jednak zauważalna generyczność aktywności powiązanych właśnie z naszym jednośladem.
Na pewnym etapie przygody musimy odblokowywać zamknięte drogi, ale żeby to zrobić, oczywiście trzeba zejść z motocykla. Za pierwszym i drugim razem miało to jeszcze trochę sensu, lecz potem niepotrzebnie rzucało kłody pod nogi, budząc frustrację i wybijając mnie z „trybu” pościgu oraz poszukiwania.
Jako że rdzeń rozgrywki Ghostrunnera 2 stanowi szlachtowanie zastępów przeciwników, także im należy się nieco uwagi. Wrogowie od razu po zobaczeniu Jacka rzucają się na niego całą chmarą, próbując bezlitośnie zatłuc naszego protagonistę (co z ich punktu widzenia jest jak najbardziej uzasadnione). Czasem jednak działania złoczyńców są albo całkowicie nielogiczne, albo wykazują się oni przesadnie szybkim czasem reakcji.
Kilkukrotnie zdarzyło mi się zaskoczyć wroga, który nie zauważył (ani nie usłyszał), jak w pełnym sprincie zbliżam się do niego, by zatopić w jego ciele swoją katanę. Z drugiej strony nie zliczę sytuacji, gdy wyskakiwałem zza ściany, a strzelec znajdujący się dość daleko ode mnie, od razu trafiał mnie, perfekcyjnie przewidując, kiedy i na jakiej wysokości się pojawię.
Jasne, można zrzucić to na garb wysokiego, a wręcz bezlitosnego poziomu trudności, ale takie zagrywki akurat są mocno przesadzone. Sprawia to wrażenie, jakby przeciwnicy zawsze wiedzieli, gdzie się znajdujemy, bez względu na to, czy nas widzą lub słyszą.
Znacznie lepiej prezentują się starcia z bossami. Deweloperzy z One More Level odeszli od klasycznych walk, gdzie skupiamy się na cięciu i unikaniu. Każdy poważniejszy przeciwnik ma swoje unikalne zachowania czy mechaniki, ale my także nie jesteśmy pozostawieni tutaj sami sobie. Możemy wykorzystywać szereg zdolności oraz specjalnych akcji, aby skutecznie uszczuplać paski życia oponentów.
Swoistym opus magnum jest tutaj boss ze środkowej fazy gry, który wymaga od nas nie tylko nienagannego czasu reakcji i doskonałej pamięci mięśniowej, ale też pomyślunku. Nie zdradzając za dużo, powiem tylko, że wywraca on nieco nasze przyzwyczajenia oraz wymaga zaadaptowania się do nietypowych warunków. Na dodatek jego pokonanie okraszone jest niezwykle widowiskową sceną, co tym bardziej cieszy.
Podsumowując kwestie gameplayu muszę przyznać, że pod tym względem Ghostrunner 2 to bardzo udany krok naprzód względem pierwszej części. Zmiany nie są przesadnie duże ani tym bardziej rewolucyjne, ale na tyle odczuwalne, iż każdy, kto zaznajomił się z pierwszą odsłoną przygód Jacka, na pewno je odczuje. Gra nadal nie bierze jeńców i to uznaję za duży plus, bo dzięki temu pozostaje ona wierna swoim początkowym założeniom.
Grafika i dźwięk w Ghostrunner 2
Dotycząca Ghostrunner 2 recenzja nie może obyć się bez omówienia imponującej oprawy audiowizualnej. Grafika nastawiona jest przede wszystkim na duży realizm, a odwzorowanie detali otoczenia może wzbudzać podziw.
Widać to od samego początku, bo poszczególne elementy lokacji naprawdę są w stanie ucieszyć oko największego purysty. W przypadku ogrywanej przeze mnie wersji na PS5 jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, że mamy tutaj do czynienia z prawdziwie next-genową oprawą wizualną.
Względem poprzedniej odsłony gra przeszła porządny lifting i to cieszy, bo przynajmniej występujące spadki wydajności nie są nieuzasadnione. Imponuje też jakość odbić światła na wielu planszach. W końcu mowa o cyberpunkowej stylistyce pełnej różnych iluminacji, a więc dbałość o ten konkretny aspekt jest niezwykle istotny.
Za plus uznać można też nieco spraną i stosunkową ciemną paletę barw, która czyni grę jeszcze posępniejszą i na swój sposób „dojrzałą”. Ma to jednak pewien bardzo istotny mankament.
W nieco mniej oświetlonych lokacjach musimy czasem szukać drogi po omacku. Oczywiście najczęściej w takie miejsca będziemy zaglądać w poszukiwaniu znajdziek i bonusów, jednak próba znalezienia czegoś w całkowitych ciemnościach (ekran robi się dosłownie czarny), nie jest zbyt przyjemnym zajęciem.
Mimo tego jednego problemu oprawę wizualną muszę zaliczyć na duży plus. Cieszy mnie to zwłaszcza w kontekście tego, że mowa grze, w której raczej nie będziemy się zatrzymywać zbyt często, aby oglądać piękne widoczki, a twórcy nie musieli się aż tak bardzo starać.
Osobną kwestią jest rewelacyjna ścieżka dźwiękowa. Na co dzień nie jestem wielkim fanem elektronicznej muzyki z pogranicza techno czy synthwave, ale w tym przypadku jestem oczarowany. Mamy tu szereg mocno basowych, ciężko przesterowanych bitów, wpadających w ucho od samego początku.
Znajdziemy więc tu prawdziwie bujające ścieżki, których nie powstydziliby się najwięksi współcześni kompozytorzy, ale też nieco spokojniejsze, jednak podszyte pewną agresją utwory. To wręcz idealnie wpasowuje się w stylistykę całej produkcji i bardzo dobrze koresponduje z klimatem Ghostrunnera, wynosząc doświadczenia płynące z gry na inny poziom.
Nie ukrywam — czekam na moment, kiedy One More Level wrzuci pełną ścieżkę dźwiękową na Spotify. Będę ją katował jeszcze przez bardzo długi czas!
Recenzja Ghostrunner 2 — podsumowanie
Jako że recenzja Ghostrunner 2 powoli zmierza ku końcowi, pora na podsumowanie całej gry i wydanie ostatecznego werdyktu. Zanim zasiadłem do pisania niniejszego tekstu, nie mogłem jednoznacznie ocenić tej pozycji, ale przelanie moich doświadczeń z nowymi przygodami Jacka „na papier” wyklarowało mój pogląd na nią.
One More Level odwaliło kawał dobrej roboty tworząc Ghostrunnera 2 w duchu pierwszej części. Nie uświadczymy tutaj więc zbyt drastycznych zmian, ale jeśli już jakieś są, to zaimplementowano je na tyle dobrze, że nie burzą one oryginalnego obrazu gry.
Nadal jest szybko, brutalnie i diabelnie trudno. Gra nie rzuca nam wyzwania — zamiast tego miota nami o najbliższą ścianę. Samo to dla fanów wymagających pozycji powinno stanowić odpowiednią zachętę do wypróbowania tej produkcji.
Dla osób, które poznały pierwszą odsłonę przygód GR-74 będzie to bardzo przyjemny powrót na „stare śmieci”, speedrunnerzy będą w niebie, a zwykli gracze mają szansę osiwieć z frustracji. Czy możemy powiedzieć, że wszystko poszło zgodnie z planem? Niekoniecznie.
Fabuła nadal kuleje — nawet jeśli jest tylko pretekstem do gry, to niespecjalnie zachęci ona „niedzielnych graczy”. Niekiedy rozgrywka w Ghostrunner 2 jest przesadnie niesprawiedliwa i wymaga od nas nadludzkiego wręcz refleksu, co przy setnym podejściu do danego fragmentu mapy po prostu frustruje do granic możliwości. Muszę też wspomnieć o problemach z wydajnością, którą w połowie gry szarga poważny kryzys.
Mimo tego mogę ocenić tę produkcję pozytywnie, bo na każdy zarzut znajdzie się jakieś „ale”. W końcu fabuła nie jest jednym z filarów Ghostrunnera 2, zabójczy poziom trudności to w pełni świadoma i przemyślana decyzja, a płynność animacji w pewnym momencie wraca do stabilnego klatkażu.
Ostatecznie Ghostunner 2 to tytuł zdecydowanie warty uwagi. Liczę, że zespół One More Level w przyszłości utrzyma poziom, który tutaj wypracował. Mimo wszystko nie polecałbym go każdemu.
Jeśli macie dość czasu i cierpliwości, to nie wahajcie się kupować recenzowanego dzieła, w innym przypadku po prostu dobrze to przemyślcie. Meliska czy ziołowe leki na uspokojenie nie pomogą, gdy licznik śmierci przekroczy wynik 400, a wy nawet nie będziecie w połowie mapy.
Ghostrunner 2
Na plus
- Szybki i responsywny gameplay
- Ciekawe projekty poziomów
- „Półotwartość” lokacji
- Intrygujący design terenów poza Dharmą
- Trudność dla prawdziwych masochistów
- Rozbudowane drzewko rozwoju
- Przemyślane superzdolności
- Przyjemna dla oka oprawa graficzna
- Absolutnie genialna muzyka
Na minus
- Miałka fabuła i nijakie postacie poboczne
- Okazjonalne problemy z wydajnością
- Czasem zbyt mało światła w lokacjach
- Wrogowie czasem widzą i słyszą zbyt dużo
- Niektóre perki w drzewku umiejętności są zupełnie nieprzydatne
Przemysław Paterek
Ghostrunner 2 to świetny sequel, a zarazem bardzo porządna gra. Szybkość, brutalność oraz trudność to synonimy tej produkcji, a zarazem jej wizytówki. One More Level wyciągnęło wnioski z pierwszej odsłony i dopracowało te elementy, które wcześniej nie zawsze się sprawdzały. Mimo pewnych bolączek natury projektowej czy technicznej tytuł zdecydowanie jest wart uwagi, choć nie dla wszystkich.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.