Remnant: From the Ashes okazał się swego czasu zaskakująco solidnym trzecioosobowym shooterem z wciągającym trybem kooperacji oraz intrygującym klimatem. Po czterech latach ekipa Gunfire Games wraca z wyczekiwaną kontynuacją. Czy w sequelu udało się ulepszyć sprawdzoną formułę?
Spis treści
W wielu aspektach można mówić o wyraźnej poprawie, co widać na pierwszy rzut oka, choćby w sferze wizualnej, jednakże nie wszystko poszło po myśli twórców. Czy zatem fani jedynki – do których się zaliczam – będą zadowoleni? Zapraszam do lektury recenzji Remnant 2 w wersji na PlayStation 5.
Recenzja Remnant 2 – słowem wstępu
Gunfire Games ma w portfolio takie gry jak Darksiders III, kilka pozycji na gogle VR oraz serię Remnant, a część zespołu pracowała wcześniej przy pierwszych odsłonach Darksiders w nieistniejącym już Vigil Games. Można więc śmiało stwierdzić, że nie są to deweloperzy z łapanki.
Swoją drogą najwyraźniej upodobali oni sobie postapokaliptyczną otoczkę, konsekwentnie trwając przy zbliżonym settingu. Chwilami odnosiłem nieodparte wrażenie, że sporo assetów wykorzystanych w Remnant pochodzi wprost z trylogii o jeźdźcach apokalipsy. Właściwie nic w tym złego – takie rozwiązanie pozwala nieco zaoszczędzić, a jak by nie patrzeć, pasuje do świata gry.
Pierwszy Remnant był niemałą niespodzianką – wszak soulslike kładący nacisk na broń palną to zaiste niecodzienne połączenie. Co prawda podejmowano już próby podobnego mariażu, niemniej kończyły się one fiaskiem (vide Immortal: Unchained). W tym przypadku zadziałało to świetnie – tytuł wciągał dynamiczną rozgrywką, nabierającą rumieńców w trybie kooperacji.
Podobać mógł się mroczny klimat, projekty przeciwników i proceduralnie generowane lokacje, choć początkowe etapy nie zachęcały. W kwestiach technicznych też bywało nierówno, aczkolwiek po premierze nowej generacji konsol mogliśmy zakosztować wyższej wydajności.
W Remnant 2 twórcy zaliczyli zauważalny progres – ulepszając najważniejsze elementy oraz dodając kilka nowości, wznieśli zabawę na wyższy poziom. Gra działa przez większość czasu stabilnie i nie dostrzegłem karygodnych błędów, choć zdarzały się sporadyczne przycięcia i pomniejsze bugi.
Problemy pojawiają się dopiero przy grze wieloosobowej – wtedy animacja potrafi wyraźnie zwolnić, poza tym dochodzi do pewnych irytujących sytuacji, o czym później. Niekiedy przeszkadza to podczas intensywnej wymiany ognia, ale ogólnie nie ma tragedii.
Warto przy okazji wspomnieć o dostępności trzech trybów graficznych, co pozwala dostosować oprawę do naszych preferencji. Osobiście polecam tryb zrównoważony – kompromis między płynnością animacji (60 fps) a jakością obrazu. Należy również dodać, że jeszcze przed premierą pojawiła się łatka eliminująca niektóre błędy.
Recenzja Remnant 2 powstała dzięki uprzejmości firmy Gearbox Software, która udostępniła nam pełną wersję gry jeszcze przed premierą.
Fabuła i świat gry
Akcja Remnant 2 dzieje się kilka lat po wydarzeniach znanych z pierwszej odsłony. Ziemska cywilizacja została niemal doszczętnie wyniszczona przez siły zła z innego wymiaru, znane jako The Root. Resztka ocalałych stawia wszystko na jedną kartę i rzuca wyzwanie bezlitosnemu adwersarzowi.
Walczymy nie tylko o lepsze jutro dla Ziemi, ale próbujemy ocalić także inne światy od podobnego terroru. Warstwa fabularna wypada trochę lepiej niż w poprzedniej części – narrację poprowadzono w przystępniejszy sposób, ale wciąż bywa chaotyczna, a główny wątek w zasadzie niczym nie zaskakuje.
Najbardziej absorbowały mnie za to historie obcych wymiarów oraz dramatyczne losy ich mieszkańców. Sporo informacji zostało przemyconych za pomocą narracji środowiskowej. W trakcie podróży natrafimy bowiem na porzucone notatki, nagrania głosowe oraz sugestywne, ozdobione osobliwymi rzeźbami lub malowidłami miejsca. Zachęca to do własnej interpretacji, jednocześnie nie odrywając nas od beztroskiego prucia ołowiem.
Reasumując, nie nazwałbym przedstawionej tu opowieści dziełem najwyższych lotów. Z czasem wręcz bez żalu porzuciłem uważniejsze zgłębianie meandrów fabuły, bo nie ona gra tutaj pierwsze skrzypce – najwięcej przyjemności sprawia niczym nieskrępowana rozwałka. Przejdźmy więc do dania głównego.
Mechanika gry i wrażenia z rozgrywki
Rdzeń rozgrywki pozostał niezmienny względem pierwowzoru – eksterminujemy bestie rodem z najgorszych koszmarów oraz eksplorujemy zakamarki różnorodnych lokacji w poszukiwaniu cennych łupów. Od czasu do czasu rozwiązujemy zagadki środowiskowe, wymagające niekiedy mocniejszego wysilenia szarych komórek.
Kluczowe znaczenie dla rozgrywki ma wybór archetypu postaci. Od tej decyzji zależą początkowe atrybuty protagonisty, a także unikalne dla każdej klasy zdolności i bonusy, odblokowywane wraz z awansem na wyższe poziomy.
Na pewnym etapie gry otrzymujemy opcję wyznaczenia drugiego archetypu, co znacznie urozmaica gameplay i pozwala praktycznie do woli kombinować z odmiennymi konfiguracjami. Moimi faworytami są Hunter oraz Handler – ten pierwszy nie ma sobie równych w używaniu snajperki, z kolei drugiemu towarzyszy wierny pies, umiejący skutecznie odwrócić uwagę nieprzyjaciół lub ocucić nas po omdleniu.
Listę startowych specjalizacji dopełniają jeszcze Medic oraz Challenger, ale w grze ukryto więcej nietuzinkowych archetypów – wspomnę choćby o Summonerze, przyzywającym pokracznych sługusów. Nie bez powodu Remnant nosi wśród graczy miano „Dark Soulsów ze spluwami”, znajdziemy tu bowiem charakterystyczne dla podgatunku soulslike elementy.
Mamy chociażby substytut estusów w postaci wszechstronnych reliktów, odradzających się wrogów, mocarnych bossów i – co najważniejsze – satysfakcjonujące wyzwania. Przed rozpoczęciem zabawy tworzymy postać oraz wybieramy poziom trudności spośród trzech dostępnych na starcie. Nawet na najniższym stopniu wystarczy chwila nieuwagi, a padamy otoczeni przez żądne krwi maszkary.
Walka jest niezwykle dynamiczna oraz emocjonująca – to zabójczy taniec, w którym stale lawirujemy między życiem a śmiercią. Należy mieć oczy dookoła głowy i jednocześnie obserwować wskaźnik wytrzymałości, błyskawicznie malejący podczas wykonywania uników, wślizgów, czy uciekania sprintem w kierunku bezpiecznej pozycji. Gunplay wypada nad wyraz miodnie – jest coś hipnotyzującego w ciągłym faszerowaniu pociskami nieprzyjaciół.
Niby to tylko strzelanie, jednak dzięki efektownym giwerom i ciągłej akcji nie sposób oderwać się od ekranu. Irytowało mnie jedynie odrobinę zbyt czasochłonne używanie przedmiotów leczniczych, co naraża nas na bezkarne ataki przeciwników.
Sami wrogowie są różnorodni i potrafią mocno zajść za skórę, nierzadko trzeba wpierw znaleźć ich słabości, by podjąć skuteczną walkę. Ponadto w losowych momentach pojawiają się silniejsi oponenci, co poprzedzane jest charakterystycznym sygnałem – wtedy czeka nas nie lada wyzwanie. Prawdziwą wisienką na torcie są bez wątpienia wyczerpujące i pomysłowe batalie z bossami, dostarczające największej dawki adrenaliny.
Ci nie są po prostu gąbkami na pociski, wyręczającymi się co rusz bandą sługusów, a przemyślanymi wyzwaniami, wymagającymi ruszenia głową oraz niemałego refleksu. Jasne, napotkamy też nieco mniej wyszukanych bossów, ale zdecydowaną większość zaprojektowano na medal – jedno ze starć z miejsca wylądowało w gronie najciekawszych przeżyć w mojej długiej przygodzie z grami wideo. Wyobraźcie sobie labirynt wypełniony zabójczymi sześcianami wielkości domku działkowego, które należy trafić w newralgiczne punkty.
Nic takiego, prawda? Rzecz w tym, że owe kostki toczą się po kamiennych ścieżkach, próbując zrobić z nas krwawą miazgę, a pozostałe prowadzą ostrzał z powietrza. Jakby tego było mało, czmychając przed zmiażdżeniem, łatwo runąć w przepaść. Spotkamy także „szefa” sprawiającego, że patrzenie nań wywołuje w bohaterze szaleństwo, co szybko skutkuje śmiercią. Bez dwóch zdań czuć, że zostawiono tu kawał serca.
By raz na zawsze wyplenić plugawe siły zła, potrzebne nam są mocne argumenty, a tych w Remnant 2 nie brakuje. Jesteśmy uzbrojeni w dwie bronie dystansowe (krótka i długa) oraz broń białą. W nasze ręce oddano pokaźny arsenał – od konwencjonalnych pukawek, po wymyślne narzędzia mordu, jak działka strzelające skompresowanymi pozostałościami umierającej gwiazdy.
Ponadto w broniach umieścimy specjalne modyfikacje oraz mutatory nadające im dodatkowych właściwości. Spluwy załadujemy rozmaitymi typami pocisków – niektóre pomysły zasługują na gromkie brawa. Możemy ostrzelać nieprzyjaciół elektryzującymi kulami, wystrzelić ognisty cyklon, wypuścić złowieszcze macki, a nawet oddać strzał leczący sojusznika.
W przerwach od wojaży odwiedzamy Oddział 13 – swoistą bazę wypadową, gdzie pogawędzimy ze znajomymi twarzami. Uzupełnimy tam również zapasy i ulepszymy sprzęt, co jest nieodzowne, jeśli chcemy przetrwać na nieprzyjaznych terenach, stawiając czoła coraz potężniejszym kreaturom. Możliwości dostosowania postaci do naszego stylu gry są ogromne, co zdecydowanie należy do najmocniejszych aspektów omawianej produkcji.
Do dyspozycji mamy ogrom ulepszeń i modyfikacji, efektywnie współgrających ze sobą, jeśli na spokojnie przemyślimy build bohatera. Często kombinowałem, jakie pierścienie czy amulety założyć, żeby uzyskać najkorzystniejsze rezultaty lub który relikt będzie najlepszy w podbramkowych sytuacjach.
Szkoda, że zrezygnowano z profitów za komplet pancerza, za to w zamian dodano jeden element w postaci rękawic. Rzecz jasna rynsztunek różni się designem i statystykami, ale najistotniejsza jest jego waga. Ciężar pancerza ma niebagatelny wpływ na szanse przetrwania – osobiście wolałem lżejsze zbroje, by zachować mobilność w ferworze walki.
Dotycząca Remnant 2 recenzja nie mogłaby obyć się bez opisania trybu kooperacji, przynoszącego zdecydowanie najwięcej radości. Na każdym kroku czuć, że gra została zaprojektowana pod co-opa – maksymalnie dla dwóch dodatkowych śmiałków w ekipie. Pomoc kompanów bywa nieoceniona, głównie ze względu na liczne fale bestii, zalewające zewsząd graczy.
Paradoksalnie pomoc sprzymierzeńców niekoniecznie wiąże się z łatwiejszą rozgrywką. Fakt, nie zostaniemy tak szybko otoczeni, ale przeciwnicy są wytrzymalsi. Musimy więc pokładać nadzieję, że pozostali gracze potrafią się posługiwać padem, wtedy zabawa jest najlepsza.
Zacięte batalie z hordami maszkar lub potężnymi bossami przynoszą niezwykłą frajdę, gdy obok mamy wsparcie „żywych” ludzi. Gracze mogą się nawzajem reanimować, a dzięki różnorodnym klasom i ich odmiennym zdolnościom – uzupełniać w walce.
Nawet jeśli padniemy, to do momentu, gdy na placu boju pozostaje przynajmniej jedna osoba, jest nadzieja. Wystarczy, że dotrze ona do punktu kontrolnego, a wszyscy zostaną odrodzeni. Dobrze rozwiązano też zbieranie lootu – wystarczy bowiem, że skarby podniesie jeden z graczy, a reszta zostanie automatycznie obdarowana.
Gra w kooperacji stwarza również sporo opcji taktycznych – możemy na przykład wziąć wrogów w krzyżowy ogień lub rozpraszać uwagę mocniejszych zakapiorów atakując z różnych stron. Niestety w trybie wieloosobowym dochodzi do największych problemów technicznych – mam na myśli głównie wspomniane wcześniej spadki płynności animacji, ale na tym nie koniec.
Nie raz zdarzało mi się chociażby rozdzielić z kompanami niewidzialną ścianą lub zablokować w niektórych miejscach. Raz zostałem „uprowadzony” do walki z bossem z odległego miejsca, po czym poległem. Gdy drugi gracz dotarł na arenę, nie było tam ani mnie, ani przeciwnika.
Problem polegał na tym, że mój sojusznik nie mógł opuścić komnaty, by odrodzić mnie w punkcie kontrolnym, musiałem więc zrestartować grę. Z kolei ostatniego „szefa” pokonaliśmy, znajdując sposób na opuszczenie pola walki. Pozostaje wierzyć, że większość błędów zostanie załatana w przyszłości.
Remnant 2 nie nudzi się nawet po wielu godzinach, co zawdzięczamy różnorodności na wielu płaszczyznach rozgrywki – przede wszystkim za sprawą proceduralnie generowanych elementów. Losowość dosięga nie tylko ukształtowania mapy lub rozmieszczenia przeciwników, ale też występowania przedmiotów, postaci niezależnych, a nawet sidequestów czy dostępnych bossów.
Między światami podróżujemy za pomocą specjalnych kryształów, pełniących przy okazji rolę punków kontrolnych – w porównaniu do pierwszej części gry są one lepiej rozmieszczone, co ułatwia nawigację. Główne lokacje podzielono na mniejsze dungeony, wypełnione po brzegi sekretami.
Po pokonaniu głównego bossa danego biomu otrzymujemy możliwość przechodzenia go od nowa, bez konieczności rozpoczynania nowej gry. Zachęca to do wielokrotnego przechodzenia światów w poszukiwaniu brakujących skarbów, materiałów rzemieślniczych, tajnych przejść, czy specjalnych ksiąg, zwiększających punkty atrybutów. Wszystko to sprawia, że zabawa niezmiernie długo zachowuje świeżość, a każde ponowne podejście oferuje inne wrażenia.
Grafika i dźwięk w Remnant 2
Szata graficzna Remnant 2 prezentuje się całkiem okazale, w czym zapewne spora zasługa silnika Unreal Engine 5. Wszelkie tekstury, efekty graficzne, cienie czy animacje na moje oko trzymają przyzwoity poziom, ale na największe uznanie zasługuje strona artystyczna. To eklektyczny twór, pełen ciekawych pomysłów, kulturowych tropów oraz oczywistych inspiracji. Każdy z odwiedzanych światów oferuje zupełnie inne doznania wizualne, współtworząc intrygujący miszmasz gatunkowy.
Odwiedzimy zatem gotycko-wiktoriańską krainę żywcem wyjętą z Bloodborne, wejdziemy na pokład statku kosmicznego rodem z Obcego, by chwilę później eksplorować zarośniętą dżunglę zamieszkaną przez przypominające fauny stworzenia. Obserwując projekty stworów lub level design czuć, że artyści z Gunfire Games doceniają między innymi prace H.R. Gigera, twórczość H.P. Lovecrafta oraz – rzecz jasna – dorobek studia FromSoftware.
Ścieżka dźwiękowa również trzyma poziom, dobrze oddając atmosferę danej krainy, momentami wpada nawet w ucho (jeśli tylko na dłuższy czas ustaną odgłosy wystrzałów, a o to niełatwo). Najbardziej spodobał mi się motyw z futurystycznego N’Erud, przywodzący na myśl muzykę ze Stranger Things. Bardzo przekonująco wypadają efekty dźwiękowe – brzmienie każdego wystrzału czy wybuchu jest soczyste i pozytywnie wpływa na ogólny odbiór gry.
Recenzja Remnant 2 — podsumowanie
Ekipa Gunfire Games zrobiła wyraźny krok naprzód w kierunku produkcji AAA, niemniej jeszcze trochę zabrakło do najwyższej półki. Szkoda, że optymalizacja momentami kuleje, poza tym można trafić na uciążliwe błędy w co-opie. Część graczy będzie też z pewnością narzekała na całkowity brak polskiej lokalizacji, choć akurat w tym przypadku słaba znajomość języka angielskiego nie powinna stanowić dużego problemu.
Rozgrywka w Remnant 2 była samą przyjemnością – to zdecydowanie udany tytuł, który polecam przede wszystkim fanom zabawy w kooperacji, looter shooterów oraz miłośnikom soulslike’ów. Dzięki niezwykle wciągającej wymianie ognia, proceduralnie generowanym elementom i ogromnym możliwościom personalizacji postaci można spędzić w grze dziesiątki, jeśli nie setki godzin.
Kup Remnant 2
- Sprawdź aktualne ceny Remnant 2 (PC) na Allegro
- Sprawdź aktualne ceny Remnant 2 (PS5) na Allegro
- Sprawdź aktualne ceny Remnant 2 (Xbox Series X|S) na Allegro
Jednokrotne przejście gry zajęło mi ponad 20 godzin, choć już wiem, że nie odkryłem nawet połowy wszystkich sekretów. Bez owijania w bawełnę rzeczony tytuł pochłonął mnie do tego stopnia, że nie omieszkam zaliczyć platyny i zgłębić wszelkich tajemnic przygotowanych przez twórców. No cóż, wracam zatem do polowania na plugawe bestie, a wszystkich zainteresowanych tą produkcją gorąco zapraszam do wspólnej walki.
Remnant 2
Na plus
- Świetny tryb kooperacji
- Ogromne możliwości dostosowania bohatera do swojego stylu walki
- Satysfakcjonujący poziom trudności
- Proceduralne generowanie elementów gry zapewnia wiele godzin zabawy
- Zapadające w pamięć starcia z bossami
- Miodny feeling strzelania
Na minus
- Miałka fabuła
- Błędy i problemy z wydajnością w trybie kooperacji
Dawid Szulc
Niezwykle wciągająca strzelanka z perspektywy trzeciej osoby, nabierająca rumieńców w trybie kooperacji. Produkcję wyróżnia przede wszystkim mnogość opcji personalizacji postaci, satysfakcjonujący model strzelania oraz wysoki poziom wyzwania. Dzięki losowo generowanym elementom zabawa nie nudzi się nawet po kilkudziesięciu godzinach.
Dyskusja na temat wpisu
Prosimy o zachowanie kultury wypowiedzi. Mimo że pozwalamy na komentowanie osobom bez konta na platformie Disqus, to i tak zalecamy jego założenie, bo wpisy gości często trafiają do spamu.