Drżyjcie ze strachu grzesznicy, albowiem czas kolejnych żniw nadszedł. Boży wysłannik sprawiedliwą ręką oddzieli ziarno od plew, oczyszczając ziemski padół z plugawych bestii oraz wszelkiego zła. Oto on – Pokutnik – powracający w glorii i chwale, by ocalić niewinne dusze.
Spis treści
The Game Kitchen zabiera nas na kolejną krwawą pielgrzymkę w brutalnym świecie rodem z najgorszych koszmarów. Przed miłośnikami mocnych wrażeń jeszcze więcej sekretów, wymagających wyzwań oraz potężnych bossów. Zapraszam do lektury mojej recenzji Blasphemous 2.
Recenzja Blasphemous 2 – słowem wstępu
Pierwsza odsłona Blasphemous była bardzo udaną metroidvanią zatopioną w gęstym „soulslikowym” sosie. Grając w produkcję hiszpańskiego studia, niemal na każdym kroku odnosiłem nieodparte wrażenie, że deweloperzy napisali swoisty list miłosny do fanów serii Castlevania oraz Dark Souls. Takie połączenie idealnie trafia w mój gust i jak się okazało, nie jestem wyjątkiem – gracze oraz recenzenci entuzjastycznie przyjęli rzeczony tytuł.
Sequel przygotowano w „bezpieczny sposób”, czyli usprawniono istotne aspekty, dodano kilka nowych rozwiązań i nie wprowadzano na siłę radykalnych zmian. Bardzo dobrze, bo pierwowzór oraz wydane później DLC dostarczały wiele frajdy. Nie inaczej jest tym razem, dzięki czemu nawet nie zauważyłem, kiedy dotarłem do końca przygody, a na ekranie pojawiły się napisy końcowe.
Podczas zabawy na PS5 nie trafiłem na żadne błędy czy problemy przeszkadzające w rozgrywce, co jest miłą odmianą od zawodzących niekiedy produkcji AAA. Blasphemous 2 ukaże się 24 sierpnia na komputerach PC, konsolach Xbox Series X|S, PlayStation 5 oraz Nintendo Switch.
Poświęcona Blasphemous 2 recenzja powstała dzięki uprzejmości firmy Team17, która udostępniła nam pełną wersję gry na konsolę PlayStation 5 jeszcze przed premierą.
Fabuła i świat gry
Wyobraźcie sobie świat, nad którym pieczę sprawuje na wskroś okrutne i szalone bóstwo, zsyłające na wiernych niewyobrażalne katusze. Jakby tego było mało, niektórzy z uciśnionych zmieniają się w plugawe bestie, rozszarpujące bezbronnych bliźnich. W takiej rzeczywistości odradza się Pokutnik – pragnący odkupić swoje grzechy protagonista gry. Towarzyszymy mu podczas pełnej niebezpieczeństw pielgrzymki, pomagając zaprowadzić porządek w gnijącej od środka mrocznej krainie.
Akcję Blasphemous 2 osadzono w realiach średniowiecznych, co odzwierciedla między innymi dostępny oręż, projekty postaci czy architektura. Podczas tworzenia pierwszej części twórcy wspomnieli zresztą, że zainspirował ich hiszpański katolicyzm późnego średniowiecza. Doskonale widać to choćby po posępnych gotyckich budowlach oraz specyficznej stylistyce, nadającej grze niesamowitego klimatu.
W produkcji znajdziemy nawiązania do poprzedniej odsłony, ale jej znajomość nie jest konieczna, by odnaleźć się w meandrach fabuły. Główny wątek i tak poprowadzono w enigmatyczny sposób, pozostawiając wiele niedomówień oraz tajemnic wzorem najlepszych soulslike’ów. Notabene sposób przedstawiania opowieści, łącznie z narracją środowiskową, zagadkowymi wypowiedziami NPC, czy prezentacją najważniejszych adwersarzy to wypisz wymaluj szkoła FromSoftware.
Tytuł gry idealnie oddaje jej poetykę – bluźnierstwo jest tu obecne w niejednym aspekcie – od groteskowych scen, poprzez czyny głównego bohatera na ogólnym wydźwięku poznawanej historii kończąc. Świat gry kusi mistycznymi tajemnicami jego mieszkańców, ślepo wierzących w kapryśnego boga. Zasadniczo warstwa fabularna przesiąknięta jest religijną symboliką, umiejętnie wpasowaną także w rozgrywkę, do której właśnie przechodzimy.
Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki
Blasphemous 2 nosi wszelkie znamiona metroidvanii pierwszej próby. Trzonem rozgrywki są więc elementy platformowe, dynamiczna walka oraz eksploracja kolejnych komnat przepastnej, dwuwymiarowej mapy. Grę zaczynamy od wyboru jednego z trzech narzędzi mordu, co jest największym novum względem prequelu, gdzie dzierżyliśmy tylko ciernisty miecz o dość wymownej nazwie – Mea Culpa.
Tym razem sięgniemy po dwie szpady (Sarmiento & Centella), ogromny miecz (Ruego Al Alba) lub swego rodzaju korbacz (Veredicto). Bronie różnią się nie tylko atakami specjalnymi, siłą czy szybkością, ale także ilością generowanej żarliwości niezbędnej do korzystania z potężnych zaklęć. Wybór oręża ma znaczenie głównie na początku przygody, ponieważ w trakcie rozgrywki z czasem znajdziemy pozostały arsenał.
Każda broń pozwala na pokonywanie odmiennych przeszkód, więc kolejność ich zdobywania znacznie wpływa na możliwości eksploracji mapy. Nie zabrakło oczywiście opcji ulepszania śmiercionośnych zabawek; stopniowo odblokowujemy nowe ataki, zdolności lub obrażenia od żywiołów.
Nasz rynsztunek dopełniają różaniec oraz specjalne rzeźby, zapewniające przydatne bonusy i odporności. Odpowiednie dobranie ekwipunku nie raz uratowało mi skórę w trudniejszych potyczkach.
Walka z pomiotami zła jest satysfakcjonująca, choć jak na mój gust na dłuższą metę nieco schematyczna. Starcia wymagają niemałej zręczności i analizy ruchów przeciwnika. Pojedyncze maszkary zlikwidujemy z łatwością, niemniej przy całej chmarze pojawiają się już schody, ponieważ trzeba zarówno atakować, jak i unikać padających zewsząd ciosów czy pocisków. Warto opanować blokowanie, bo sparowanie ataku w odpowiednim momencie owocuje zabójczą kontrą.
Poza tym seria udanych ciosów czasem oszałamia wroga, czyniąc go podatnym na brutalną egzekucję, za co jesteśmy hojniej wynagradzani. W trakcie „pielgrzymki” natkniemy się na znanych z poprzedniej części oponentów, ale i zupełnie nowe kreatury, zaskakujące pomysłowym wykonaniem i psującymi krew mocami. Jak przystało na metroidvanię do szewskiej pasji doprowadzają latający nieprzyjaciele – trudno ich trafić, a ponadto bezczelnie przeszkadzają w szybkim pokonywaniu platform.
W podbramkowych sytuacjach nie zawodzi magia, skutecznie studząca zapał wrogich sił. Co powiecie na słupy ognia skierowane wprost w nacierających przeciwników? A może wezwanie ducha wojownika, walczącego po naszej stronie lub ciskanie naelektryzowanym buzdyganem? Takich asów w rękawie zdobędziemy o wiele więcej, a rozmaite Modlitwy znajdują zastosowanie w odmiennych okolicznościach.
Kwintesencja Blasphemous 2 to niezwykle zacięte starcia ze świetnie zaprojektowanymi bossami. Są one bardzo intensywne, lecz stosunkowo krótkie, dlatego nawet jeśli raz za razem ginąłem, nie czułem frustracji, a jedynie chęć odegrania się na swym oprawcy.
Kilkukrotnie dosłownie jeden cios dzielił mnie od śmierci, ale ostatkiem sił dobijałem wroga, momentalnie odczuwając niesamowitą satysfakcję. Natrafimy tu zarówno na wielofazowe pojedynki, jak i bitkę z dwoma „szefami” na raz, więc śmiałkowie pragnący wyzwań powinni być zadowoleni.
Gra ogólnie bywa wymagająca, jednak raczej nie uświadczyłem nad wyraz „hardkorowego” poziomu trudności. Wystarczy wykazać się cierpliwością i umiejętnie korzystać z dobrodziejstw inwentarza oraz nabytych zdolności, a każdy boss jest w zasięgu ręki. Przyznam jednak, że kilka momentów przysporzyło mi irytacji, zmuszając do rzucenia garstki – nomen omen – bluźnierstw pod nosem.
Lwią część przygody spędzimy na eksploracji oraz rozgryzaniu, które miejsca mogą jeszcze skrywać coś interesującego. Warto zaglądać w każdy kąt i sprawdzać, czy za ścianą nie czekają na nas jakieś precjoza. Trzeba się nieźle napocić, by zdobyć najcenniejsze przedmioty – nierzadko wymaga to rozwiązania zręcznościowo-logicznych łamigłówek, sprawdzających naszą biegłość w posługiwaniu się padem.
Dzięki dość responsywnemu sterowaniu (jest lepiej, niż w poprzedniej części gry) skakanie po platformach i omijanie pułapek sprawia przyjemność, ale wymaga niekiedy „małpiej sprawności” podczas wykonywania karkołomnych akrobacji, by na przykład wślizgnąć się pod opadającymi drzwiami. Jednakże trud zwykle się opłaca, w nagrodę otrzymujemy bowiem niezbędne do ulepszeń przedmioty lub cenną walutę, którą wymienimy u kupców na wartościowy towar.
Z racji, iż bohater narodził się na nowo, nie pamięta żadnych wyuczonych poprzednio sztuczek. Potrafi jedynie skakać, chwytać się krawędzi i wykonywać wślizg, służący jako unik. Dlatego od początku gry dostrzegamy niedostępne miejsca, które odblokujemy dopiero po znalezieniu odpowiednich przedmiotów lub uzyskaniu specjalnych umiejętności, takich jak podwójny skok.
Mapa jest naprawdę rozległa i różnorodna, do tego obfituje w masę sekretów do odkrycia. Sprawę ułatwiają liczne skróty, portale oraz punkty kontrolne w postaci kapliczek – twórcy rozmieścili je z głową, dlatego backtracking nie jest zanadto uciążliwy.
Podczas rozgrywki towarzyszyło mi przyjemne uczucie ciągłego progresu, wynikającego z odkrycia godnego uwagi skarbu, stopniowego ulepszenia postaci czy znalezienia ukrytego przejścia. Piekielnie kusi to do zbadania „tylko jeszcze jednego” skrawka mapy, co nie zawsze jest bezpieczne, szczególnie gdy wyczerpaliśmy lecznicze eliksiry.
Adrenalina wynikająca z częstego ryzykowania uzależnia, jednak trzeba uważać, bo ze śmiercią wiążą się bolesne konsekwencje. Każdy zgon zwiększa bowiem wskaźnik winy bohatera, ograniczając korzystanie ze sztuki magicznej oraz obniżając jego obronę. Oczywiście można temu zaradzić, wracając na miejsce naszego pochówku lub… idąc do konfesjonału.
W przerwach między niebezpiecznymi wyprawami odwiedzamy spokojne miasteczko osadzone w samym sercu mapy. Poza zrozpaczonymi mieszkańcami znajdziemy tu handlarzy oraz Mistrza Montañésa – niewidomego rzeźbiarza, odgrywającego istotną rolę. Nawiasem mówiąc, przywodził mi on na myśl Strażniczki Ognia z serii Dark Souls. W każdym razie jest on w pewnym sensie naszym przewodnikiem, a przy okazji genialnym artystą.
Tworzy figury przedstawiające osobliwe postacie, a gdy umieścimy je w ekwipunku, otrzymamy cenne bonusy. Ponadto, jeśli ustawimy rzeźby w odpowiedniej kolejności, wytworzą dodatkową synergię. Przypomniało mi to o magicznych kartach z Castlevania: Circle of the Moon – kto grał, ten z pewnością pamięta.
Grafika i dźwięk w Blasphemous 2
Mimo że Blasphemous 2 wygląda jak tytuł żywcem wyjęty z 16-bitowych konsol, to akurat strona wizualna bez dwóch zdań należy do jego najmocniejszych punktów. Wysmakowany pixel art, pomysłowość oraz nietuzinkowa estetyka współtworzą niezapomnianą mieszankę. Sugestywny, ociekający brutalnością i obfity w koszmarne wynaturzenia świat robi niemałe wrażenie.
Z kolei projekty postaci oraz bluźnierczych kreatur sprawiają, że obrazy Hieronima Boscha tudzież Zdzisława Beksińskiego jawią się jako bajeczki dla dzieci. Lokacje również wykonano z dbałością o detale i nie zapomniano przy tym o różnorodności.
W czasie zabawy zwiedzamy wiele spójnie skonstruowanych poziomów jak chociażby nawiedzony las, złowieszcze zamczyska, katedry pełne mrocznych lochów czy pochłonięte piaskiem ruiny. Podobać mogą się również animowane przerywniki filmowe, przybliżające istotne wydarzenia fabularne.
Znany z pierwszej części Carlos Viola ponownie skomponował klimatyczną, wpadającą w ucho muzykę. Ścieżka dźwiękowa pasuje do klimatu produkcji – kiedy trzeba, wzmaga uczucie niepokoju i melancholii, a podczas wymiany ciosów dodaje rozgrywce dynamiki. Nie ma się do czego przyczepić w tej materii.
Recenzja Blasphemous 2 — podsumowanie
Blasphemous 2 to udana kontynuacja stawiająca na sprawdzone rozwiązania. Co równie ważne, wprowadzone nowości faktycznie urozmaicają gameplay i wnoszą mały powiew świeżości. Trochę szkoda jednak, że nie pokuszono się chociaż o polskie napisy, bo historia tego jakże onirycznego świata absorbuje, a postacie lubią mówić zagadkami, więc osoby gorzej radzące sobie z obcymi językami sporo tracą.
Pozytywnie zaskoczyło mnie wykorzystanie niektórych możliwości kontrolera DualSense, tj. adaptacyjnych triggerów, oświetlenia pada i technologii haptycznej, co korzystnie wpływa na wrażenia z rozgrywki. Mała rzecz, a cieszy.
Kup Blasphemous 2
- Sprawdź aktualne ceny Blasphemous 2 (PS5) na Allegro
- Sprawdź aktualne ceny Blasphemous 2 (Xbox Series X|S) na Allegro
- Sprawdź aktualne ceny Blasphemous 2 (Nintendo Switch) na Allegro
Mnogość sekretów rozsianych po słusznych rozmiarów mapie, ciekawe questline’y i wymagający bossowie zapewniają spokojnie 20-30 godzin przedniej zabawy. Z czasem można odczuć nieco schematyczności, niemniej z przyjemnością ukończyłem omawianą produkcję, próbując przeczesać każdy kąt. Żywię głęboką nadzieję, że doczekamy się w przyszłości co najmniej obszernego dodatku do Blasphemous 2. Amen!
Blasphemous 2
Na plus
- Wiele sekretów do odkrycia
- Intrygujące lore
- Nietuzinkowa wizja artystyczna
- Projekty bossów
Na minus
- Z czasem wdziera się schematyczność
Dawid Szulc
Znakomite połączenie metroidvanii i soulslike’a z intrygującą fabułą oraz unikalną szatą graficzną. Gra wnosi kilka atrakcyjnych nowinek względem prequelu, dodających rozgrywce rumieńców – przede wszystkim aż trzy bronie. Blasphemous 2 to świetny tytuł dla graczy lubiących wyzwania i satysfakcjonującą eksplorację.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.